Niebory: Dzień Oszeldy poczekał na pogodę | 22.09.2024
Sobotni
70. Dzień Oszeldy w ogrodzie przy Domu PZKO w Trzyńcu-Nieborach był bardzo
udany – dzięki słonecznej pogodzie, bogatemu programowi, różnorodnej ofercie
kulinarnej. Tymczasem niewiele brakowało, aby w ogóle się nie odbył.
Ten tekst przeczytasz za 3 min. 15 s
Do Nieborów przyjechała kapela Dudoski z Jasienicy. Fot. Danuta Chlup
„Oszeldówka”
była zaplanowana na sobotę 14 bm. Jak większość imprez plenerowych, została
odwołana ze względu na bardzo trudne warunki pogodowe: ulewne deszcze, wichurę,
wzbierające rzeki. Organizatorzy z Miejscowego Koła PZKO nie zrezygnowali
jednak jubileuszowej edycji – w błyskawicznym tempie udało im się przesunąć
Dzień Oszeldy na kolejną, suchą i słoneczną sobotę.
–
Cudem udało się to zrobić, że się tak wyrażę – przyznała prezes Koła Halina
Szczotka. – Musieliśmy zmienić plany naprawdę wielu ludziom. Głównie tym,
którzy są w stoiskach. Tak samo trzeba było zmienić program, bo nie wszyscy
mogli w nowym terminie wystąpić, czyli musieliśmy poszukać nowych zespołów. A
znaleźć je w ciągu tygodnia to jest naprawdę trudne. Ale się udało.
Prezes
dodała, że podczas ulewnych deszczów do piwnicy Domu PZKO wdarła się woda, a
ogród pokryty był błotem. Oprócz standardowych przygotowań do imprezy doszły
zatem kolejne zadania: osuszanie i sprzątanie.
Na "Oszeldówce" nie mogło zabraknąć placków. Fot. Danuta Chlup
Publiczność,
która licznie zawitała na „Oszeldówce”, nie widziała problemów, z jakimi
musieli borykać się organizatorzy. Oglądała barwny program, częstowała się
plackami, bigosem, ciastkami, przeróżnymi trunkami i innymi specjałami. Dla
dzieci przygotowano duży dmuchany zamek, przejażdżki konne, malowanie twarzy.
Jako
pierwsze pojawiły się na scenie plenerowej dzieci z polskiej szkoły i
przedszkola w Nieborach. Później przedstawiła się kapela rodziny Pustówków. Z
polskiej Jasienicy przyjechała kapela ludowa „Dudoski”. Po niej można było
posłuchać wokalistek Anity i Eli Tomanek,
Julii Macury oraz Heleny Pustówkowej.
Śpiewają Ela i Anita Tomanek. Fot. Danuta Chlup
Z
energią i przytupem objął scenę we władanie zespół folklorystyczny „Zaolzi” z
Jabłonkowa wraz z kapelą o tej samej nazwie. W pierwszej części programu
zaprezentował bardzo dynamiczne tańce słowackie, w drugiej – rodzime góralskie.
Wieczornym gwoździem programu, który ściągnął do ogrodu Domu PZKO kolejnych
gości, był Elan Revival.
Dynamiczne tańce słowackie zespołu "Zaolzi". Fot. Danuta Chlup
Sylwia Grudzień przedstawiła gościom „Oszeldówki” zmarłego
w 1974 roku mieszkańca Nieborów Karola Pawlicę, nazywanego „Samurajem z
Nieborów”. W dużym skrócie przybliżyła jego dokonania, o których do niedawna
niewiele wiedziano. Nieborowianin walczył podczas I wojny światowej na froncie
i dostał się do rosyjskiej niewoli. W ten sposób trafił na Syberię. Tam
zaangażował się w działania Komitetu Ratunkowego Dzieci Dalekiego Wschodu,
który uratował i okrężną drogą zawiózł do Polski ponad 700 polskich dzieci ze Syberii.
Obecni mogli obejrzeć pamiątki po „samuraju” w Izbie Tradycji na piętrze Domu
PZKO. Halina Szczotka przypomniała, że Pawlica był członkiem MK PZKO w Nieborach, a
pierwszy Dzień Oszeldy odbył się na Pawlicówce – łące, która kiedyś kiedyś
należała do jego rodziny.