czwartek, 25 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Jarosława, Marka, Wiki| CZ: Marek
Glos Live
/
Nahoru

To nasz zbójnik Ondraszek | 14.02.2018

Ten tekst przeczytasz za 4 min. 30 s
Tomáš Kočko jest reżyserem, autorem muzyki i współautorem scenariusza sztuki „O zbójniku Ondraszku”. Fot. Beata Schönwald

W najbliższą sobotę Scena „Bajka” Teatru Cieszyńskiego wystawi premierę sztuki „O zbójniku Ondraszku”. W piątek 2 marca po raz pierwszy zagra ją po polsku. Rozmawiamy z reżyserem przedstawienia, Tomášem Kočką.

 

Najpierw jako autor muzyki współpracował pan ze Sceną Polską przy przedstawieniu „Ondraszek – pan Łysej Góry”, teraz przygotowuje pan ze Sceną „Bajka” sztukę „O zbójniku Ondraszku”. Czy można mówić o panu jako o specjaliście od Ondraszka?

– Z całą pewnością nie, choć chętnie bym poznał takiego człowieka i z nim porozmawiał. Jeśli natomiast to pytanie dotyczy moich zainteresowań zbójnikiem Ondraszkiem, mogę zdradzić, że po raz pierwszy zetknąłem się z nim, będąc dzieckiem. Moja mama pochodzi z Beskidów i nieraz opowiadała mi te historie. Jednak przełomowym momentem, który nadał moim zainteresowaniom konkretny kierunek, była książka Ladislava Nezdařila „Horní chlapci”, która trafiła w moje ręce w czasie studiów w Brnie. Zainspirowała mnie do tego stopnia, że niedługo po tym wydałem płytę pn. „Do kamene tesané, aneb Ondráš” nawiązującą do dawnego polskiego musicalu o Janosiku „Na szkle malowane”.

 

Czym różni się Ondraszek – pan Łysej Góry dla dorosłych od zbójnika Ondraszka dla dzieci?

– Różnica tkwi w sposobie narracji. Kiedy bowiem otrzymałem ofertę, żeby napisać muzykę do zbójnika Ondraszka, tym razem dla teatru lalkowego, nie miałem ochoty wchodzić powtórnie do tej samej rzeki. Zgodziłem się jednak i dobrze, bo wkrótce propozycja ta została poszerzona również o reżyserię, co bardziej mi odpowiadało, ponieważ pozwalało na bardziej kompleksowe potraktowanie tematu. Po raz kolejny musiałem jednak stanąć przed pytaniem, jak to wszystko ująć. Kiedy robiliśmy w Scenie Polskiej „Ondraszka – pana Łysej Góry”, pokazaliśmy jego losy począwszy od urodzin, przez zbójniczą działalność, aż po zdradę i śmierć. Scenariusz do obecnego spektaklu, który jest w głównej mierze dziełem Leny Pešák, też został oparty na tych zasadniczych momentach życia Ondraszka. Ważną rolę odgrywa w nim jednak również fenomen Przełęczy Jabłonkowskiej, dzięki której historia Ondraszka została przedstawiona w inny sposób. W jaki? O tym przekona się sam widz.

 

Każdy spektakl dla dzieci powinien posiadać pewien ładunek wychowawczy. Na co wy położyliście nacisk?

– Dla mnie ważne jest, że dzieciom zostanie przekazana ta właśnie legenda, która nie jest ani legendą o Janosiku, ani o Robin Hoodzie, ale czymś, co jest ich duchową własnością, dziedzictwem przodków. Zależy mi na tym, by czuły więź z tym regionem. A legenda o Ondraszku, która przetrwała tutaj już 300 lat, jest właśnie jednym z takich punktów zaczepienia. Ondraszek w naszym spektaklu został przedstawiony jako pozytywny bohater, dobry, sprawiedliwy i sympatyczny, taki, z którym łatwo się utożsamić. To, jak było naprawdę i czy w ogóle jesteśmy w stanie dotrzeć do tej prawdy, zastawiam jako zadanie na później.

 

Czy to, że spektakl przygotowywany jest równolegle w dwu językach, postrzega pan jako utrudnienie?

–Tu kieruję głęboki ukłon w stronę aktorów. Mam co prawda doświadczenie z dwujęzycznym przedstawieniem, realizowanym jednak w dwóch kompletnie różnych językach – czeskim i niemieckim. Tam aktor nauczył się dwóch różnych przedstawień i kropka. Tu jednak, kiedy języki polski i czeski nadal posiadają bardzo wiele podobieństw, przy czym obie wersje sztuki są naszpikowane gwarą, trudno oddzielić jeden spektakl od drugiego. Uważam zresztą, że sam podział na czeski i polski jest raczej umowny, skoro temat pochodzi ze Śląska Cieszyńskiego, a bohaterowie przedstawienia w obu przypadkach używają gwary – raz z zachodniej i raz ze wschodniej części naszej małej ojczyzny. Nigdy więc w jeden dzień nie próbujemy obu wersji. Zawsze skupiamy się tylko na jednej. Tak samo jestem pełen podziwu dla Lenki Pešák, która tłumaczyła teksty piosenek na język polski i „po naszymu”. Nie było to łatwe zadanie, bo musiała zrobić to tak, żeby akcenty w obu językach wypadały na te same słowa, a aktorzy mogli śpiewać poszczególne utwory bez zmian w frazowaniu. Ona jednak poradziła z tym sobie doskonale.


Może Cię zainteresować.