sobota, 20 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Agnieszki, Amalii, Czecha| CZ: Marcela
Glos Live
/
Nahoru

Kontakt z koniem to najlepsza terapia | 23.04.2015

Co takiego mają w sobie konie, że potrafią oczarować i dorosłych i dzieci? Przekonaliśmy się o tym, kiedy w poniedziałek zajrzeliśmy do stadniny w Bystrzycy prowadzonej przez stowarzyszenie Chewal. Na pierwsze zajęcia terapeutyczne z udziałem koni przyszli tu rodzice z dziećmi, wymagającymi specjalnej troski. Pracownicy i wolontariusze bystrzyckiej stajni dobrze bowiem wiedzą, że kontakt z koniem jest nie tylko przyjemny, ale i dobroczynny, może pomóc nawet dzieciom niepełnosprawnym ruchowo lub umysłowo.

Ten tekst przeczytasz za 1 min. 45 s
Fot. Elżbieta Przyczko


Działające na terenie Trzyńca i okolic stowarzyszenie „Nigdy nie jesteś sam” postanowiło zorganizować terapię z udziałem koni dla swoich podopiecznych – dzieci niepełnosprawnych. Niektóre spotkały się z koniem pierwszy raz, inne już wcześniej uczestniczyły w podobnych zajęciach lub w hipoterapii, czyli terapii ruchowej z pomocą konia. Głaskanie, przytulanie, czesanie, a nawet prowadzenie konia i jazda na nim – wszystko to było dozwolone w czasie poniedziałkowych zajęć. To specjalny rodzaj terapii, polegającej na kontakcie z koniem, dotykaniu, zajmowaniu się nim.

– Nie każdy koń może brać udział w takich zajęciach. Zwierzęta do hipoterapii wybiera się według ich charakteru, postawy i rodzaju kroku, czyli sposobu, w jaki się poruszają. Muszą być spokojne, cierpliwe, lubić ludzi i kontakt z nimi – wyjaśniła pani Alice Walaská,pracująca jako wolontariuszka w stowarzyszeniu Chewal. Takie cechy na pewno mają cztery koniki, które spotkały się z dziećmi na poniedziałkowych zajęciach: Sluníčko, Lascalo, Darwin i klaczHera.

Wszystkie cztery zwierzęta, duże, górujące nie tylko nad dziećmi, ale nawet nad dorosłymi, były naprawdę spokojne i cierpliwie znosiły czesanie, masowanie i głaskanie. Myślicie, że dzieci bały się koni? Większość szybko oswoiła się ze zwierzętami i pokonała początkową nieśmiałość. Od głaskania i czesania grzywy, boków i nóg szybko przeszły do szczotkowania ogona. Wyczyścić konikom można było także kopyta, choć to wymagało pomocy dorosłych. Odważniejsi mogli prowadzić konia, a nawet na niego wsiąść i przejechać kilka okrążeń.

Cały artykuł na temat trzynieckiej hipoterapii znajdziecie we wtorkowym "Głosiku".




Może Cię zainteresować.