wtorek, 10 grudnia 2024
Imieniny: PL: Danieli, Bohdana, Julii| CZ: Julie
Glos Live
/
Nahoru

Roman Kulhanek przed wielkim jubileuszem: Chcemy, żeby »Olza« zyskała w tańcu więcej swobody | 25.09.2024

Zespół Pieśni i Tańca „Olza” działający najpierw przy Zarządzie Głównym PZKO, a obecnie przy Miejscowym Kole PZKO Olza w Czeskim Cieszynie wkrótce zamknie kolejne dziesięciolecie prób, występów i wspólnych wyjazdów. O zespole na styku siódmej i ósmej dekady rozmawiamy z jego kierownikiem artystycznym Romanem Kulhankiem.

Ten tekst przeczytasz za 9 min. 30 s
Roman Kulhanek na zgrupowaniu zorganizowanym w Domu PZKO w Lesznej Dolnej przed koncertem 70-lecia.

Dokąd zmierza „Olza” pod koniec 70-lecia swojego istnienia?
– Zmierza w tym samym kierunku, jaki nadali jej nasi poprzednicy. My kontynuujemy ich pracę, staramy się jak najlepiej reprezentować ten nasz skrawek ziemi oraz Polski Związek Kulturalno-Oświatowy. Robimy wszystko, żeby zespół utrzymywał wysoki poziom techniczny i artystyczny, żeby nie obniżać poprzeczki, którą ustawili wysoko Janina Ferfecka, a po niej Otto Jaworek.

Każdy kierownik wnosi do zespołu kawałek siebie, swoją wizję tańca. Jaka jest ta twoja?
– Chciałbym, żeby „Olza” zyskała w tańcu więcej swobody, niż dawali jej moi poprzednicy i nauczyciele, żeby to, co prezentuje na scenie, cieszyło oko i serce. W naszym repertuarze jest folklor Śląska Cieszyńskiego, a także folklor Polski, Czech i Słowacji. Ponieważ jesteśmy Polakami, sięgamy po polskie tańce narodowe, ale prezentujemy też tańce czeskie. Wymagają tego od nas organizatorzy festiwali zagranicznych, chodzi bowiem o tańce naszego kraju zamieszkania. Do tego dochodzą jeszcze dynamiczne tańce słowackie. Chociaż mamy tak szeroki zakres, to wszystko znajduje się w zasięgu naszej ręki. To plus mieszkania na pograniczu trzech krajów, czego mogą nam tylko pozazdrościć zespoły działające np. gdzieś w głębi Polski. Ich repertuar jest w związku z tym bardziej ograniczony.

Obejrzałam występ „Olzy” na tegorocznym festiwalu Maj nad Olzą w Karwinie. Muszę przyznać, że byłam zachwycona. Skąd bierzecie tak dobrych tancerzy? Przyjmujecie tylko najlepszych?
– My przyjmujemy do zespołu każdą osobę i z każdą osobą współpracujemy. Co ciekawe, bardzo rzadko zdarza się, że ktoś zrezygnuje. Wysoki poziom okupiony jest faktem, że członkowie „Olzy” czasem bardzo długo trenują, zanim wyjdą na scenę. Co prawda ostatnio czeskocieszyńska „Rytmika” dostarcza nam narybku, ale często przychodzą do nas ludzie, którzy rozpoczęli naukę w szkole średniej i dotąd nie mieli styczności z tańcem. Są zespoły, które już po miesiącu pozwalają takiej osobie zatańczyć przed publicznością. U nas najlepsi kwalifikują się do występu, powiedzmy, po trzech miesiącach. Inni czekają na ten moment nawet 2-3 lata.

