Dwustu zawodników stanęło na starcie środowego slalomu giganta XIII Światowych, Zimowych Igrzysk Polonijnych „Krynica-Zdrój 2018”. Rywalizacja o olimpijskie medale na stoku narciarskim Jaworzyny Krynickiej po raz kolejny przebiegała w arktycznych warunkach.

Od początku tygodnia termometry w Krynicy wskazują w ciągu dnia nawet kilkanaście stopni poniżej zera, mimo to uczestnicy igrzysk nie tracą dobrego humoru. – Mój pierwszy dzisiejszy przejazd był udany. Poza tym słońce przebłyskuje, trasa jest szybka, śnieg trzyma, więc czego więcej chcieć? Chyba tylko lepszego czasu w drugim przejeździe – żartował startujący w zawodach Henryk Cieślar, kierownik zaolziańskiej ekipy.

Inni nasi reprezentanci przekonywali podobnie. – Oczywiście w trakcie przejazdu zawsze jakieś błędy się zdarzą, ale ja nie jestem profesjonalistką, więc z mojego czasu jestem zadowolona – mówiła Renata Kulkowa, która we wtorek w slalomie wywalczyła brąz. – Wczoraj zdobyłam medal, dziś także celuję w podium, ale czy się uda, zobaczymy – stwierdziła.

Prowadzący zawody Andrzej Koszucki przyznał z kolei, że podziwia hart ducha wszystkich olimpijskich alpejczyków. – Ze względu na niską temperaturę warunki są ekstremalne. Co ciekawe jednak, wczoraj jedna z pań, mimo że została zdyskwalifikowana za ominięcie bramki, stwierdziła, że nie szkodzi, ponieważ jest tutaj cudownie. I właśnie to jest piękne, że zawodnicy nie chcą wygrać za wszelką cenę. Dla wielu liczy się udział, spotkanie się i wspólna zabawa – przekonywał Koszucki.

Organizatorzy środowych zawodów przyznawali jednak, że odnotowali również kilka bardzo dobrych wyników. – Mamy tutaj zawodników, którzy po raz pierwszy w życiu pokonali trasę slalomu slalomu, ale niektórzy to prawie narciarscy profesjonaliści i ich jazda budzi duży szacunek. Najwyższy poziom w narciarstwie alpejskim bezsprzecznie prezentują zaś na tych igrzyskach Polacy z Czech. Ta ekipa ma bardzo dobrych reprezentantów zarówno wśród młodych i wśród starszych zawodników – przekonywał.