sobota, 2 listopada 2024
Imieniny: PL: Bohdany, Henryka, Tobiasza| CZ:
Glos Live
/
Nahoru

Perfekcyjne 45. urodziny. Wielkie święto zespołu „Oldrzychowice” | 24.10.2024

„Co tu nasi przodkowie dlo nas poniechali, my dalszym pokolynióm chcymy dować dali”. Tak zakończył swój jubileusz 45-lecia Zespół Regionalny „Oldrzychowice”. Ale zanim do tego doszło, było tak (choć tylko w paru luźnych spostrzeżeniach). Jubileuszowy koncert odbył się w sobotę 19 października w trzynieckiej „Trisii”.

Ten tekst przeczytasz za 4 min. 30 s
Koncert z okazji 45-lecia „Oldrzychowic” miał miejsce w sobotę 19 października w trzynieckiej „Trisii”. Fot. Daniel Franek

Pomysł na jubileusz był przedni, co jest zresztą tradycją oldrzychowskiego Zespołu. Kołowrotek jako symbol mijającego, ale też niekończącego się czasu życia, dał możliwości nieograniczone. W nim mieści się wszystko, cały wachlarz folkloru zróżnicowanego generacyjnie, zawodowo, stanowo, co też skrupulatnie wykorzystano poprzez życie bohatera Janka od jego narodzin, dzieciństwa, młodzieńczej i jakże stałej miłości, której nie rozerwała ani służba wojskowa, przez pracę w werku, wreszcie po starość i odejście. I nie ma w tym jednak pesymizmu, rodzi się bowiem potomek, który Jankowe dziedzictwo podźwignie i poniesie dalej. I w tym jest nasza nadzieja, że kolejne generacje nie pogardzą zwyczajami i wiarą przodków, że uratują nasz język i kulturę ocalenia narodowego.

Na scenie wystąpili przedstawiciele wszystkich pokoleń. Fot. Daniel Franek

Jak się rzekło, w tak pomyślanym scenariuszu mogło się zmieścić wszystko, i zmieściło się od dziecięcych gier i zabaw po powitanie nowego człowieka. Ale między tymi krańcowymi etapami ludzkiego istnienia, wyrażonymi poprzez wielowiekową tradycję kulturową, było co niemiara wydarzeń, jak to zresztą w życiu bywa. Pobór do wojska austriackiego, musztra w Trenczynie z pomysłowym przetworzeniem tańców cieszyńsko-słowackich, wesele z czepiynim, pracą w trzynieckim werku – tu znakomici „bańkorze”, jak nazywano jego robotników, no i genialne w pomyśle i realizacji przetapianie rudy żelaza w wielkim piecu. Ukłon do samej ziemi. Zresztą „Oldrzychowice” z takich rewelacji słyną, że przypomnę z zeszłego jubileuszu starzików z krykami. Nie zapomniano o pracach domowych w formie pobaby, czyli pomocy sąsiedzkiej, takich jak łuskanie fasoli, a także o tym, że po pracy trzeba pójść do gospody i wypełnić ją tańcami i pieśniczkami. „Oldrzychowice” nie zamknęły się w cieszyńskich opłotkach, ale wyprawiły się po folklor słowacki czy żywiecki, by ktoś nie powiedział, że ich na to nie stać. 

Program nosił tytuł „Kołowrotek”. Fot. Daniel Franek

To tylko parę migawek z przebogatej oferty jubileuszowej. Aż żal się robi, gdy pomyślimy, że tak gigantyczny wysiłek ma tylko jednorazowy efekt. Ale zobaczymy, może da się temu zapobiec.

Co szczególnie – moim zdaniem – należałoby wypuntować.
* Gdy w finale pojawiły się na scenie trzy generacje, ta okazała się prawie za mała. To zrobiło kolosalne wrażenie. Jak to robią w tych Oldrzychowicach, że tam tradycja nie ginie, ale przyciąga dzieci, ich rodziców i dziadkowów, że wszyscy grają jak jeden zespół na wspólną nutę. I to jak grają!
* Ktoś wymyślił bardzo pomysłową scenografię – nieskomplikowaną, ale szalenie funkcjonalną i naturalnie wtopioną w widowisko.
* Podniósłbym także czystość strojów zróżnicowanych generacyjnie, zawodowo, stanowo (tu mam na myśli wesele), ale nie tylko strojów, ale i ubiorów „bańkorzy” czy dziewczyn tak zgrabnie i niepostrzeżenie przeistaczających się z rudy żelaznej w surówkę. Super.
* No i choreografowie, także muzycy (instrumentaliści i wokaliści) wykonali kawał porządnej pracy, choć do tych pierwszych miałbym delikatną uwagę, taką, by tańce nie traktować zbyt dowolnie. Wprowadzanie np. tańczenia po kole tam, gdzie nigdy go nie było, jest naruszeniem tradycji etnicznej. Idzie o to, by stylizacja nie eliminowała fundamentalnych elementów tańca, czyli takich, które mówią np. o tym, że pochodzi spod Jabłonkowa, Cieszyna czy Karwiny. Do tego potrzebna jest rzecz jedna – perfekcyjna znajomość folkloru tanecznego danego regionu. Przez taką dowolność bowiem, choćby i dla podniesienia atrakcyjności, podcinamy gałąź, na której siedzimy. 
* Uważam także, że przydałoby się uruchomienie Anioła, by nie był tylko statystą przy kołowrotku, ale by został potraktowany jako aktor widowiska. Jest zapewne sporo możliwości, jak go ożywić.
* Rozmawiałem z wielu uczestnikami tego niecodziennego wydarzenia. Byli zachwyceni nie tylko artystyczną prezentacją całości, ale i pełni podziwu dla ofiarności wszystkich, którzy doprowadzili Zespół do 45-letniego jubileuszu. No właśnie. Bez tej ofiarności wszystko na nic. Na niej stoi nasze istnienie, także to, że „dalszym pokolynióm chcymy dować dali, co tu nasi przodkowie dlo nas poniechali”.
Daniel Kadłubiec



Może Cię zainteresować.