70 lat temu zmarł Julian Tuwim. Jego ostatnie słowa to: Ze względów oszczędnościowych polecam zgasić światłość wiekuistą | 27.12.2023
70 lat temu – 27 grudnia 1953 roku – zmarł w
Zakopanem Julian Tuwim. Ostatniego
dnia życia na kawiarnianej serwetce poeta zapisał swoje ostatnie zdanie: „Ze
względów oszczędnościowych polecam zgasić światłość wiekuistą...”.
Ten tekst przeczytasz za 3 min. 15 s
Julian Tuwim przed księgarnią. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Sylwestra 1953
roku Tuwim miał
spędzić w Zakopanem z Ludwikiem Morstinem i jego żoną. Jak pisze Mariusz
Urbanek w książce „Tuwim. Wylękniony bluźnierca” (Iskry, 2013), poeta
miał przeczucie, że nadchodzący rok 1954 będzie dla niego szczęśliwy. Na
początku grudnia poeta wziął udział w pogrzebie Konstantego Ildefonsa
Gałczyńskiego. Tuwim boleśnie przeżył śmierć młodszego kolegi,
z którym niemal całe życie przyjaźnił się i spierał. Na pogrzebie płakał,
zerwał na pamiątkę listek z wieńca, potem napisał wiersz „Hołdy”, ostatni w
życiu, poświęcony właśnie Gałczyńskiemu.
Po śmierci
Gałczyńskiego Tuwim był w depresji, skarżył się na serce, ale
lekarz, który go zbadał, nie dostrzegł nic groźnego. 17 grudnia poeta wraz z
żoną wyjechali do Zakopanego, gdzie czekali już na nich przyjaciele, m.in.
Seweryn Polak i Jan Marcin Szancer. Przedpołudnia spędzali tak jak Tuwim lubił,
przy „tycim” kieliszku wódki w „Jędrusiu” albo „Kmicicu”, rozmawiali o
literaturze i tłumaczeniach. Tuwim nie dawał się namówić na żadne dłuższe
spacery. Gdy raz żonie udało się go wyciągnąć do Doliny Kościeliskiej, wyszedł
na chwilę z samochodu, rozejrzał się i zarządził odwrót. – Tylko z okna knajpy
cenię widoki – miał powiedzieć.
Wigilię
spędzili w pensjonacie, gdzie Tuwim wypatrywał pierwszej gwiazdki, dzielił się
ze wszystkimi opłatkiem. – Bo chociaż jestem Żyd, jestem przecież Polak – miał
powiedzieć. W pierwszy dzień świąt z przyjaciółmi zrobili ognisko, słuchali w
pensjonacie operowych arii. Tuwim zastanawiał się nad właściwym słowem
przekładu słowa „buria” w "Wieczorze zimowym" Puszkina – czy lepiej
będzie przetłumaczyć to jako „burza”, czy raczej „zamieć”. W Zakopanem czuło
się, że nadchodzi halny.
27 grudnia
ciepły wiatr stopił śnieg, a Tuwim skarżył się na chandrę. Przedpołudnie
spędził m.in. z Szancerem w jednej z zakopiańskich knajp. To wtedy napisał na
serwetce zdanie, jak się okazało – ostatnie zapisane przez niego słowa: „Ze
względów oszczędnościowych polecam zgasić światłość wiekuistą…”. Wypił więcej
niż zazwyczaj – kilka dużych kieliszków wódki, prosił kolegów, żeby nie mówili
o tym jego żonie. Stefania Tuwim i tak zauważyła, że wypił więcej niż miał
zwyczaj pić – poeta sprawiał wrażenie rozdrażnionego, poruszał się niepewnym
krokiem. Stefania odwiozła go do pensjonatu „Halama”, położyła do łóżka,
wydawało się, że wszystko wraca do normy.Około godziny
trzeciej Eugeniusz Żytomirski, który także mieszkał w „Halamie”, usłyszał
wołanie Stefanii Tuwim o ratunek. Wezwano pogotowie, które
przyjechało już po kilku minutach, od razu zjawiła się też lekarza z
sąsiedniego pensjonatu. Nic to nie dało. Tuwim zmarł na wylew krwi do mózgu. –
Około godziny wpół do czwartej stałem przy łóżku poety i patrzyłem na
zaskoczoną przez śmierć, tragiczną twarz – wspominał Seweryn Pollak.