piątek, 19 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Alfa, Leonii, Tytusa| CZ: Rostislav
Glos Live
/
Nahoru

Janina Rzyman. Taniec był jej pasją i życiem | 15.02.2023

W piątek w sali obrzędów pogrzebowych w Suchej Górnej odbył się pogrzeb Janiny Rzyman, niestrudzonej społeczniczki zaangażowanej w działalność Miejscowego Koła PZKO w Suchej Górnej przez 60 lat – w zespole tanecznym, zespole kabaretowym chóru „Sucha”, Klubie Kobiet czy zarządzie koła. 


Ten tekst przeczytasz za 5 min. 30 s
Janina Rzyman w Jastrzębiu-Zdroju w 2004 roku i czteroletnia Janka Zyder w swoim pierwszym stroju. Fot. arch. pryw. Bronisława Zydera

Janina Rzyman, wówczas jeszcze Zyder, rozpoczynała jako tancerka zespołu tanecznego. Wkrótce została jego kierowniczką. Dzięki 35-letniej pracy z zespołem, który jeszcze w czasie jej kierownictwa przyjął nazwę ZPiT „Suszanie”, była znana i rozpoznawana w całym regionie, a często również poza nim. Ci, których uczyła zarówno pierwszych kroków tanecznych, jak i bardziej wymyślnych choreografii, zachowali ją w swojej pamięci nie tylko jako wymagającą nauczycielkę tańca, ale też jako wspaniałą koleżankę, „starszą siostrę”, „mamę”.

– Jankę pamiętam z wczesnego dzieciństwa ze sceny – wtedy jeszcze grała w górnosuskim teatrze amatorskim i pięknie tańczyła w zespole tanecznym, często jako solistka. Podziwiałam ją za to i też chciałam tak tańczyć – wspomina Grażyna Siwek. Do zespołu zapisała się zaraz po podstawówce, w 1979 roku. Wtedy Janina Rzyman była już doświadczoną kierowniczką. – Od razu poczułam, że przyszłam do Rodziny, którą stworzyła, którą się opiekowała i którą umiejętnie prowadziła. Była dla nas wyrozumiałą starszą siostrą, koleżanką od wygłupów, powiernicą naszych dziewczęcych tajemnic, doradczynią, ale także wymagającą, konsekwentną, czasami karcącą „mamą”. Posiadała specjalny dar zespalania zespołu. Na każdą próbę przychodziła zawsze dobrze przygotowana, umiała zmotywować do pracy, a także pocieszyć, kiedy coś nie wychodziło. W efekcie nawet ostatni „kloc drewna” miał nadzieję, że kiedyś zatańczy jak Fred Astaire – kontynuuje Siwek.

Jak zaznacza, pani Janina miała niezwykłe pomysły, jak na przykład kostium uszyty z rajstop, który do dziś wspominają tancerki z tego okresu. – Janka była fajną, pozytywną osobą. Trudno mi uwierzyć, że nie spotkam jej już w teatrze ani na żadnej z imprez naszego koła, że nie pogadamy, nie pośmiejemy się razem. Z nią odeszła część mojej młodości, z czym trudno mi się pogodzić. Wiem jednak na pewno, że zawsze będę ją wspominała z miłością, szacunkiem i wdzięcznością – dodaje Grażyna Siwek.



Marek Kożusznik rozpoczął przygodę z górnosuskim zespołem tanecznym jako czternastolatek w 1988 roku. Jego kierowniczkę zapamiętał jako osobę, która wymagała od siebie i od innych.

– Na próbach pani Janka była zawsze bardzo wymagająca, nie lubiła kompromisów i nie wybierała drogi na skróty. Wiedziała dlaczego to robi i że jedynie twardą i solidną pracą można dojść do celu. Byliśmy młodzi i, oczywiście, często nam się to nie podobało. Nagrodą były dla nas gromkie oklaski publiczności i liczne zdobyte nagrody. Pani Janka na zewnątrz mogła sprawiać wrażenie osoby chłodnej, nieokazującej swoich uczuć, jednak po dobrze wykonanej pracy i ona potrafiła pochwalić i pokazać pozytywne emocje. Najbardziej imponowało mi jej zapał do pracy społecznej, jej bezinteresowność i pełne poświęcenie temu, co robiła. Widocznie bardzo kochała pracę w zespole, a to, że otaczała się w większości młodymi ludźmi, pozwoliło jej na zawsze pozostać młodą duchem. Wprawdzie fizycznie już jej nie spotkamy, to w naszych wspomnieniach zostanie na zawsze – przekonuje Kożusznik. 

Obecna kierowniczka „Suszan” Barbara Mračna jest tą osobą, która w 2004 roku przejęła pałeczkę po Janinie Rzyman. Jak podkreśla, znała ją prawie od zawsze. To pasje taneczne połączyły ich rodziny, jeszcze zanim pani Barbara razem z siostrą zapisały się do zespołu.

– Janka była dla nas wzorem, od którego uczyłyśmy się pierwszych kroków tanecznych. Potem, dostrzegając w nas pewien potencjał, wysyłała nas na liczne w tych czasach kursy taneczne. Natomiast po moim zamążpójściu wciągnęła nas z mężem do tworzenia choreografii i tak zostało przez dwadzieścia lat. Z tej współpracy zrodziły się kolejne sukcesy zespołu – wyjazdy na Tydzień Kultury Beskidzkiej, festiwale zagraniczne, a przede wszystkim pierwszy udział „Suszan” w Światowym Festiwalu Polonijnych Zespołów Folklorystycznych w Rzeszowie w 1989 roku. Kiedy w 2004 roku nogi odmówiły jej posłuszeństwa, przyszła do nas z „flaszką” i poprosiła, byśmy przejęli kierownictwo zespołu – wspomina Barbara Mračna.

Współpraca trwała jednak dalej. – Janka pomagała, jak tylko mogła – przy wykonywaniu jubileuszowych choreografii z byłymi członkami zespołu, przy występach i wyjazdach, a także w zespołowej szatni. Stroje to była jej prawdziwa pasja. Wręcz nie znosiła niechlujności, niewyprasowanych czy dobrze niedobranych strojów. Dla mnie zaś Janka stała się dobrą koleżanką, która przekazywała mi swoje długoletnie doświadczenie z prowadzenia zespołu, dzieliła się ze mną zdobytymi materiałami i dobrą radą. W ostatnim czasie, kiedy już aktywnie nie mogła się udzielać, była wdzięczna za każdą informację związaną z życiem „Suszan”. Nawet kilka dni przed śmiercią interesowała się naszym sezonem karnawałowym, ile jeszcze mamy występów i gdzie – mówi kierowniczka górnosuskiego zespołu, dodając, że trudno będzie w dzisiejszych czasach znaleźć tak zapalonego społecznika, bezinteresownie pracującego na rzecz naszego polskiego społeczeństwa, jakim była pani Janka.
 


Może Cię zainteresować.