W ciągu ostatnich 5 lat
mieszkania w Republice Czeskiej podrożały o 76 proc. Na przestrzeni minionej
dekady ceny się podwoiły. Pod względem dostępności mieszkań plasujemy się
na szarym końcu Europy. Statystycznie rzecz biorąc, aby kupić mieszkanie,
musimy mieć do dyspozycji co najmniej 12 rocznych przeciętnych pensji brutto.
Gorzej jest tylko w Serbii.
Niepokoić musi głównie fakt, że pomimo najróżniejszych obietnic, którymi politycy lubią szafować głównie przed wyborami, sytuacja w dziedzinie mieszkalnictwa od wielu lat pozostaje bardzo niewesoła. Liderzy partii przekonują wyborców, że oni i tylko oni znają sposób na zapewnienie wszystkim potrzebującym własnego dachu nad głową (podobnie zresztą jak ubiegający się o poparcie elektoratu ich poprzednicy). Potem mijają miesiące i lata, a mieszkań dla zwykłych ludzi jak nie było, tak nie ma. Także teraz największe partie – zarówno koalicja rządząca, jak i opozycja parlamentarna – podkreślają, że problemu mieszkaniowego nie wolno dłużej lekceważyć. Ruch ANO chciałby jasnych reguł ułatwiających budowę lokali gminnych, które lokatorzy mogliby później wykupić na własność. Nawołuje do zapewnienia godnych warunków mieszkaniowych wszystkim ludziom niemajętnym, głównie samotnym matkom i seniorom. Przedstawiciele STAN i Piratów mówią, że państwo w krótkim czasie powinno wybudować 100 tys. nowych mieszkań. Także według polityków koalicji Razem mieszkanie nie może być w naszym kraju towarem luksusowym, stąd też należałoby rocznie budować co najmniej ok. 40 tys. nowych lokali. SPD z kolei chce m.in. nieoprocentowanych pożyczek dla młodych małżeństw, które po urodzeniu trzeciego dziecka byłyby automatycznie umarzane.
Ceny nowych mieszkań, a także wynajmów lokali na zasadach rynkowych są już na takim poziomie, że nie stać na nie nawet ludzi o ponadprzeciętnych dochodach. Dla młodych małżeństw, osób samotnych czy ludzi starszych mieszkanie jest dziś dobrem właściwie nieosiągalnym. W tej sytuacji nikogo nie powinno dziwić, że coraz więcej trzydziestolatków nadal mieszka kątem u rodziców i że młodzi ludzie boją się założyć rodzinę, nie mając szansy na własne (lub wynajęte za przystępną cenę) przysłowiowe cztery kąty. Jeżeli porównać ceny nieruchomości i najmów z przeciętnymi dochodami, wypadamy najgorzej w całej Europie. Od lat bardzo mało budujemy, postępowanie administracyjne poprzedzające każdą budowę jest wciąż długie i skomplikowane. Według oceny Banku Światowego, pod względem złożoności procedur i czasu potrzebnego do uzyskania zezwolenia na budowę domu mieszkalnego nasza republika plasuje się na 156. miejscu spośród 190 ocenianych krajów na świecie. To naprawdę mały powód do radości.
Ludzie, których nie stać na budowę domu lub kupno mieszkania i którzy z różnych przyczyn nie chcą płacić coraz bardziej wygórowanych cen najmu, mają jeszcze jedną możliwość – mieszkanie spółdzielcze. Nigdy jednak nie będą faktycznymi właścicielami takiego mieszkania, lokal pozostaje bowiem własnością spółdzielni. Lokatorzy – najemcy są jej członkami – udziałowcami. Pokrywają pod postacią czynszu wyłącznie koszty poniesione przez spółdzielnię w ramach zarządzania mieszkaniami, a więc m.in. koszty remontów czy modernizacji budynków oraz wpłaty mające na celu zgromadzenie środków na przyszłe inwestycje. Mieszkanie spółdzielcze to więc coś pośredniego pomiędzy mieszkaniem własnościowym a mieszkaniem komunalnym. Można je sprzedać, wielu decyzji jednak nie można podejmować bez zgody zarządu spółdzielni. Podczas gdy jeszcze kilka lat temu mieszkalnictwo spółdzielcze miało stosunkowo niewielu zwolenników (większość dorosłych obywateli RC wciąż marzy o własnej nieruchomości, co stanowi w Europie swoisty ewenement), teraz taką opcję wybrałoby dla siebie lub swoich dzieci ponad 20 proc. dorosłych Czechów. Aby nabyć mieszkanie spółdzielcze, wystarczy często uzbierać jedną trzecią jego wartości, resztę ceny spółdzielnia może pokryć kredytem bankowym, który członek spółdzielni spłaca potem nawet przez okres kilkudziesięciu lat. Jeżeli jednak ceny nieruchomości (i stopy kredytowe) będą dalej rosnąć w takim tempie, jak w ostatnich miesiącach, nawet mieszkanie spółdzielcze może okazać się dla sporej części obywateli nieosiągalne. Chyba że zdecydują się na zaciągnięcie specjalnego kredytu w którejś z budowlanych kas oszczędności (można w ten sposób pożyczyć nawet 3,5 mln koron na okres 25 lat). W kwietniu ub. roku Ministerstwo ds. Rozwoju Regionalnego opracowało dokument dotyczący mieszkalnictwa w RC pn. Koncepcja 2021+. Zapowiada m.in. wdrożenie nowego programu inwestycyjnego, który umożliwiłby dynamiczniejszy rozwój spółdzielczości mieszkaniowej. Czy w obliczu grożącej w Europie recesji i w czasach postępującej inflacji program doczeka się realizacji, na razie trudno przewidzieć.