Zespół Pieśni i Tańca „Olza” ma próby w każdy piątek – w godz. 16.00-18.00 spotyka się grupa przygotowawcza, a w godz. 18.00-21.00 aktualna grupa. Próby odbywają się również w większość sobót w godz. 8.00-12.00. Taki rozkład prób istnieje w „Olzie” już dziesiątki lat i nic nie wskazuje na to, że miałby się zmienić. Zespół daje rocznie średnio 10 występów balowych i tyle samo występów na organizowanych w ciągu całego roku występach i festiwalach. „Olza” jest bywalcem i ozdobą Światowego Festiwalu Polonijnych Zespołów Folklorystycznych w Rzeszowie, w którym uczestniczy od pierwszej jego edycji. Ostatni wyjazd, który zespół zaliczył przed obchodami jubileuszowymi, to udział w ubiegłorocznym festiwalu Eufonie w Warszawie, na którym miał własny 2-godzinny program. Kierownikiem artystycznym zespołu jest Roman Kulhanek, rolę kierownika organizacyjnego pełni zarząd MK PZKO Olza z prezesem Anną Chodurą.  

Ty prowadzisz zespół od prawie 20 lat. Co robisz, żeby nie popaść w rutynę? Nie odnosisz czasem wrażenia, że wszystko już było?
– Tę kwestię poruszałem już wielokrotnie. Rozmawiałem o tym np. z Jarosławem Świątkiem, kierownikiem baletu Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk”, który od pół wieku tańczy niezmiennie swój taniec chustkowy, podobnie jak „Olza” ma swoje tańce mieszczan cieszyńskich, których autorką jest nasza założycielka Janina Marcinkowa. Ich zapis znaleziono w ratuszu cieszyńskim i dziś stanowią kawał historii tej ziemi. Częścią historii „Olzy” z czasów mojego pokolenia jest z kolei trojak w choreografii Otto Jaworka. Ja te tańce zachowuję w pierwotnej postaci, ponieważ przekonałem się, że kiedy próbowaliśmy je zmieniać, czegoś im brakowało, w efekcie wracaliśmy do tego, co stworzyli nasi przodkowie. Chustkowy wykonywany przez ZPiT „Śląsk” stał się częścią polskiego dziedzictwa narodowego. Tak samo taniec mieszczan cieszyńskich jest naszą perełką, srebrem rodzinnym. Nie mamy więc prawa o nim zapominać. Wręcz przeciwnie, powinniśmy go przekazywać kolejnym pokoleniom. Jednak takie tańce-legendy to mimo wszystko wyjątki, które wcale nie świadczą o tym, że „Olza” wciąż tańczy to samo.

W takim razie gdzie poszukujesz czegoś nowego, żeby zainteresować publiczność, tancerzy oraz samego siebie?
– Inspiracja przychodzi ze wszystkich stron. Staramy się wyjeżdżać na rozmaite festiwale folklorystyczne, uwielbiamy słowacką Wychodną, jeździmy do Detvy oraz na Tydzień Kultury Beskidzkiej. W Wiśle wystarczy spędzić tydzień, żeby poznać niemal cały świat folkloru. Tegoroczny koncert jubileuszowy będzie efektem tych wszystkich inspiracji oraz wynikiem mojej fascynacji regionami górskimi. Podoba mi się dynamizm mieszkańców gór, który przejawia się również w sposobie tańca, jakże innego od tego, jakiego ja nauczyłem się w „Olzie”, wywijając polonezy i mazury. Uważam, że folklor górski powinien pozostać autentyczny, nie lubię np. stylizowanego Podhala. Na jubileuszu zaprezentujemy tańce Beskidu Śląskiego oraz regionów górskich Czech, Słowacji i Polski.

