Stare
gwarowe godki, ale też współczesne opowieści napisane po cieszyńsku brzmiały w
czwartek i w piątek w sali Domu Narodowego w Cieszynie podczas tegorocznych
przesłuchań Konkursu Gwar „Po cieszyńsku, po obu stronach Olzy”. Nazwiska osób,
które zaprezentują się 14 bm. w finale w jabłonkowskim ratuszu, będą znane
najpóźniej w sobotę przed południem.
Konkurs,
który w tym roku ma już swoją 20. edycję, został zainicjowany przez śp. Zbigniewa
Worka z Czechowic-Dziedzic, ówczesnego prezesa Zarządu Górnośląskiego Oddziału
Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” w Katowicach, który do dziś organizuje to
wydarzanie przy współpracy z PZKO, jego Sekcją Ludoznawczą i Cieszyńskim
Ośrodkiem Kultury „Dom Narodowy”.
– Konkurs
skierowany jest do dzieci i młodzieży wszystkich typów placówek edukacyjnych i
szkół w Polsce oraz w RC. Zachęcamy nauczycieli, wychowawców, pracowników
kultury, a szczególnie rodziców i dziadków, żeby włączali się w przygotowanie
dzieci i młodzieży szkolnej do udziału w tym konkursie, zachęcali ich do
mówienia językiem ojców i praojców, ubierania autentycznych strojów – przypomniał
w piątek Klaudiusz Zawada, moderator przesłuchań.
Konkurs gwary | Zdjęcia: Norbert Dąbkowski
GALERIE Konkurs gwary
Agnieszka
Pawlitko, która od wielu lat towarzyszy mu w tej roli, przyznała w rozmowie z
„Głosem”, że chociaż konkurs ma już dwudziestoletnią historię, to każda edycja
jest inna. – Spotkaliśmy się z pandemią, był czas, kiedy były przesłuchania
on-line. Muszę co prawda przyznać, że przed pandemią było więcej zgłoszeń, to
jednak te, które mamy teraz, są bardzo wartościowe i pochodzą z całego Śląska
Cieszyńskiego. Mocno zaangażowane jest również Zaolzie, które bardzo licznie
się tutaj prezentuje. W tym roku tylko z Jabłonkowa przyjechało aż 16 uczestników.
Z polskiej strony bardzo fajnie przygotowały się z kolei przedszkola. Jest np.
bardzo mocna grupa z Ustronia, która co roku bierze udział w tym wydarzeniu. Cieszy
nas, że rodzicom i nauczycielom chce się pracować z dziećmi na tym polu – podkreśliła
Agnieszka Pawlitko.
Dorota
Jansa, nauczycielka języka polskiego w Szkole Podstawowej im. Henryka
Sienkiewicza w Jabłonkowie, przyznała, że rzeczywiście przygotowania odbywają
się na wielu frontach.
– Zaczynamy
bardzo wcześnie, już we wrześniu. Dzieci często wybierają sobie teksty w domu,
bo też proponujemy im, żeby w rodzinie szukały inspiracji, a może nawet autora wypowiedzi.
Potem razem z pozostałymi polonistkami uczymy ich tego w szkole. One tym żyją, wzajemnie
się pilnują, przesłuchują, a nawet sobie doradzają. Prócz tego często pracują
jeszcze w domu z rodzicami – zdradziła jabłonkowskie know-how Dorota Jansa. Jak
dodała, plusem jest to, że do szkoły w Jabłonkowie przychodzą uczniowie, którzy
mają na tym polu już pewne doświadczenie. W konkursie „Po cieszyńsku, po obu
stronach Olzy” brali bowiem udział, kiedy chodzili jeszcze np. do małoklasówki
w Bukowcu.
Uczestnicy
startowali jak co roku w kilku kategoriach wiekowych oraz grupowych. Ich
występy oceniało jury w składzie: przewodnicząca prof. Jadwiga Wronicz, Tomasz
Sochacki, Jadwiga Palowska, Leszek Richter i sekretarz Adam Cekiera.
– Przez
te dwa dni byliśmy świadkami powrotu kultury rodzimej, która od pokoleń w tym
regionie istnieje i która się nam tutaj objawiła. Jestem pod wrażeniem, że
młodzież tak chętnie i ze zrozumieniem – bo to jednak się wyczuwa – potrafiła
opowiadać o kulturze, która jednak jest już przeszłą kulturą – podsumowała dla
„Głosu” prof. Jadwiga Wronicz. Dodała, że w tegorocznej edycji Zaolzie
zdecydowanie górowało. Wyżej też oceniła wypowiedzi indywidualne od scenek
zbiorowych, nad którymi, jej zdaniem, warto byłoby jeszcze popracować.