środa, 11 grudnia 2024
Imieniny: PL: Biny, Damazego, Waldemara| CZ: Dana
Glos Live
/
Nahoru

Pop Art: lato z dreszczykiem, czyli serial »Za zasłoną« | 07.07.2024

Szpiegowski serial na długie letnie wieczory „Za zasłoną” (w oryg. „The Veil”), oto najnowsza propozycja w rubryce Pop Art. 

Ten tekst przeczytasz za 3 min. 45 s
Elizabeth Moss w roli agentki MI6 Imogen Stalter.
Jeśli polubiliście „Homeland”, serial-legendę z gatunku szpiegowskich produkcji, najnowsza propozycja serwisu streamingowego Disney+, sześcioodcinkowy serial „Za zasłoną” (w oryg. „The Veil”) przypadnie wam do gustu. Z jednym dodatkiem ode mnie: „Homeland”, który doczekał się aż ośmiu sezonów, przy czym właśnie ósmy był moim zdaniem najlepszy, jest serialem znacznie bardziej rozbudowanym – zarówno pod względem psychologii postaci, jak też scenariusza. Twórcy serialu „Za zasłoną” mieli najlepsze intencje, żeby stworzyć frapujące widowisko na ekranie, ale udało im się to tylko częściowo.

W idealnym odbiorze przeszkadzał mi głównie nierówny poziom poszczególnych odcinków. Wbrew serialowym zasadom najciekawiej jest tu na starcie, a im bliżej finału, tym więcej jest patosu, w którym gubią się zarówno aktorzy, jak też widzowie. To wciąż jednak ponadprzeciętny serial szpiegowski, w którym każdy znajdzie coś dla siebie.

Elizabeth Moss tym razem zadumana. Fot. mat. prasowe

Na potrzeby serialu wybrano atrakcyjne lokacje ze stolicą Francji, Paryżem, w roli głównej. Szpiegowskie intrygi dzieją się też m.in. w Stambule i Londynie, a oba miasta w tym gatunku zawsze potrafią być niesamowicie fotogeniczne. Producent i scenarzysta w jednej osobie, Steven Knight, który zasłynął jako twórca kultowej już serii „Peaky Blinders”, podszedł do swojego nowego dziecka w sposób bardzo tradycyjny. Długie dialogi i w sam raz dynamiczna akcja przywołują skojarzenia z książkami Johna Le Carré, zaś wplątywane raz po raz dowcipne riposty protagonistów serialu przypominają stylistyką Iana Fleminga i jego Jamesa Bonda. Za reżyserię wziął się natomiast duet Daina Reid i Damon Thomas.

Serialem „Za zasłoną” rządzą jednak nie mężczyźni, a kobiety. Tu również łatwo znaleźć skojarzenia z „Homelandem”, w którym brylowała Claire Danes. Steven Knight postawił w serialu na europejską urodę Elisabeth Moss, aktorki znanej głównie z dystopii „Opowieść podręcznej”, oraz na arabskie wdzięki Yumny Marwan („Little Birds”). Moss, która wcieliła się w postać Imogen Salter, agentki brytyjskiego wywiadu MI6, najlepiej poradziła sobie z zawiłościami scenariusza. W sytuacjach najbardziej karykaturalnych zaskakuje niczym Daniel Craig w roli agenta 007, nokautując przeciwników niekonwencjonalnymi środkami, np. znakiem drogowym.  

Josh Charles w roli agenta CIA Maksa Petersona. Fot. mat. prasowe

Jej główne zadanie polega na rozszyfrowaniu prawdziwych zamiarów podejrzanej o współpracę z terrorystami z ISIS Adilah El Idrissi, Francuzki arabskiego pochodzenia, uprowadzonej z obozu dla uchodźców. Serial najlepiej ogląda się właśnie w momentach interakcji pomiędzy głównymi przedstawicielkami, mężczyźni stanowią wyłącznie tło i często jest to tło bardzo komiczne. Gatunki dramaturgiczne pomylono głównie w przypadku Josha Charlesa wcielającego się w agenta CIA Maksa Petersona. Oderwanemu zupełnie od standardów szpiegowskiej logiki Petersonowi nie zleciłbym nawet zamówienie lodów w cukierni.

Nie będę zdradzał szczegółów serialowej akcji, która najmocniej trzyma się kupy na starcie, a najsłabiej w finale, dodam tylko, że z dużym prawdopodobieństwem doczekamy się kontynuacji. Nie miałbym nic przeciwko temu, tym bardziej że w drugich sezonach twórcom często udaje się usunąć usterki z poprzedniej części, a „Za zasłoną” posiada takich potknięć całkiem dużo.


Może Cię zainteresować.