Jednym z ważnych wyzwań,
przed którymi stanie nowa władza w RC, będzie konieczność rozwiązywania problemu
mieszkaniowego. Warto dodać, że nie pojawił się on znienacka, ale narastał przez
wiele lat.
Kolejne rządy szafowały bardziej lub mniej realnymi obietnicami, zapowiadały budowę tanich mieszkań komunalnych, lokali, które mogliby nabywać na własność lub wynajmować także ludzie niemajętni, młode rodziny czy żyjący ze skromnych emerytur seniorzy. Rządzący zawsze też ubolewali, że skomplikowane i ciągnące się miesiącami postępowanie budowlane zraża do budowy domów mieszkalnych zarówno dużych inwestorów, jak i władze samorządowe czy osoby fizyczne. Co prawda w lipcu Izba Poselska przegłosowała wreszcie nowe prawo budowlane, zdaniem wielu ekspertów jest ono jednak ciągle mocno niedoskonałe. Z problemami mieszkaniowymi przyjdzie się Czechom, Morawianom i Ślązakom borykać także w najbliższych latach. Swoje zrobią niestety inflacja i rosnące ceny prawie wszystkich towarów i usług.
Na przestrzeni ostatnich trzech lat ceny mieszkań szybowały w górę we wszystkich miastach wojewódzkich (ale nie tylko tam). Najdotkliwiej dało się to we znaki mieszkańcom Ujścia nad Łabą, gdzie za mieszkania trzeba dziś zapłacić ponad dwa razy więcej, aniżeli w 2018 roku. W Brnie ceny lokali mieszkalnych podskoczyły o 69 proc., w Pradze o 37,8 proc., w Karlowych Warach o niespełna 50 proc., zaś w Ostrawie o ponad 98 proc. Takie horrendalne podwyżki sprawiają, że dom czy mieszkanie to nawet dla średnio zamożnych ludzi towar luksusowy i praktycznie niedostępny. Podczas gdy trzy lata temu w stolicy za mieszkanie o powierzchni 78 metrów kwadratowych trzeba było zapłacić 5,8 mln koron, obecnie takie lokum to wydatek – bagatela – 8,8 milionów. Kogo na to stać? Odpowiedź jest prosta: prawie nikogo. A przecież nie od dziś wiadomo, że dostępność mieszkań jest tym czynnikiem, który najmocniej i bezpośrednio wpływa na jakość życia konkretnej społeczności.
Cały artykuł we wtorkowym, papierowym wydaniu gazety w rubryce „Grosz do grosza”.