czwartek, 25 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Jarosława, Marka, Wiki| CZ: Marek
Glos Live
/
Nahoru

Przeszli przez życie w księżycowej i słonecznej aurze | 06.08.2019

Bogactwo dokonań poety Henryka Jasiczka i profesora Stanisława Hadyny stawia ich obok największych luminarzy polskiej kultury. Wygłoszenie słowa na ich temat będzie więc pewną zuchwałością z mojej strony – tak w nietypowy sposób rozpoczął piątkową Kawiarenkę pod Pegazem, jej wieloletni przyjaciel, a zarazem członek Klubu Literackiego w Brzegu na Opolszczyźnie, Janusz Wójcik.

Ten tekst przeczytasz za 5 min. 30 s
Jabłonkowska Kawiarenka pod Pegazem ma swych licznych i wiernych uczestników. Fot. