czwartek, 25 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Jarosława, Marka, Wiki| CZ: Marek
Glos Live
/
Nahoru

Godni Święta nad Olzą | 23.12.2021

Przygotowywano się do świąt już od Łucyje (13 grudnia), kiedy to od tego dnia do samej Wilije zapisywano pogodę. Jaka była 13 grudnia, taka w styczniu, jaka 14 grudnia, taka w lutym itd. Dziewczyny też 13 grudnia umieszczały pod zogłowkym (jaśkiem) 12 karteczek z imionami chłopców i każdego rana wyciągały po jednej. Ta, która została na 24 grudnia, zawierała imię jej przyszłego męża. Wstawiały do wody 13 grudnia gałązkę trześni lub wiśni – jeżeli zakwitła do 24, oznaczało to zamążpójście w przyszłym roku. 

Ten tekst przeczytasz za 5 min.
Fot. Pixabay

Z samego rano w Wigilię chodzili po wsi tzw. winszownicy i składali życzenia. Szczególnie mile byli widziani chłopcy. Mówiło się, że jeżeli pierwszym winszownikiem była dziewczyna, nie wróżyło to najlepiej. Z rana też odwiedzali się sąsiedzi i częstowali gorzałką. Nazywało ją wilijówką, koło Błędowic szczodrokym. Mówiono: „Idym do sąsiada z wilijówką (szczodrokym)”. Podczas życzeń przepraszali się za wszelkie urazy czy kłopoty, które sobie w mijającym roku wyrządzili.
 
Od rana panował ścisły post, a dzieci musiały być grzeczne w myśl zasady: „Gdo je bity na Wilije, bedzie bity przez cały prziszły rok”. Nie wolno też było niczego pożyczać, „bo gdo pojczuje we Wilije, bedzie pojczowoł cały rok i nic nie bedzie mioł”.
 
Choinkę wnosili ojcowie lub dziadkowie w tajemnicy przed dziećmi i w tajemnicy przed dziećmi ją stroili w orzechy, jabłka, bibułki, czyli w to, co było w domu, nic nie kupowano. Choinka musiała być żywa i przyniesiona w Wigilię prosto z lasu. Jak wyszła pierwsza gwiazdka, zasiadano do wieczerzy.

Jak wyglądała izba?
Stół był nakryty białym obrusem, na nim świeca, okrągły chleb, czasem w słoikach czosnek, cebula, groch, fasola (to, co się rodziło), ale też Biblia, czasem kancynoł, wieczerzę bowiem rozpoczynano od odczytania Pisma Świętego: „I stało się w one dni, że wyszedł dekret od cesarza Augusta, aby był popisany świat...”, potem śpiewano z kancynoła, następnie była modlitwa zmawiana przez gospodarza, po czym przystępowano do wieczerzy.
 
Kolejność zajmowania miejsc przy stole, także spożywania potraw, których powinno być 12, była uświęcona tradycją i nie wolno jej było zmieniać. Nie wolno też było odchodzić od stołu. Ten przywilej miała tylko gospodyni. Dodam jeszcze, że kiedyś jedzono tylko z jednej misy, a przy stole byli domownicy i służba, czyli chasa (dziywki, pogónicze, pachołcy...).
 
Pod obrus wkładano siano, czasem monety, a pod stół kładziono żelazo, np. łańcuch czy siekierę w myśl zasady, by nogi były tak zdrowe jak to żelazo. Ponadto w rogu izby, w której wieczerzano, stawiano snop słomy, zazwyczaj reżnej, czyli żytniej.
 
Po wieczerzy znowu zmawiano modlitwę dziękczynną (gospodarz) i śpiewano z kancynoła pieśniczki godowe, w nowszym czasie kolędy. Łamanie się opłatkiem i życzenia następowały albo przed wieczerzą, albo po niej, czyli po odśpiewaniu pieśniczek.

W końcu przyszedł czas na wróżby…
Łupano cztery orzechy na każdy kwartał roku (zdrowy oznaczał zdrowie), gaszono świecę – dym idący do góry był znakiem, że się zostanie w domu, gdy kierował się do okna lub drzwi – że się odejdzie czasowo lub na zawsze.
 
Krojono też jabłko w poprzek – gdy pokazała się gwiazda, oznaczała zdrowie, gdy krzyż – wiadomo...
 
Dziewczyny, zawsze ciekawskie, leciały do szopy i nabierały na naręcze drewienka pod blachę – ich parzysta liczba oznaczała wesele w przyszłym roku. Obejmowały też sztachety w płocie, a ich symbolika była taka sama jak wyżej. Leciały do chlewika, gdzie był prosiak. Waliły w jego drzwi i gdy zaraz zachrumkał, dziewczyna wyjdzie za mąż w przyszłym roku, gdy po dwóch uderzeniach – za dwa lata itd.
 
Nasłuchiwały też na dworze, z której strony zaszczeka pies, z tej strony przyjdzie kawaler. Ważne były również odgłosy – jeżeli było to np. strzelanie, przyszły mąż będzie gajowym, gdy skrzypienie wozu, należy się spodziewać gospodarza itd. Odwracały się tyłem do drzwi i rzucały butami – jeżeli był szpicem skierowany do drzwi, nieomylny to znak wyjścia za mąż. 
 
Po wieczerzy był czas na rozdawanie podarunków z tym, że były one skromne i tylko najpotrzebniejsze – buty, szale, rękawiczki, koszule... I przynosił je zawsze Jezusek, rzadziej Aniołek, nigdy Mikołaj.
 
Czasem rozlegało się strzelanie z moździerzy. Resztki jedzenia zostawiono na stole i wynoszono je pod drzewka owocowe (szczególnie łupiny z orzechów i ości z ryb), żeby dobrze rodziny, dopiero w dzień św. Szczepana. Koło północy zanoszono szczególnie krowom i koniom opłatek w chlebie.

Odwiedziny dopiero w Szczepana
O północy katolicy śpieszyli na pasterkę, ewangelicy o piątej rano na jutrznię. Wierzono, że kto pierwszy wróci z tego nabożeństwa, pierwszy będzie żniwował.
 
Pierwszy dzień świąt to czas na nabożeństwo, nigdy na odwiedziny. Drogi były puste. W domach panowała świąteczna atmosfera, gdzieniegdzie śpiewano kościelne pieśniczki, czasem i kolędy.
 
Jednak kolędowanie niesione przez połaźników, pastuszków i kolędników rozlegało się dopiero od samego rana w dzień św. Szczepana i to do 6 stycznia, kiedy kończyły się Godni Święta na przybyciu Trzech Króli. 
 
Daniel Kadłubiec


Może Cię zainteresować.