Tydzień roboczy ma u nas
40 godzin. Dużo to czy w sam raz?
Już dwa lata temu przedstawiciele Czeskiej Partii Socjaldemokratycznej i związków zawodowych dyskutowali o możliwości skrócenia czasu pracy do 7,5 godz. dziennie. Obecnie pracujemy bowiem o ok. 400 godzin rocznie więcej, aniżeli chociażby nasi niemieccy sąsiedzi. Na poziom wydajności raczej się to jednak nie przekłada. Warto dodać, że długość czasu pracy w RC niewiele różni się od obowiązującego trybu w innych państwach Unii Europejskiej. Nie tylko na Starym Kontynencie, ale w wielu krajach na całym świecie standardem jest ośmiogodzinny dzień pracy. U nas zresztą obowiązuje on od ponad stu lat, ustawowo wprowadzono go już w 1918 roku. Nie trzeba dodawać, że wydajność pracy jest obecnie nieporównywalnie wyższa, nieporównywalne są też warunki pracy.
Tak czy owak, ciągle pracujemy bardzo dużo. Kolejne rewolucje przemysłowe stosunkowo niewiele w tej materii zmieniły. A rodzą się nowe technologie, automatyzacja i cyfryzacja są w naszym życiu praktycznie wszechobecne, czas więc najwyższy, aby to wszystko znalazło konkretne przełożenie na czas, jaki jesteśmy zmuszeni spędzać w pracy. Póki co niektórzy ekonomiści nieśmiało przewidują, że czterodniowy tydzień pracy będzie powszechny we wszystkich rozwiniętych krajach jeszcze w tym stuleciu... A przecież już wiele lat temu zostało naukowo dowiedzione, że przeciętny pracownik jest w stanie wykorzystać efektywnie zaledwie 40 proc. czasu pracy. Każde zajęcie wykonywane przez 8 godzin dziennie musi, zdaniem psychologów, wcześniej czy później wywołać syndrom wypalenia i długotrwały, szkodliwy dla zdrowia stres. Warto dodać w tym miejscu, że o kilka godzin mniej od nas pracują już teraz na przykład Belgowie, Niemcy, Duńczycy, Francuzi czy Finowie. Zgodnie z prawem unijnym pracownik może w ciągu tygodnia pracować maksymalnie 48 godzin z nadgodzinami włącznie. To też całkiem sporo.
Cały tekst w najbliższym, wtorkowym "Głosie" w rubryce "Grosz do grosza". Autor: Henryka Bittmar