Zwycięskiego gola zdobył w 47 minucie Vincour. Wcześniej, a także po bramce na 3:2, więcej z gry mieli trzyńczanie, podopiecznym trenera Václava Varadi zabrakło jednak w decydujących chwilach zimnej krwi. W wielu dogodnych sytuacjach znalazł się w środę Aron Chmielewski, który zaliczył kolejne bardzo aktywne, udane spotkanie w trzynieckich barwach. Stalownicy przegrywali 0:2, zdołali wyrównać po bramkach Ondřeja Kovařčíka (27.) i Davida Ciencialy (32.), ostatnie słowo należało jednak do Komety. Wspomniany Vincour miał bardzo ułatwione zadanie, znalazł się bowiem przy prawym słupku sam na sam z bramkarzem Šimonem Hrubcem i w prosty sposób wpakował krążek do siatki. W emocjonującej końcówce meczu Stalownicy tak długo zwlekali z odwołaniem bramkarza, aż popełnili błąd techniczny, tracąc w głupi sposób szansę na zdramatyzowanie ostatnich sekund.

Jutro w Brnie odbędzie się czwarta odsłona finałowej serii, która na pewno wróci jeszcze do Trzyńca. Pytanie tylko, czy w niedzielę w Werk Arenie obie ekipy zagrają przy stanie 2:2, czy też Kometa rozpocznie z meczbolem na kijach.