wtorek, 23 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Ilony, Jerzego, Wojciecha| CZ: Vojtěch
Glos Live
/
Nahoru

Gołębie też mają głos! (cz. 2.). Gimnazjaliści chwycili za (gołębie) pióro. | 28.04.2020

Lidia Kosiec, polonistka w Gimnazjum Polskim im. Juliusza Słowackiego w Czeskim Cieszynie, zadała uczniom klasy IIB na czas przymusowego siedzenia w domu wypracowanie na temat „Rozmyślania cieszyńskiego gołębia”. Dziś do poczytania 2. praca – autorstwa Ani. Codziennie w tym tygodniu publikujemy jeden tekst. 

Ten tekst przeczytasz za 2 min. 15 s
Fot. Norbert Dąbkowski

Zwykły dzień

Codziennie w ciepłe popołudnia lubiłem siadać na starej kamiennicy przy rynku i obserwować ludzi. Dzieci, śmiejąc się, kołysały się na białych huśtawkach i jadły lody. Kiedy pojawiałem się z moimi kolegami obok, karmiły nas okruszynkami, a potem biegały za nami jak za piłką. Często przeszkadzały zakochanym odpoczywającym w słońcu. Wtedy dziewczyna z chłopakiem wstawali z ławki i ruszali w stronę Wzgórza Zamkowego. Emeryci często siadali w bliskich kawiarenkach, dyskutując najczęściej o pogodzie, wnukach lub o wydarzeniach w świecie. Inni dorośli z ciężkimi torbami w ręce śpieszyli z pracy, by wreszcie spędzić wolny czas w domu lub wyjść na kawę czy piwo z kolegami. Czasami słyszałem rozmowy ludzi w innym języku. Przychodzili odpocząć po zakupach na targu przy Olzie. W niektóre dni na rynku brzmiała muzyka i pojawiały się małe domki, z których wychodził przyjemny zapach. Wtedy na placu było jeszcze bardziej hałaśliwie niż normalnie. A teraz wszystko się zmieniło.

Słońce świeci coraz jaśniej, na drzewach widać pąki i kwiaty, a w oddali słychać śpiewanie moich przyjaciół skowronków. Nareszcie jest cieplej i nie muszę ukrywać się pod dachem i trząść z zimna, a ludzie będą częściej spędzać czas na dworze niż w domu i karmić mnie resztkami jedzenia. Jednak atmosfera jest zupełnie inna. Jakby ludzie w ogóle nie zauważyli, jaka piękna pogoda.

Rynek jest cichy i pusty. Tylko czasami przechodzi ktoś z dziwną chustą na twarzy. Przecież już nie jest tak zimno, żeby zakrywać usta i nos. Niedaleko na mostach, które łączą brzegi Olzy, stoją dziwnie ubrani ludzie i nie wpuszczają nikogo na drugi brzeg. Nie rozumiem, dlaczego nie mogą wolno się poruszać. Ja też mogę latać, gdzie chcę i nikt mi tego nie zabrania. Czy ma to jakiś sens? Czy tak zostanie na zawsze? Wszystko z dnia na dzień stało się inne…

Ania
 

(* Na życzenie nauczycielki podajemy tylko imiona autorów rozważań.)


Wszystkie opowiadania można przeczytać w rubryce "Gimplok" na naszym portalu - tutaj.




Może Cię zainteresować.