piątek, 19 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Alfa, Leonii, Tytusa| CZ: Rostislav
Glos Live
/
Nahoru

Pop Art: "Młyny boże" Jana Hřebejka | 18.05.2021

W przerwach pomiędzy sprawdzaniem przedszkolnego semafora ministra Arenbergera, słuchaniem muzyki, pisaniem oraz piciem kawy włączam też telewizor (nie mylić z komputerem) i nie wstydzę się tego. Dwa tygodnie temu w Pop Arcie wydziobałem dla Was świetny serial w produkcji HBO, dziś pora na produkcję Czeskiej Telewizji z podpisem reżysera Jana Hřebejka.

Ten tekst przeczytasz za 4 min. 60 s
Obsada serialu „Boží mlýny” była strzałem w dziesiątkę. Od lewej: Eliška Křenkowa, Martin Myšička i Vincent Navrátil.

RECENZJE

BOŽÍ MLÝNY (Młyny boże)

Jan Hřebejk należy do tej grupy czeskich reżyserów, których można lubić albo nienawidzić. Mój stosunek do twórcy kultowej retro-komedii „Pelíšky”, która niestety na długo zdefiniowała i zarazem przymuliła Hřebejka, jest na wskroś neutralny. W zasadzie oprócz wspomnianej pozycji, której nie może zabraknąć w ramówce sylwestrowego programu telewizyjnego, reszta filmów Hřebejka zlewa mi się w jedną, nudną całość. Mamy bowiem do czynienia albo z kolejnymi wariacjami na „Pelíšky”, albo z inną pasją tego reżysera – serialami kryminalnymi zapadającymi szybko w niepamięć. Tym bardziej się cieszę, że najnowszy projekt Hřebejka – serial „Boží mlýny” – jest inny. Owszem, to ponownie serial, ale nakręcony dla widza zmęczonego nieudanymi czeskimi próbami zbliżenia się do specyficznej formy skandynawskich kryminałów. „Boží mlýny” wystartowały z zupełnie innymi ambicjami.

W moim odczuciu to próba nakręcenia czeskiej wersji „Oceans’s Eleven” (w rodzimych kinach pod nazwą „Dannyho parťáci”), próba, która wypadła całkiem nieźle. Zauważyłem, że wielu czeskich krytyków filmowych obrzuciło ten serial błotem zaraz po emisji pierwszego odcinka, ale to taki tutejszy dziennikarski folklor. Dla mnie liczy się odwaga, z jaką Hřebejk, a także główny scenarzysta – dziennikarz śledczy Janek Kroupa – pochylili się nad aktualnymi tematami społeczno-politycznymi, układając z tych klocków naprawdę fajny serial.

Producent serialu, Czeska Telewizja, nie mógł sobie w dodatku wymarzyć lepszego „timingu” dla emisji. Janek Kroupa, po serii artykułów o zaangażowaniu ministra spraw wewnętrznych RC Jana Hamáčka w aferę dotyczącą wybuchu w składzie amunicji w Vrběticach, od kilkunastu dni stoi bowiem ością w gardle obecnej koalicji rządzącej. W każdym z pięciu wyemitowanych do tej pory odcinków serialu znajdziemy luźne i mniej luźne alegorie do faktycznych afer polityczno-społeczno-kryminalnych, włącznie z ich bohaterami.

Efektowna (przyjmując reguły gry twórców i nie bawiąc się na siłę w malkontenta) jest również odwrócona do góry nogami definicja kryminału. To komedia kryminalna, w której były policjant na własną rękę, we współpracy ze studentem praw i dziennikarką telewizyjną,  robi zasadzki dla uniewinnionych przez sąd złoczyńców przeróżnej maści. Przyjmując punkt widzenia scenarzystów, Janka Kroupy i Jana Drbohlava, który sugeruje, że Republika Czeska to środkowoeuropejska Sycylia, ponosimy tego konsekwencje też jako widzowie. Zauważyłem, że moje zaufanie do niezależnych instytucji sądowych zostało w niebezpieczny sposób nadszarpnięte, na przekór temu, że to tylko serial telewizyjny. I chociaż z racji swego zawodu na bieżąco śledzę aktualne wydarzenia polityczne w kraju i na świecie, nie tylko w mediach głównego nurtu, czarny humor dawkowany w tym serialu daje wiele do myślenia. I jakoś bliżej mu do brytyjskiego aniżeli czeskiego humoru.

Komedia kryminalna rządzi się specyficznymi regułami i w tej materii Hřebejk wiernie trzyma się podstaw rzemiosła. Mamy więc charyzmatycznego głównego bohatera (w tej roli świetny Martin Myšička). Pod względem warsztatu, jak na młody wiek, rewelacyjnie radzi sobie w serialu Vincent Navrátil, który w roli studenta praw stworzył swoją najlepszą kreację w karierze. Hřebejk wyciągnął go ze świata telenoweli, ratując jego młodą karierę przed szybkim zejściem na psy. Podobnie jest w przypadku 31-letniej Eliški Křenkowej, która wcześniej zabłysnęła w retro-serialu „Vyprávěj” i świetnym projekcie HBO „Pustina”, w swoim dorobku ma również statuetkę Czeskiego Lwa dla najlepszej aktorki drugoplanowej w filmie „Všechno bude” (2018), ale myślę, że dopiero w serialu Hřebejka naprawdę pokazała, że stać ją na wiele.

Wszyscy protagoniści serialu ani przez moment nie zapominają o głównym przesłaniu: „Boží mlýny” w założeniu mają być produkcją wyluzowaną. Zwłaszcza Martin Myšička dostosował się do tych zaleceń genialnie, grając jak gdyby od niechcenia, ale… genialnie. Niektóre jego riposty pojawiające się w serialu przypominają nawet estetykę filmów Petra Zelenki, z którym Myšička bardzo często współpracuje. W niedzielę Czeska Telewizja wyemitowała w premierze szósty i zarazem ostatni odcinek serialu. Dodam od siebie, że z dużym prawdopodobieństwem będzie to ostatni odcinek pierwszej serii. Coś mi mówi, że Janek Kroupa nie powiedział jeszcze ostatniego słowa, a Jan Hřebejk po prostu dobrze się czuje w komediowej stylistyce.

Janusz Bittmar

Pełna wersja rubryki Pop Art w ostatnim, piątkowym wydaniu papierowej gazety. 

 



Może Cię zainteresować.