Harcerska apokalipsa w Mostach koło Jabłonkowa. To był świetny obóz! | 18.08.2023
Ognisko, warty, podchody, zabawa i śpiew to jedno. Ale jak poradzić sobie bez widelca, menażki czy karimaty? Jak zorganizować dzień całej grupie, kiedy jest się liderem? W jaki sposób pomóc osobie, która miała wypadek? Tych i wielu innych rzeczy mogli nauczyć się harcerze z drużyn harcerskich im. Żwirki i Wigury z Cierlicka oraz „Skałka” z Jabłonkowa, którzy w Mostach k. Jabłonkowa, poniżej chaty na Studzenicznym, od 6 do 18 sierpnia przebywali na obozie.
Ten tekst przeczytasz za 3 min. 45 s
„Samarytanka”, czyli technika harcerska udzielania pomocy. Zajęcia prowadził Michał Staś. Fot. ŁUKASZ KLIMANIEC
GALERIE Obóz harcerski
Trzydzieści dwuosobowych namiotów z drewnianą podstawą ustawionych w
półkolu wyłania się gdy wchodzimy na łąkę harcerskiego obozowiska w Mostach k.
Jabłonkowa. Pośrodku maszt z banderą, nieopodal drewniane budynki i duży
namiot, w których mieszczą się kuchnia, stołówka i pomieszczenia gospodarcze.
Grupa harcerzy akurat siedzi w cieniu, pod lasem, gdzie Michał Staś prowadzi
zajęcia z pierwszej pomocy. Pokazuje m.in. jak zabandażować ranę, jak zrobić
temblak, jak opatrzyć złamaną kończynę, a jak zachować się w przypadku
oparzenia.
– Staramy się, żeby te harcerskie zdolności, jakich tu bywają, przydały
im się w życiu. Taka „samarytanka” (technika harcerska udzielania pomocy –
red.) nie jest tylko po to, by mogli zaliczyć sprawność, ale żeby faktycznie
nauczycieli się czegoś, co przyda im się w przyszłości – wyjaśnia Anna Sucha,
przewodniczka obozowa.
– Dla nas ważne jest, żeby nie było jak w szkole. Chodzi o to, aby
wszystko było oparte na doświadczeniu. Bo co sam przeżyję, to nigdy tego nie
zapomnę – przyznaje Jan Glac, komendant obozu harcerskiego. Dlatego uczestnicy
pod okiem instruktora np. sami rozbijają i piłują drewno, czy pomagają w
kuchni.
Obóz w Mostach k. Jabłonkowa jest jednym z sześciu obozów
organizowanych w te wakacje przez Harcerstwo Polskie w RC. Jego przygotowaniem
zajęła się Drużyna Harcerska im. Żwirki i Wigury z Cierlicka. Rozpoczął się 6
sierpnia i trwa do piątku 18 sierpnia. Bierze w nich udział 38 harcerzy (kadra
liczy osiem osób i dwóch kucharzy), a to całkiem sporo. – Mamy przeszkoloną
kadrę i zdolnych harcerzy. Dajemy radę – uśmiecha się Anna Sucha.
Obozowi towarzyszy określony przewodni temat. Tym razem jest nim…
apokalipsa. Dlatego tuż po przyjeździe na miejsce uczestnicy zostali pozbawieni
niektórych przedmiotów m.in. sztućców i karimat. Te rzeczy mogli otrzymać z
powrotem odblokowując je po spełnieniu określonych wymogów.– Staraliśmy się zabrać takie przedmioty, bez których można się obejść,
ale nie jest to już takie komfortowe – przyznają opiekunowie.
W ramach apokalipsy harcerze tworzyli od nowa cywilizację, każdego
wieczoru wybierali spośród siebie w głosowaniu swojego lidera, który mógł
prowadzić kolejny dzień według swoich pomysłów i wartości. Była to niezła nauka
– bycie liderem wymaga bowiem umiejętności organizacyjnych, trzeba w końcu
porozdzielać obowiązki, umieć pokierować grupą.
– Podoba mi się ten temat, wydaje się bardzo interesujący. Ma nauczyć
nas pracy w kolektywie, pozwala zastanowić się, czego naprawdę chcemy. Nie jest
w nim zaplanowane dokładnie, co mamy robić o każdej godzinie. Odbieram to tak,
że możemy sobie wybrać, co będziemy robić – przyznaje Aneta Santarius z
Olbrachcic.
Ale apokaliptyczna fabuła obozu to nie tylko zabawa, ale i umiejętne
nawiązanie do harcerstwa i wartościami, jakie ten ruch promuje. Stąd stałe
harcerskie elementy, jak warty, podchody, ogniska, apele mundurowe. I starannie
przygotowany plan dnia z pobudką o 7.30, rozgrzewką i higieną, śniadaniem,
zajęciami, obiadem, ciszą poobiednią, kolacją, apelem i ogniskiem. Podczas
ciszy poobiedniej harcerze mogli zdobywać sprawności, których w tym roku było
więcej, niż poprzednio.
Na
obozie nie brak harcerskich rytuałów. Do nich należy uroczyste rozpalenie
ogniska przez osobę, która za zasługi dostępuje tego zaszczytu. Wyznaczani są
strażnicy ognia, którzy mają za zadanie dokładać drwa i pilnować, by ognisko
nie zgasło.
Cały tekst do przeczytania w piątkowym papierowym wydaniu "Głosu".