środa, 24 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Bony, Horacji, Jerzego| CZ: Jiří
Glos Live
/
Nahoru

Koniec europejskich wakacji. Relacja Terezy Ručki prosto z Toulouse | 26.03.2020

Tereza Ručka z Czeskiego Cieszyna korzystała z uroków Erasmusa we Francji. Teraz jest zupełnie inaczej. Luksusem stało się wychodzenie z domu. 

Ten tekst przeczytasz za 2 min. 45 s
Tereza Ručka (pierwsza z lewej) i Giuglio Gatsby w towarzystwie Krystyny Chlup podczas letniego spaceru po Livorno. Fot. ARC K. Chlup

Tereza, studentka Wydziału Pedagogicznego Uniwersytetu Masaryka w Brnie, przebywa obecnie we Francji, dokąd wyjechała w ramach wymiany studenckiej. Przeczytajcie jej relację i refleksje na temat pandemii napisane specjalnie dla „Głosu”. 

Tereza Ručka, Toulouse, Francja

Studiuję język francuski i wychowanie obywatelskie. W styczniu zdecydowałam się na wyjazd w ramach Erasmusa+ do Francji. Wybrałam Toulouse, stare miasto z oszałamiającą architekturą, pełne studentów, miasto przemysłu kosmicznego i lotniczego. Znalazłam tu wspaniałych kolegów, chodziłam do kawiarni, barów, zwiedzałam kościoły, spędzałam czas w szkole, bibliotece, kinie, nad rzeką, w parku – wszędzie, tylko nie w domu. Śledziłam od początku sytuację wokół COVID-19, ale nigdy nie przyszło mi do głowy, że mogłaby ona mieć wpływ na mój pobyt w ramach Erasmusa. 

Teraz jestem w Toulouse niemal sama, na szczęście mam trzy francuskie współlokatorki. Wszystko tak szybko się zmieniło. W czwartek 14 marca prezydent Macron wystąpił w orędziu do narodu i wtedy zaczęliśmy sobie zdawać sprawę z powagi sytuacji. Od poniedziałku 16 marca szkoły i uczelnie są zamknięte i nauka odbywa się on-line. Dzień później wprowadzono kwarantannę w całym kraju. Można iść do sklepu, do pracy, ale zawsze trzeba mieć przy sobie podpisane pozwolenie. Większość moich przyjaciół wyjechała do domu, z niektórymi nie zdążyłam się pożegnać. Ci, co zostali, siedzą zamknięci w domach tak samo jak ja. Namawiano mnie, abym także wyjechała, ale nie chciałam wracać do domu. Uznałam, że podróż przez pół Europy jest w tej sytuacji najbardziej niebezpieczną rzeczą, jakiej mogę się podjąć. 

Staram się patrzeć na to wszystko z lepszej strony: nareszcie mam w życiu czas, żeby się zatrzymać i wziąć oddech. Mogę grać na gitarze, malować, czytać, gotować i uczyć się języka. Myślę, że człowiek zapomniał o prawdziwych wartościach, które mało mają wspólnego ze społeczeństwem konsumpcyjnym. Nic dziwnego, że pojawiło się coś takiego jak koronawirus. Uważam za symboliczne, że akurat w okresie postnym…

Z jednej strony bardzo chciałabym być ze swoją rodziną i rozumiem, że ludzie wyjeżdżają. Zaryzykowałam, zostając, bo nie wiem, co będzie jutro, za tydzień, za miesiąc. Ale z drugiej strony mówię sobie, że kiedy już tak się zdecydowałam, to muszę wytrwać do końca. Wierzmy, że przeżyjemy to w zdrowiu. 

Relację Giuglio Gatsby'ego z Włoch można przeczytać we wtorkowym "Głosie" z 24 marca 2020. 



Może Cię zainteresować.