Siedemdziesiątka w zawieszeniu | 16.10.2024
Gdyby
wszystko poszło zgodnie z planem, Polski Zespół Śpiewaczy „Hutnik” miałby już
za sobą koncert 70-lecia. Życie napisało chórowi inny scenariusz, w wyniku
czego obchody jubileuszowe przeniesiono na przyszłoroczny maj. W sobotę zaś
zamiast na scenie trzynieckiej „Trisii” chórzyści spotkali się w kameralnym
gronie w Domu PZKO w Trzyńcu-Osiedlu.
Ten tekst przeczytasz za 8 min. 45 s
PZŚ „Hutnik” na ostatnim jubileuszowym koncercie w czerwcu 2019 roku. Fot. Beata Schönwald
Dom
PZKO stojący w sąsiedztwie parku leśnego jest od roku miejscem prób „Hutnika”.
Tam umawiam się z jego członkami na jubileuszowy materiał. Koncert koncertem,
ale fakt, że założone przed 70 laty ciało żyje, śpiewa i snuje kolejne ambitne
plany, jest wystarczającym powodem, by przywołać wspomnienia mniej i bardziej
odległych wydarzeń.
Wspomnienia
cenniejsze od fotografii
Nie
siadamy nad kroniką, nie przerzucamy jej kart z naklejonymi na nich zdjęciami.
Zresztą o kronikę nawet nie zapytałam. Dla mnie cenniejsze są rozmowy z ludźmi,
ich przeżycia, którymi nie zawsze dzielą się ze mną w kolejności
chronologicznej, ale które dają mi plastyczny obraz tego, co znaczy śpiewać w
„Hutniku”.
Edward
Molin dołączył do „Hutnika”, kiedy chór świętował swoje pierwsze
dziesięciolecie. Należał do pokolenia, które śpiewało w chórach od najmłodszych
lat. Najpierw w szkole ludowej w Końskiej, potem w „wydziałówce” w Trzyńcu. – Moje
starsze siostry również śpiewały w „Hutniku”. To była ich pasja. Należały nawet
do tria żeńskiego, które działało w ramach zespołu – wspomina. Te tria były trzy.
Prócz tego w początkowym okresie „Hutnika”
Do końca pozostało 80% artykułu.
Jeżeli jesteś zainteresowany dostępem do strefy PREMIUM, załóż konto i wybierz jeden z pięciu dostępnych pakietów. Miesięczny dostęp tylko 49 CZK! Wypróbuj jeszcze dziś.
Chcete li pokračovat ve čtení článku, založte si účet a vyberte si jeden z pěti balíčků. Měsícní předplatné jen za 49 Kč! Vyzkoušejte ještě dnes.