czwartek, 25 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Jarosława, Marka, Wiki| CZ: Marek
Glos Live
/
Nahoru

Rozmowa z reżyserem Bogdanem Kokotkiem: Cieszmy się chwilą, która trwa teraz | 23.02.2022

Scena Polska Teatru Cieszyńskiego 26 lutego o godz. 17:30 wystawi premierę sztuki „Nasze miasto”  Thorntona Wildera w reżyserii Bogdana Kokotka. Reżyser dzieli się przemyśleniami o tej inscenizacji, która porusza poważne i wzruszające tematy, ale też nie pozostawia widza bez nadziei. 

Ten tekst przeczytasz za 3 min. 15 s
Reżyser Bogdan Kokotek podczas prób w teatrze. Fot. Karin Dziadek
 

Przygotowujecie bardzo smutne i wzruszające przedstawienie.

Dlaczego smutne? Myślę, że optymistyczne. Sztuka Thorntona Wildera jest o tym, że nasze życie jest piękne i warto je doceniać, póki je mamy. Jeśli żyjemy, to jest też i nadzieja, że będziemy szczęśliwi. O ile oczywiście docenimy to, co mamy. 
 

Niemniej jednak trudno nie wzruszyć się, czytając tę przejmującą sztukę.

To prawda. Wzruszające jest to, że nie znamy dnia ani godziny i dlatego warto docenić to, co jest w danej chwili. Nigdy nie wiadomo, co będzie jutro. 
 

Tematem „Naszego miasta” jest życie w całym swej pięknej, spontanicznej i codziennej odsłonie, ale również śmierć, dotkliwa i nagła strata najbliższych. Do kogo adresujesz to przedstawienie? Czy myślisz, że spektakl mogą obejrzeć również młodzi widzowie?

Przesłanie tego przedstawienia jest wymowne i powinno trafić do wszystkich widzów, niezależnie od wieku. Zapewne odbiorcy bardziej doświadczeni życiem chętniej zastanowią się nad tym tematem. Odbiór tego spektaklu zapewne będzie większym wyzwaniem dla młodzieży szkolnej, choć tu powinien pomóc fakt, że głównymi bohaterami sztuki jest właśnie para nastolatków, a później młodzi ludzie wkraczający w dorosłość. 
 

Jesteś reżyserem tego przedstawienia, a zarazem grasz w nim… reżysera. To sztuka napisana w dość nietypowy sposób, której świat przedstawiony rozgrywa niejako pod dyktando kierownika, nazywanego też reżyserem i narratorem – czyli przewodnika po wszystkich miejscach akcji „Naszego miasta”, zarówno w świecie żywych, jak i w zaświatach. Szczególna jest również scenografia, a właściwie jej wymowny brak… 

Brak scenografii lub jej ograniczenie do minimum to pomysł samego autora,  Thorntona Wildera, który w ten sposób chciał skupić uwagę na tym, co najważniejsze w tej sztuce, czyli na ludziach. Dlatego doradzał w didaskaliach, by maksymalnie zredukować wszystko, co niepotrzebne. My w rozwiązaniach scenograficznych zbliżamy się do tych zaleceń. Wilder sugerował, by użyć drabin, my z kolei skorzystamy ze schodów, które są wygodniejsze dla aktorów. Jednak kierunek jest podobny. Stosunki międzyludzkie uwypukli w naszej inscenizacji także muzyka.
 

W „Naszym mieście” zostało sportretowane małe amerykańskie miasteczko i jego mieszkańcy około sto lat temu, choć przecież akcja równie dobrze mogłaby rozgrywać teraz, gdzieś na Śląsku Cieszyńskim. 

Oczywiście, to znów pomysł Wildera, który pisał tak, by ta historia mogła rozegrać się w każdym innym czasie i miejscu. O dziwo, autorowi udało się to niełatwe zadanie, bo „Nasze miasto” jest do dzisiaj szalenie popularne i grane w teatrach wielu krajów. Nie zmienił tego nawet upływający czas, a także fakt, że jednym z poważnych tematów tej sztuki jest śmierć. Jednak Wilder przekonuje: nie powinniśmy bać się tego, co nieuchronnie nadejdzie, ale cieszyć się chwilą, która trwa teraz.
 

Rozmawiała: Małgorzata Bryl-Sikorska





Może Cię zainteresować.