wtorek, 11 lutego 2025
Imieniny: PL: Bernadetty, Marii, Olgierda| CZ: Božena
Glos Live
/
Nahoru

Bronisław Liberda – człowiek spełniony | 15.01.2025

Bronisławowi Liberdzie, nietuzinkowej postaci świata kultury, został poświęcony wykład Międzygeneracyjnego Uniwersytetu Regionalnego PZKO (MUR), jaki w czwartek 9 stycznia w czeskocieszyńskim klubie „Dziupla” poprowadziła Renata Putzlacher, poetka, tłumaczka i publicystka. – To dla mnie bardzo osobiste spotkanie – wyznała dzieląc się z publicznością swoimi wspomnieniami o wyjątkowym zaolziańskim malarzu, ilustratorze, muzyku i reżyserze, który przez lata rysował m.in. dla „Głosu Ludu”.

Ten tekst przeczytasz za 8 min. 45 s
Postać Bronisława Liberdy przypomniała w „Dziupli” Renata Putzlacher (z pierwsza z lewej). Fot. Łukasz Klimaniec
Styczniowy wykład MUR-u spotkał się z bardzo dużym zainteresowaniem – w klubie „Dziupla” zjawili się słuchacze z różnych stron regionu, którzy znali zmarłego w 2020 roku Bronisława Liberdę. Renata Putzlacher zabrała publiczność w osobistą podróż po życiu malarza i rysownika, z którym po raz pierwszy zetknęła się w Teatrze Lalek „Bajka”. – Znaliśmy się z Bronkiem także z osiedla, spotykaliśmy się w sklepie czy w kiosku, gdzie były numery pism, w których Bronek publikował swoje obrazki – przyznała.

Wzruszający zapach kadzidła

Bronisław Liberda urodził się w 1937 roku. Był świadkiem czasów, kiedy powstawały zaolziańskie pisma i organizacje („Głos Ludu”, „Zwrot”, PZKO, Sekcja Literacko-Artystyczna przy ZG PZKO, Teatr Lalek „Bajka”, Scena Polska), w których potem aktywnie się udzielał.

„Urodziłem się w sobotę, 28 sierpnia 1937 roku w Trzyńcu. Urodziłem się bez instruktarzu obsługi i do dziś są ze mną kłopoty” – pisał w notkach. Wskazywał, że jego dziadek nazywał się Konrad Dänemark. „Z takiej polskiej rodziny pochodzę… Kim jestem?” – pytał siebie w swoich zapiskach. Uważał, że nazwisko, imię, narodowość i religia są pamiątką po rodzicach. – Tej pamiątki strzegę i nikt mi jej nie zabierze. Kto się jej zrzeka, zrzeka się rodziców – podkreślał w zapiskach.

Fot. Łukasz Klimaniec

Renata Putzlacher wyznała, że to stwierdzenie jest jej bliskie, bowiem jej przodkowie ze strony dziadka pochodzili z Grazu, ale cała rodzina jej mamy wywodzi się z polskiej strony Śląska Cieszyńskiego.– Mama mojego taty pochodzi z Ustronia, a moja mama ze Skoczowa, więc Śląsk Cieszyński jest moją małą ojczyzną – przypomniała.

Sam Liberda podkreślał, że jego ojciec wywodził się z rodziny robotniczej, był komunistą i pracował w Hucie Trzynieckiej. Jego matka pochodziła z rodziny, w której dziadek był szewcem i organistą w kościółku w Lesznej Górnej. „Przychodziłem tu z nim, siadałem obok niego przy organach i słuchałem muzyki oglądając nabożeństwo. Tu rodziło się moje zamiłowanie do muzyki i mistyki. Sam potem byłem organistą, a w dzieciństwie ministrantem. Do dziś wzruszają mnie zapach kadzidła i muzyka organowa” – pisał Bronisław Liberda.

Chciał być kompozytorem. W wieku 13 lat napisał utwór na fortepian. Zdawał nawet egzamin na akademię muzyczną w Brnie. „Przyjęliby mnie, gdybym ukończył ostatni rok konserwatorium. Niestety tata postanowił, że będę nauczycielem (co za pomyłka!). Z muzyką nie rozstałem się do dziś, towarzyszy mi stale” – zapisał.

Parówki i herbata

Bronisława Liberdę naznaczyła huta. Wyrósł w robotniczym środowisku, jak przyznał – „w krajobrazie dymów, ognia, żelaza”. Choć Beskidy były niedaleko, nie poznał ich za młodu – zakurzona ulica była jego placem zabaw. Po maturze w orłowskiej szkole pedagogicznej tylko przez rok poświęcił się pedagogice. Na szczęście, bo – jak zanotował – „Zaolziacy jako tako się prezentują, a byłoby gorzej, gdybym uczył ich dłużej”.

Urodziłem się w sobotę, 28 sierpnia 1937 roku w Trzyńcu. Urodziłem się bez instruktarzu obsługi i do dziś są ze mną kłopoty 

Od początku zdradzał wielki talent. Paweł Kubisz o 19-letnim Liberdzie pisał na łamach „Głosu Ludu” w 1957 r., że jeśli nie zaniedba swych możliwości, to „może stać się z niego doskonały malarz szkicownik, który, jak to zrobili Franciszek Świder, Rudolf Żebrok czy Gustaw Nowak, przebije się poprzez skorupkę kraju i będzie wystawiał swe prace nie tylko w Cieszynie i Ostrawie, ale i… Pradze. Przejdzie z opłotków regionalnych na trakt ogólnopaństwowy”.

