Cierlickie Lato Filmowe, czyli filmowa uczta w deszczowy weekend | 14.09.2024
Gości, którzy w ulewny piątkowy wieczór
przyszli do kina Wolność w Cierlicku, witał czerwony dywan z prawdziwego zdarzenia. Oficjalne
otwarcie kolejnego już Cierlickiego Lata Filmowego przyciągnęło tłumy –
widzowie we wnętrzu budynku zaczęli gromadzić się już na godzinę przed wyprzedanym seansem
hitowej produkcji Jiřego Mádla, obrazu „Vlny”. Organizatorami wydarzenia, które potrwa do niedzieli, są Stowarzyszenie Młodzieży Polskiej w RC, Kongres Polaków w RC i gmina Cierlicko.
Ten tekst przeczytasz za 3 min. 30 s
Pełna sala kina Wolność. Bezcenne. Fot. Krzysztof Rojowski
Cierlicko to jedna z nielicznych gmin na terenie Zaolzia, gdzie wciąż działa małe
kameralne kino. Sala ze srebrnym ekranem w tamtejszym Domu Kultury może
pomieścić 190 osób i na otwarcie tegorocznego popularnego festiwalu wszystkie
wejściówki wyprzedały się na pniu. – Nawet w dzisiejszych czasach, pełne kino w
piątkowy wieczór to duży powód do zadowolenia – mówi przed zgromadzoną publiką
Ela Štěrba-Molenda, szefowa przeglądu.
Cierlickie Lato Filmowe to wydarzenie, które zostało
„reaktywowane” przed czterema laty. – Oryginalna impreza powstała przed
trzydziestu laty i odbywała się do 2004 roku. Potem przeniosła się do Trzyńca,
a jeszcze później mieliśmy Babie Lato Filmowe, które po raz ostatni odbyło się
w Bystrzycy – przypomina Štěrba-Molenda w rozmowie z „Głosem”.
Ela Štěrba-Molenda w towarzystwie wójta Dawida Bieguna, Martina Novosada i wolontariuszy. Fot. K. Rojowski
Pomysł na powrót do pierwotnej koncepcji zrodził się w
czasie pandemii. – W 2020 roku mieliśmy przygotowany program przeglądu Kino na
Granicy. Granica została jednak zamknięta i trzeba było wszystko odwoływać.
Pomyśleliśmy jednak, że wydarzenie, w okrojonej formie, można zorganizować po
czeskiej stronie. Po prostu chcieliśmy pokazać te filmy w nieco mniejszej
skali. Zarówno ja, jak i Martin (Novosad - dop. red.) jesteśmy z Cierlicka i
skoro przecież mamy tutaj kino, to szkoda by go było nie wykorzystać. Więc tak, CieLaF można nazwać echami Kina na Granicy – opowiada nasza
rozmówczyni.
W tym roku w repertuarze – obok wspomnianej produkcji
„Vlny” Jiřego Mádla, którą
recenzowaliśmy na łamach „Głosu” – znalazły się inne uznane filmy z Polski,
Czech i Słowacji. Między innymi: „Czerwone Maki” w reżyserii Krzysztofa
Łukasiewicza, „Influencerky” Szymona Gonery, „Kos” Pawła Maślony czy
„Zahradníkův rok” Jiřego Havelki. Nie brakuje także seansów dla najmłodszych –
ci mogą obejrzeć „Czarodzieja Kajtka” czy „Život k sežrání”.
– Nasz repertuar to najnowsze kino polskie, czeskie i
słowackie w pigułce. Staramy się dobierać filmy pod kątem osób, które w ciągu
roku nie mają czasu śledzić świeżych produkcji, a tutaj w ciągu weekendu mogą
nadrobić zaległości. Taki sam cel był zresztą przed laty – tłumaczy „Głosowi”
Ela Štěrba-Molenda. Tę łączność z dawnymi edycjami zapewnia także kilka
archiwalnych zdjęć wystawionych w małej salce konferencyjnej w cierlickim Domu
Kultury.
Widzowie na czerwonym dywanie, tak jak przystało na filmowy festiwal z prawdziwego zdarzenia. Fot. K. Rojowski
Tegoroczny CieLaF zaplanowano na cztery dni – od czwartku
do niedzieli (12-15 września). Pierwszy z nich był jednak pewną „rozgrzewką”
przed hucznym piątkowym otwarciem, na które przyszedł między innymi wójt
Cierlicka David Biegun wraz z małżonką. Na scenie w sali kinowej wręczył dwa
bukiety kwiatów. Pierwszy przekazał Eli Štěrbie-Molendzie, gratulując jej
organizacji wydarzenia. – Ela z całym swoim zespołem wykonała świetną pracę.
Załatwiła świetne filmy, wsparcie wolontariuszy, a nawet pogodę. Jest idealna
do oglądania – zaznaczał. Co ciekawe, drugi bukiet trafił do… małżonki wójta. Jak
mówił ze sceny, dzień wcześniej małżeństwo obchodziło szesnastą rocznicę ślubu.
Krzysztof Rojowski