sobota, 20 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Agnieszki, Amalii, Czecha| CZ: Marcela
Glos Live
/
Nahoru

Perkusista w świecie nie zginie  | 17.11.2018

Perkusista, jazzman, kompozytor, producent muzyczny – wszystkie te określenia pasują do Michała Wierzgonia. I wszystkie związane są z muzyką. Chyba nikogo, kto zna rodzinę Wierzgoniów, to nie zdziwi. Michał wyrastał w domu, gdzie się gra, śpiewa, słucha muzyki i dyskutuje o niej.

Ten tekst przeczytasz za 5 min. 45 s
Michał Wierzgoń. Fot. ARC artysty

Michał pochodzi z Karwiny, aktualnie mieszka w Brnie i jest studentem uczelni muzycznej w austriackim Linzu. Skończył czteroletnie studia licencjackie i rozpoczął studia magisterskie.

Dom pełen muzyki

– Tata, koneser muzyki, gra od wielu lat na akordeonie w błędowickiej kapeli „Kamraci”, a przede wszystkim zawsze słuchał muzyki – bardzo różnej – opowiada Michał. – Zawsze miał włączone radio, kiedy jechaliśmy samochodem. Największy wpływ na moje zainteresowania miały audycje w radiowej „Trójce”, prowadzone przez redaktora muzycznego Piotra Kosińskiego. Nadawano je późną nocą, lecz ojciec je nagrywał i potem puszczał nagrania czy to w domu, czy w samochodzie. Kosiński opowiadał o wydarzeniach muzycznych, o nowych płytach i to mnie fascynowało. Dzięki temu miałem dostęp do nowości z różnych gatunków muzyki, nie ograniczałem się do jednego. I to mi zostało do dziś. Kiedy tylko trochą podrosłem, ojciec zaczął mnie zabierać na różne ciekawe koncerty. Pamiętam, że raz jechaliśmy na duży festiwal muzyczny do Pardubic tylko po to, by posłuchać koncertu naszej ulubionej niemieckiej kapeli Kraftwerk, pioniera muzyki elektronicznej. Miałem wtedy chyba dwanaście lat.

Mama Marta jest organistką, nauczycielką muzyki i organizatorką międzynarodowego festiwalu „Karwińskie Organy”. To ona od dzieciństwa czuwała nad edukacją muzyczną syna. Dziadek Józef – znany dyrygent, akordeonista i społecznik – także kształtował zainteresowania Michała. Chłopak od dziecka uczył się gry na fortepianie oraz na perkusji. Dziś jest głównie perkusistą, choć do fortepianu także czasem siada – instrument ten pomaga mu przy komponowaniu muzyki.

Niemiecki od podstaw

Po skończeniu podstawówki Michał kontynuował naukę w Gimnazjum Muzycznym w Ostrawie, które działało pod jednym szyldem razem z Konserwatorium. W tym czasie założył z kolegami zespół jazzowy Ostrich Quartet. Chociaż działał krótko, zdobył kilka nagród w kraju i poza jego granicami.

Dwaj koledzy z zespołu namówili Michała, by po maturze razem spróbowali zdać egzamin wstępny na Prywatny Uniwersytet Antona Brucknera (Anton Bruckner Privatuniversität) w Linzu. Uczelnia ta kształci młodych ludzi w zakresie muzyki, aktorstwa i tańca. Egzaminy zakończyły się pomyślnie – wszyscy trzej adepci z Czech zostali przyjęci. Michał zdecydował się na kierunek interpretacja jazzu na perkusji na Wydziale Muzyki Jazzowej i Improwizacji.

– Wówczas w ogóle nie znałem niemieckiego, języka uczyłem się w biegu, a przy okazji odkrywałem, że austriacki niemiecki jest inny od tego podręcznikowego oraz że w Austrii są w użyciu różne dialekty. Uczyliśmy się więc przede wszystkim „języka ulicy” – śmieje się Michał i kontynuuje: – Na uniwersytecie nie było możliwości studiów w języku angielskim, choć kształci się tam sporo cudzoziemców, także z Azji. Ale niektórzy wykładowcy mówią po angielsku, a ja miałem szczęście, że moim nauczycielem perkusji był profesor Jeffrey Boudreaux, Amerykanin pochodzący z Nowego Orleanu – opowiada muzyk.

Michał przyznaje, że w trzech było chłopakom raźniej, łatwiej zżywali się z nowym środowiskiem i radzili sobie z problemami, które trzeba było rozwiązać. Szybko udało im się zżyć ze środowiskiem, poznać nowych kumpli muzycznych i stać się częścią małej, ale dobrze zorganizowanej sceny muzycznej w Linzu.

Ze znanymi muzykami

Na trzecim roku studenci Uniwersytetu Antona Brucknera wybierają drugi kierunek. Michał zdecydował się na kierunek związany z produkcją muzyki, jej nagrywaniem, całościowym opracowaniem projektów. Zgłębiał m.in. tajniki tworzenia muzyki na komputerze. – Nie jestem typem artysty, który boi się nauk ścisłych. Komputery zawsze mnie interesowały. Produkcja muzyki to dla mnie idealne połączenie świata muzyki ze światem techniki – przyznaje Michał.

Zwraca uwagę, że uczelnia w Linzu stwarza studentom świetne warunki do samorealizacji. Mogą bezpłatnie korzystać ze studiów nagrań, ze sprzętu, z lokali. Spodobała mu się otwartość wykładowców, ich koleżeńskie relacje ze studentami, fakt, że znani muzycy związani z uczelnią zapraszają do współpracy młodych wykonawców. – Od drugiego roku studiów graliśmy razem z kolegą ze znanym austriackim saksofonistą jazzowym Harrym Sokalem. Jego nazwisko otwierało nam drzwi prestiżowych klubów, do których trudno się dostać. W ramach kooperacji ze szwajcarskim instytutem muzycznym zostałem także wybrany do projektu austriacko-szwajcarskiego i dzięki temu mogłem grać w wielu znanych klubach szwajcarskich – opowiada Wierzgoń.

Paryż nigdy nie śpi

Niezapomnianym doświadczeniem był semestr spędzony w Paryżu, w ramach programu wymiany studenckiej Erasmus. – Na francuskiej uczelni był moim nauczycielem bardzo ceniony artysta we Francji, legendarny perkusista, ale także malarz i designer Daniel Humair. To dzięki jednemu z profesorów z Linzu, który mieszka także w Paryżu. On też pomagał nam zorientować się w tym ogromnym mieście, gdzie niemal nie widać różnicy pomiędzy dniem i nocą, ponieważ cały czas tętni tam życie – śmieje się młody muzyk.

W tej chwili Michał Wierzgoń koncentruje się przede wszystkim na komponowaniu muzyki, poszerzaniu swych twórczych umiejętności i oczywiście gra. Uczestniczył m.in. w przedsięwzięciu „Beránci a vlci”, które było ciekawym połączeniem różnych gatunków muzyki, a jego twórcom przyniosło prestiżową nagrodę „Anděl 2017”.  



Może Cię zainteresować.