Bronisław Liberda nie tylko nie zaniedbał, ale rozwinął swoje talenty. Dusza artystyczna ciągnęła go do twórczych zajęć. W Teatrze Lalek „Bajka” został kierownikiem artystycznym, ale tak naprawdę był tam człowiekiem-orkiestrą: reżyserem, scenografem, autorem kukiełek, aktorem, muzykiem. Wprowadził postać żywego człowieka między lalki. Renata Putzlacher przypominając sukcesy i wyjazdy festiwalowe „Bajki” prowadzonej przez Liberdę wskazała, że ta lalkowa scena była znana, lubiana i doceniania. Jednak Liberda nie bał się powiedzieć, że była to praca na marginesie, bo sztuka dla dzieci nie była doceniana.

„Latem, zimą, w pogodę i niepogodę, codziennie odwiedzaliśmy dwie szkoły, montowaliśmy dekoracje, zasłanialiśmy okna i przez godzinę cieszyliśmy, straszyliśmy dzieci. Po przedstawieniu częstowano nas parówkami i herbatą. Opuściłem zespół, gdy zaczynało mi brakować pomysłów i popadałem w stereotypy” – wyznał w notatkach.

Dusza artystyczna ciągnęła go do twórczych zajęć. W Teatrze Lalek „Bajka” został kierownikiem artystycznym, ale tak naprawdę był tam człowiekiem-orkiestrą 

Wspólnie z Kazimierzem Jaworskim i Władysławem Sikorą stworzyli nieformalną grupę „Trójkąt Bermudzki”. On sam malował, a swoje prace wystawiał w Czechach, w Polsce i na Słowacji. W latach 80. został autorem serii wieczorynek dla Telewizji Czechosłowackiej, za które w 1989 roku otrzymał nagrodę na Festiwalu Twórczości Animowanej w Czeskich Budziejowicach. Zasłynął z ponad tysiąca żartów rysunkowych dla dorosłego czytelnika, które miały refleksyjno-filozoficzny charakter. Ale był zdania, żejako plastyk najbardziej przysłużył się dzieciom. Setki ilustracji, seriali w czasopismach, dziesiątki scenografii w teatrze lalek, dobranocki w telewizji… Najwięcej zadowolenia przyniosła mu współpraca z dziecięcym czasopismem „Sluníčko”, gdzie w redakcji spotkał się z czołówką czeskich ilustratorów. Jego prace ukazywały się w renomowanych pisemkach dla dzieci w Czechosłowacji, w Polsce, w ZSRR. „Wszystko skończyło się po aksamitnej rewolucji, kiedy zaczęły się pojawiać kiczowate rysunki z Zachodu” – konstatował.

Pisarz, filozof, myśliciel

Liberda zwracał uwagę na to, że nie jest działaczem, nie organizuje imprez, nie jest folklorystą, ale jest Polakiem. A to dla niego najważniejsze. Był ściśle związany z polską kulturą i polską sztuką, ale jednocześnie cenił sztukę czeską czy słowacką.

– Nigdy nie chciał powiedzieć, że jest pisarzem, filozofem lub myślicielem. Ale jego teksty są piękne literacko – podkreśliła Renata Putzlacher. Zaznaczyła, że Bronisław Liberda był szczodry, miał dobre serce i cieszył się, że młodsza generacja nie zapomina o twórcach z przeszłości. Prezentując zdjęcia – te z archiwum rodzinnego, jak i wykonane przy różnych artystycznych okazjach – Renata Putzlacher opowiadała o życiu Bronisława Liberdy, jego twórczości i podejściu do różnych spraw.

– Gdyby Bronek wiedział, że jest tematem MUR-u, to chyba powiedziałby do nas, mnie i Ewy Sikory: „dziołchy, cóż wy robicie, nie wygłupiejcie się”. Bo zawsze był bardzo skromny – podkreśliła prezentując wydaną w 2022 publikację „Bronisław Liberda. Notatki o życiu, Zaolziu, sztuce i przemijaniu”. Wyznała, że ta książka jest jej długiem wdzięczności, bowiem kilka lat przed śmiercią Liberda wysłał jej swoje notatki. – Tych notatek jest mnóstwo, a trzeba było wybrać. Wybrałam takie, za które Bronek by się nie wstydził – stwierdziła.

Kilka z nich słuchacze MUR-u mieli okazję przeczytać podczas prezentacji. I przyznać, że niektóre nie straciły na czasie…
Złote myśli Bronisława Liberdy
„Demokracja jest chwilą odpoczynku dla dyktatorów” (1992)
„Im głupszy naród, tym silniejszy polityk. Głupota sprzyja władzy” (2005)
„Lepiej być zapomnianym, niż źle zapamiętanym. Lepiej być dobrym człowiekiem, niż dobrym plastykiem” (2006)
„Kto chce coś znaczyć na Zaolziu, musi być ewangelikiem i folklorystą” (2009)
„Koniec świata, o którym teraz głośno, zaczyna się w naszych sercach. Lodówki mamy pełne, a serca puste” (2012)
„W demokracji widać wszystkie wady, o których w czasach totalitaryzmu nie wiedzieliśmy. Trzymaliśmy się razem i czekaliśmy na lepsze czasy. Teraz je mamy. Każdy dba o swoją karierę, kłócimy się, zazdrościmy sobie sukcesów, odradza się szowinizm, rasizm, brakuje tolerancji. Dziś wszystko można, wszystkiego jest w bród, ale czegoś brakuje. Solidarności, współczucia, kultury” (2013)
„Sens życia jest w rodzinie” (2014) 



Może Cię zainteresować.