piątek, 19 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Alfa, Leonii, Tytusa| CZ: Rostislav
Glos Live
/
Nahoru

Potrzeba liderów i polskiej kultury | 22.05.2018

Ten tekst przeczytasz za 6 min. 30 s
Zygmunt Rakowski. Fot. Norbert Dąbkowski

Niedawno upłynęły dwa lata od chwili, kiedy Zgromadzenie Ogólne Kongresu Polaków uchwaliło „Wizję 2035” jako dokument strategii rozwoju Zaolzia i własnej działalności. O tym, że nie skończyło się na uchwale i dobrych intencjach, rozmawiamy z jej pomysłodawcą i współautorem, Zygmuntem Rakowskim.

 

Dwa lata to dużo, czy mało?

– Dwa lata w przypadku strategii wybiegającej 20 lat w przyszłość, to w sumie niewiele. Jednak w sytuacji, kiedy tworzy się grupa robocza z udziałem Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”, takie podsumowanie jest konieczne, by móc później mówić o konkretnych projektach. Jeden z końcowych rozdziałów „Wizji 2035” tworzy lista zadań koniecznych do zrealizowania. To ona powinna być podstawą do dokonywania oceny.

 

Logicznie, taki punkt, jak kampania informacyjna nasuwa się jako pierwszy do zrealizowania.

– Tak też było, a działania te miały bardzo intensywny charakter. „Wizja 2035” była w całości publikowana na łamach „Głosu Ludu”, prezentowana na wszystkich sejmikach gminnych poprzedzających Zgromadzenie Ogólne Kongresu Polaków w 2015 r., a także na zebraniach członkowskich zainteresowanych kół PZKO. Materiały informacyjne zostały drogą pocztową przekazane również do Polski – do konsulatu, ambasady, ministerstw i „Wspólnoty Polskiej”. Myślę, że zawarte w tym dokumencie idee padły na podatny grunt i że udało nam się przekonać do nich Polaków mieszkających po obu stronach Olzy.

 

Kiedy na kolejnych sejmikach gminnych mówił pan o konieczności stworzenia funduszu wpierającego rozwój polskości, wątpiłam w istnienie tak hojnych sponsorów-patriotów. Tymczasem Fundusz Rozwoju Zaolzia działa już od ponad roku.

– Jako autor tej idei założenie funduszu widziałem jako coś, co będzie konieczne w przyszłości. Dlatego szybkość jej realizacji wielce mnie zaskoczyła. Nie spodziewałem się, że od razu znajdą się darczyńcy, którzy zrozumieją istotę tego projektu i włożą pieniądze w ten interes. W rezultacie w tej chwili Fundusz Rozwoju Zaolzia ma za sobą pełnych pięć kwartałów, w czasie których złożono 117 projektów, z czego 86 zostało przyjętych. Najwięcej projektów złożyły miejscowe koła PZKO, szkoły, Macierz Szkolna i Towarzystwo Nauczycieli Polskich, ale są też pojedyncze projekty innych organizacji. Do tego dochodzi jeszcze 13 projektów sterowanych Kongresu Polaków, które swoją objętością tworzą aż 26 proc. środków wypłaconych z funduszu.

 

Przyznaję, że te liczby robią wrażenie. Ale jak korzysta na tym nasza polska tożsamość?

– Niektóre inicjatywy, które fundusz wspiera, są nowe. Inne co prawda istniały już wcześniej, ale teraz posiadają dodatkowy ładunek polski, patriotyczny. Przybyło wycieczek edukacyjnych do Polski, pojawiają się pikniki patriotyczne, zaczynają działać polskie kluby kibica, letnie szkoły języka polskiego. I o to właśnie nam chodziło, by dać impuls do organizowania nowych polskich inicjatyw, które ugruntują naszą tożsamość. Inna sprawa to projekty sterowane, które mają nieraz wręcz strategiczny charakter. Tu mam na myśli kampanię na rzecz dwujęzycznego kształcenia i prezentowania go jako wyjątkowego atutu polskich szkół na Zaolziu.

 

Czy ta argumentacja dociera do niezdecydowanych i nieprzekonanych?

– Robimy wszystko, żeby tak było, ale to bieg na długi dystans, a my stanęliśmy na starcie zaledwie rok temu. Wówczas przed zapisami do klas pierwszych obraliśmy model klasycznej reklamy. O plusach dwujęzyczności informowaliśmy na plakatach, w pismach gminnych i lokalnej prasie. Efekt był, łagodnie mówiąc, średni. W tym roku położyliśmy więc większy akcent na nowoczesne media sieciowe. Za pośrednictwem Facebooka przez dwa miesiące – marzec i kwiecień, adresowaliśmy reklamę do młodych mieszkańców naszego regionu. Osiągnęliśmy 106 tys. wyświetleń, co tylko przy założeniu, że 10 proc. spojrzało na nią, daje niezły wynik, a także 400 przyczynków do dyskusji, która wywiązała się w tym temacie. Wysoko oceniamy to, że była rzeczowa i twórcza, choć ścierały się w niej różne poglądy, a gros dyskutujących stanowili Czesi. Po dwumiesięcznym testowaniu wchodzimy więc obecnie w drugi, teraz już całoroczny, etap reklamy facebookowej, w której bardziej skupimy się na wyjaśnianiu, a której zwieńczeniem będzie kampania zachęcająca do zapisania dziecka do polskiej szkoły.

 

Jakie inne założenia „Wizji” należy w pierwszej kolejności wprowadzać w życie?

– Uważam, że bardzo ważne jest przygotowanie liderów. Na Zaolziu na szczęście nigdy ich nie brakowało. Dzisiejsze czasy wymagają jednak, by były to osoby nie tylko zaangażowane, ale też dobrze wyszkolone. W tym ma pomóc tzw. Generator liderów, w ramach którego odbyło się już kilka spotkań w grupie młodych, aczkolwiek już doświadczonych liderów. Koordynatorem tych działań został Michał Przywara, który sprawdził się już wcześniej jako organizator szkoleń dla wnioskodawców do Funduszu Rozwoju Zaolzia. Liczymy też na szkoły liderów organizowane przez „Wspólnotę Polską”.

 

W „Wizji 2035” mowa jest też o kulturze polskiej, ba, wręcz o jej braku. Czy jest szansa, że czasem przekroczy ona granicę na Olzie?

 – W „Wizji” zauważamy, że w ostatnich dziesięcioleciach systematycznie brakuje nam polskiej kultury na naszym terenie. Mamy świadomość, że nawet wielkie okolicznościowe wydarzenia, jak Zlot czy Dolański Gróm z udziałem dobrych polskich grup to stanowczo za mało. Dlatego promocja polskiej kultury jest tu niezwykle ważna i należy się nią zająć w sposób profesjonalny, w formie choćby jednoosobowego ośrodka na dobry początek. A że jest to dziedzina, która statutowo należy do kompetencji PZKO, liczymy na to, że obecny ZG aktywnie się włączy i z jego udziałem bardzo liczymy. Przed czerwcową wizytą grupy przedstawicieli „Wspólnoty Polskiej” na Zaolziu chcemy ustalić, które dziedziny i sposoby prezentacji polskiej kultury byłyby tu najlepsze i przygotować pierwsze konkretne wnioski.

Rozmawiała: Beata Schönwald


Może Cię zainteresować.