Daniel Bednář. Podróżnik w tygrysiej skórze | 01.06.2024
12-letni uczeń Polskiej Szkoły Podstawowej im. Wisławy Szymborskiej w Wędryni. Specjalnie dla koleżanek i kolegów z Zaolzia założył Klub Podróżnika "ZA OKNEM" i zaprasza do wspólnego kolekcjonowania przeżyć z wakacji. Na swoim pojeździe do podróżniczych zadań specjalnych zwiedza nie tylko bliską okolicę, ale też Europę.
Ten tekst przeczytasz za 5 min. 60 s
Fot. Rafał Soliński
Zostałeś szefem klubu, który sam nazwałeś „ZA OKNEM”. Dlaczego tak?
- Chodzi o to, żeby każdy zrozumiał, że z jednej strony nie trzeba jeździć daleko, by poznawać świat wokół. No i że szkoda siedzieć w domu, kiedy świat jest taki piękny. Trzeba to okno otworzyć!
Ty sam zresztą często to robisz i wylatujesz, dokąd najchętniej?
- Do Toskanii! Tam już nawet mamy znajomych. Bardzo lubię tam jeździć, bo mogę się tam wygrzać w słońcu. A poza tym wystarczy mi ogród czy las albo góry. No i zoo!
Daniel uwielbia podróżować - ważne dla niego są nie tylko te dalekie, ale też bliskie podróże. Fot. arch. pryw.
GALERIE daniel prywatne
Możemy w takim razie na chwilę wejść do lasu? Zamknijmy oczy...
- (zamyka oczy) ...i słyszę śpiew ptaków! To mnie najbardziej fascynuje.
Rozpoznajesz te ptaki?
- Tak! Sójka i dzięcioł... Dam radę rozpoznać już wiele gatunków, ale nie na podstawie śpiewu, tylko wyglądu. Zapisuję sobie nawet, jakiego ptaka widziałem, gdzie i kiedy. Na przykład takiego dudka tutaj w Wędryni na łące między krowami.
Ponoć nawet zostałeś członkiem Czeskiego Towarzystwa Ornitologicznego!
- Bardzo tego chciałem i udało mi się namówić tatę, żeby mnie zapisał. Czytam też specjalistyczne czasopisma i studiuję Atlas Ptaków. Chce pan wiedzieć, skąd się wzięło to moje zainteresowanie ptakami?
Oczywiście! Słucham.
- Pewnego razu na tarasie zauważyłem dwa ptaszki, jeden z nich wyglądał na słabszego. Chwilę potem oba odleciały, ale później ten silniejszy (tamten chyba niestety zginął) wrócił i ja się nim zaopiekowałem, zrobiłem mu gniazdko z trawy w pudełku, poiłem go i próbowałem uczyć latać.
Prawie jak ptasia mama!
Tak! Wziąłem go potem do domu, zostawiłem w otwartym pudełku a następnego dnia już zaczął latać po domu i mógł wylecieć za okno. To był rehek!
Poczekaj, sprawdzę sobie, bo z nazwami gatunków po czesku miewam problemy... To kopciuszek! Dobra, przyznam się, że po polsku też nie znałem.
- O! Jaka piękna nazwa! Te ptaki nie boją się ludzi, są ich przyjaciółmi.
Daniel uwielbia nie tylko obserwować ptaki, ale też je rzeźbić. Fot. Rafał Soliński
A co to masz za ptaka tutaj?
- Drewnianego! Dziadek Jarek mnie nauczył rzeźbić. Tego ptaszka podarowałem pani rehabilitantce Martinie, z którą ćwiczę w każdy wtorek i. A mamie dałem na święta tego oto anioła, bo ona jest dla mnie właśnie takim aniołem. Aktualnie chętniej jednak szkicuję i rysuję. Mam tu na przykład profesjonalne kredki, które dostałem od babci. Te są najlepsze, nie łamią się! No i tę pasję dzielę z moim serdecznym kolegą z klasy Mathiasem.
Spójrzmy teraz do twojego dziennika podróżnika...
- To taka moja Księga Państw. Najpierw narysowałem flagi, do tego dodawałem opisy i inne rysunki. Odwiedziłem już Włochy, Austrię, Czechy, Polskę, Słowację, Słowenię i Chorwację.
To dużo jak na dwunastolatka...
- ...a chciałbym zobaczyć jeszcze Hiszpanię, Portugalię i kraje skandynawskie. Moim największym marzeniem jest jednak safari w Afryce. Chciałbym widzieć te wszystkie zwierzęta na żywo! Najbardziej chyba geparda i słonia. Zawsze byłem blisko natury.
Dlaczego warto zapisywać swoje doświadczenia z podróży?
- Żeby człowiek mógł zachowywać swoje wspomnienia. I byłoby miło, gdyby ktoś inny też mógł to przeczytać. Jestem ciekaw, co na przykład ktoś by pomyślał o moim dzienniku…
Widzę też u ciebie sporo książek o zwierzętach. No i masz w pokoju w terrarium dwa żółwie...
- ...to Atena i Ferda. No i jeszcze psa Feliksa rasy Jack Russell terrier, który ma tyle samo lat, co ja. Rozumiemy się bardzo dobrze. Chciałbym mieć jeszcze jakiegoś węża, ale raczej nie zrobię tego babci, która bardzo się ich boi.
Po domu masz porozstawiane imponujące budowle i pojazdy z klocków LEGO. Jak ty na to wszystko znajdujesz czas? To chyba zadań domowych nie robisz?
- Robię! (śmiech) A z klockami zaczęło się od mojego brata Wojtka, on budował, ja podglądałem, a potem mnie wciągnął. Układałem na przykład tę wysoką na 150 cm Wieżę Eiffla. Zajęło nam to pięć dni. Najtrudniejszy do zbudowania z tych pojazdów na moim stole był ten helikopter. Tutaj w moim pokoju przy klockach czas płynie zupełnie inaczej...
Daniel to prawdziwy podróżnik w tygrysiej skórze. Fot. Rafał Soliński
Na co dzień od zeszłego roku poruszasz się na wózku. Jak zareagowali na ten twój pojazd twoi koledzy?
- Podobało im się! Zaczęli mnie od razu wozić... No a ja to się po prostu musiałem nauczyć jeździć i śmigam teraz wszędzie bez problemu. Mam dwa hamulce, ale gum na razie nie palę. Choć chciałbym raz zjechać na pełnej prędkości z tej górki obok domu…
To rodzice nie byliby raczej zadowoleni.
- No nie! (śmiech) Ja w ogóle nie czuję, żeby ten wózek mnie jakoś ograniczał.
Nie możesz podróżować, chodząc, ale robisz to na siedząco.
- To taki mój sposób na poznawanie świata. Pomagają mi rodzice albo brat. No i mięśnie mam wyrobione w rękach z tego kręcenia...
A jak wygląda taka twoja podróż w góry?
- Mamy taką specjalną przyczepę do roweru, tata mnie tam wkłada, no i jedziemy. Na Praszywą, Mały Ostry, Jaworowy, Kozubową. A w tym roku chcemy jechać na Łysą Górę.
To trzymam mocno kciuki i jestem przekonany, że się uda! Zresztą w kołach masz zdjęcia tygrysa i ty chyba też masz w sobie taką tygrysią siłę?
- No pewnie! Staram się ze wszystkim sobie radzić i niczym się nie przejmować.
GALERIE daniel zdj rafala