Czy to oznacza, że powinniśmy nastawić się bardziej na żywioł i zapomnieć o wyprostowanych sylwetkach tancerzy poruszających się na scenie z nienaganną precyzją?
– Wyprostowana sylwetka musi pozostać. Góral chodził zgarbiony, tylko kiedy był chory. Inaczej nosił się dumnie, z głową do góry. Tak samo tancerze muszą prezentować klasę, choć na tym koncercie nie poziom będzie najważniejszy, ale wspólne spotkanie na scenie. Motto naszego programu brzmi „Olza łączy” i będzie stanowić połączenie wszystkich pokoleń zespołu. Nie będzie tak jak na jubileuszu 60-lecia, kiedy staraliśmy się pokazać poszczególne dekady tancerzy i każda miała własną choreografię. W sobotę 28 bm. zatańczymy wszyscy razem bez względu na wiek. Chcę, żeby udział w tym koncercie był dla wszystkich występujących przyjemnością, wolną od presji i oczekiwań w stylu „bo to przecież jest »Olza«”.

Jak to będzie wyglądać w praktyce? Siedemnastolatek zatańczy z siedemdziesięciolatką?
– Dokładnie tak. Na przykład w chodzonym aktualny członek zespołu Mateo Rucki zatańczy ze swoją babcią Elżbietą Branną. Niestety, niektórzy byli członkowie przestraszyli się konfrontacji z obecnymi tancerzami i zrezygnowali z udziału w programie. Tym większe są moje wdzięczność, podziw i szacunek wobec tych, którzy zostali i wystąpią z nami na Wzgórzu Zamkowym w Cieszynie. Te osoby mają do zaproponowania coś, czego nie ma aktualny program „Olzy”. Coś, do czego dochodzi się latami, kiedy człowiek już w pełni rozumie i czuje to, co śpiewa i tańczy. W tym miejscu wypada wspomnieć również chórek, który stworzyli byli członkowie „Olzy”, i który nie tylko będzie stanowić wsparcie dla tancerzy, ale będzie mieć nawet dwa samodzielne wejścia.

Skoro wywiad związany jest z jubileuszem, przypomnij może jeszcze w skrócie, co wydarzyło się w zespole w ciągu ostatnich dziesięciu lat?
– Pierwszym ważnym wydarzeniem ostatniej dekady było założenie Miejscowego Koła PZKO Olza, do którego należymy z całym zespołem. Trudno mi jednak mówić o wielkich osiągnięciach, bo takich nie było. W ciągu ostatnich dziesięciu lat rozwój „Olzy” zatrzymała przerwa spowodowana pandemią koronawirusa. Do dziś żałuję zmarnowanego tournée po zaolziańskich Domach PZKO, które przygotowaliśmy z okazji 65-lecia zespołu. Kiedy został wprowadzony zakaz spotykania się i organizowania imprez, mieliśmy zaliczone zaledwie trzy występy z zaplanowanych piętnastu. Potem staraliśmy się nawiązać do punktu, w którym pandemia przerwała naszą działalność, a następnie rozpoczęły się już przygotowania do obchodów 70-lecia.

Roman Kulhanek uczęszczał najpierw na próby czeskocieszyńskiej „Rytmiki”, a potem w wieku 13 lat razem z Adamem Szarowskim zapisał się do „Olzy”. Odtąd przez 32 lata piątek co piątek przychodzi na próby tego zespołu. Po koncercie 50-lecia, na który wyćwiczył część tańców, stopniowo, przy współpracy z Adamem Milerskim, przejmował od kierownika Otto Jaworka stery „Olzy”. Potem przez pewien czas prowadził zespół razem z Urszulą Szczepaniak. Obecnie robi to sam. 


Czy udało się również powrócić do życia towarzyskiego „Olzy” odbywającego się poza próbami i występami?
– To życie toczy się dalej. Po próbie piątkowej wychodzimy wspólnie na piwo i omawiamy wszystko, co jest do omówienia. W „Olzie” tak jak dawniej rodzą się więc przyjaźnie na całe życie, a nierzadko też małżeństwa. Nadal organizujemy tradycyjne Koncerty Świąteczne w trzynieckiej „Trisii”, na których oferujemy nasze „olziańskie” pierniki.







Może Cię zainteresować.