piątek, 19 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Alfa, Leonii, Tytusa| CZ: Rostislav
Glos Live
/
Nahoru

Pop Art 257: Powrót "Detektywa" | 27.01.2019

Długie zimowe wieczory można spędzać na różne sposoby. Propozycje warte rozpatrzenia w najnowszym Pop Arcie. Zapraszam.

Ten tekst przeczytasz za 4 min. 30 s
Mahershala Ali w roli głównej serialu "Detektyw". Fot. mat. prasowe

RECENZJE

DETEKTYW (3. sezon)

To jeden z najbardziej klimatycznych seriali kryminalnych ostatnich lat. Właśnie w stacji HBO z licencją na Polskę i Czechy można śledzić trzeci sezon „Detektywa” (w oryginale „True Detective”, w czeskiej wersji „Temný případ”). Przy słowie „serial” niejedni pomyślą, że w trakcie jego oglądania można prasować, odkurzać czy się golić. Z „Detektywem” wyłącznie na własne ryzyko.

Nic Pizzolatto zauroczył fanów mrocznych kryminałów pierwszą odsłoną „Detektywa”. Zjawiskowy serial z dwójką nieortodoksyjnych detektywów granych przez Matthewa McConaughey’ego i Woody’ego Harrelsona zdobył rzesze wielbicieli na całym świecie. Zanim na ekranach pojawił się „Detektyw”, określenie „leniwa akcja” potencjalnych widzów raczej zniechęcało. Dopiero długie rozmowy Rusty’ego i Marty’ego w samochodzie, rytuały z piwem marki Seventh Star, szukanie mistycznego miejsca zwanego „Carcosa” zmieniły podejście do stereotypów filmowych. Niestety Pizzolatto nie podołał wyzwaniu, bo drugi sezon „Detektywa” – z nowymi bohaterami i nową akcją – dosłownie trzeba było przecierpieć. Na błędach uczymy się wszyscy, jedni lepiej inni gorzej. Pizzolatto należy do tej pierwszej grupy – nowy „Detektyw” wciąga jeszcze mocniej od pierwowzoru.

Na początku lat 80. w Ozark ginie dwójka dzieci. Śledztwo prowadzą czarnoskóry policjant Wayne Hays (Mahershala Ali) i Roland West (Stephen Dorff). Mahershala Ali, który w 2017 roku otrzymał Oscara za drugoplanową rolę w filmie „Moonlight”, dostał od twórców „Detektywa” trudne zlecenie: zagrać w aż trzech liniach czasowych. Pisałem na wstępie o prasowaniu. „Detektyw” wymaga absolutnego skupienia, ciągłego analizowania przebiegu wydarzeń – tak, jak zresztą robią to od początku obaj prowadzący śledztwo policjanci. W małej mieścinie, gdzie wszyscy ze wszystkimi się znają, rodzą się szybkie, często zbyt pochopne pytania i co za tym idzie, łatwo narzucające się odpowiedzi. W trzecim sezonie „Detektyw” nawiązał do stylistyki z pierwszej odsłony. Wróciły długie dialogi, a klimatyczna kamera zamieniła się w pędzel impresjonisty. Chłonąc łapczywie ulotne chwile, uświadomiłem sobie po emisji drugiego odcinka, że najważniejsze dopiero przed widzem. To, co Pizzolatto próbuje nam sprzedać, jest zaledwie okruchem wydarzeń, które zostaną rozegrane w finale ośmioodcinkowego serialu.

THOM YORKE – Suspiria

Lider brytyjskiej grupy Radiohead, Thom Yorke, po długich namowach dał się przekonać do nagrania ścieżki dźwiękowej do horroru „Suspiria”. Remake słynnego włoskiego filmu z 1977 roku, który zauroczył w swoim czasie m.in. polskiego reżysera Romana Polańskiego, powstał pod auspicjami Luca Guadagnino. Kto nie obejrzał nowej wersji, przynajmniej nie musi żałować zmarnowanego czasu. To fatalne kino. Z muzyką do filmu jest jednak zupełnie na odwrót. Thom Yorke poszczególne utwory skomponował przed rozpoczęciem kręcenia filmu, mając świadomość, że chodzi o psychologiczny horror, w którym rzeczywistość i jawa lubią się jak kawa z mlekiem.

Dwupłytowy album jest świadectwem weny twórczej wokalisty Radiohead. Thom Yorke w zasadzie zrezygnował z powtórek muzycznych, tak typowych dla ścieżek dźwiękowych do filmów. Krótkie utwory przeplatają się z nieco dłuższymi pejzażami, mainstream z awangardą. Fani Radiohead znajdą na tym albumie kilka prawdziwych smaczków – kompozycji zaśpiewanych przez Yorkea w klamrach typowych dla tego kultowego zespołu. Zwłaszcza „Open Again” i „Unmade” robią kolosalne wrażenie. W osamotnieniu, wyrwany żywcem z albumu, mógłby tętnić własnym życiem również tytułowy temat „Suspiria”. Większość płyty wymaga jednak skupienia, ba, nawet poświęcenia.Yorke w egzystencjalnych przekazach postawił na instrumentalny ambient. W tle, tak jak w filmie, słychać często tajemnicze odgłosy, dialogi. To najtrudniejsze fragmenty, warto jednak podjąć wyzwanie. „Suspirii” świetnie słucha się w domu, najlepiej po zmroku. Najgorszy pomysł to odtwarzanie albumu w samochodzie, zwłaszcza na naszych dziurawych drogach, bo łatwo nabawić się wtedy nerwicy.

Janusz Bittmar

Cały najnowszy Pop Art w ostatnim, drukowanym wydaniu gazety.


Może Cię zainteresować.