Autorem mistrzowskich replik klejnotów koronacyjnych jest jeden z najwybitniejszych czeskich i równocześnie europejskich złotników, nazywany też legendą wśród jubilerów, Jiří Urban. Spod jego palców wyszły bowiem m.in. klejnoty dla królowej angielskiej Elżbiety II, krzyż dla papieża Jana Pawła II czy replika korony cesarskiej Świętej Rzeszy Rzymskiej. Dokładna replika miecza koronacyjnego jest natomiast dziełem płatnerza Patricka Bárty. 

Historia czeskich insygniów koronacyjnych związana jest z Karolem IV, pierwszym królem czeskim, który stał się również cesarzem rzymskim. To właśnie od czasów jego panowania zaczęto używać podczas ceremonii koronacyjnych oprócz korony świętowacławskiej również berło i jabłko. Zwyczaj ten przetrwał aż do początku XVII wieku, kiedy to cesarz Maciej Habsburg jako ostatni został z nimi sportretowany. Podczas wojny trzydziestoletniej berło i jabłko trafiły do Wiednia, gdzie znajdują się do dziś. Natomiast ostatnim królem, na którego głowę nałożono koronę św. Wacława, był w 1836 roku Ferdynand V Dobrotliwy. 

Wystawa w jabłonkowskim Muzeum Biblii pozwala prześledzić losy dwudziestu dwu władców czeskich, którzy po Karolu IV nosili na swoich skroniach świętowacławską koronę. Spośród eksponatów godnych uwagi, w pierwszej kolejności należy wymienić replikę miecza koronacyjnego, a następnie wzór Orderu Złotego Runa i Włóczni Longina, kopie uroczystej sukni Marii Teresy oraz płaszcza koronacyjnego Ferdynanda II czy oficjalną replikę Praskiego Dzieciątka Jezus. 

– Sprowadzenie do Jabłonkowa wystawy takiego formatu wymagało ogromnego zaangażowania zarówno od strony organizacyjnej, finansowej, technicznej, jak i bezpieczeństwa. Pertraktacje o wypożyczeniu ekspozycji były procesem bardzo złożonym i prowadziliśmy je z jej właścicielem z Liberca przez trzy lata  – zdradził „Głosowi” dyrektor Muzeum Biblii Petr Hamrozi.

Ekspozycja przybliżająca symbole władzy królewskiej oraz przekrój historii państwa czeskiego na przestrzeni pięciu wieków czynna jest codziennie do 30 stycznia 2023 roku. Ponieważ wystawę można zwiedzać w najwyżej 10-osobowych grupach, warto zamówić bilet z wyprzedzeniem. 

 

 

Fot. Norbert Dąbkowski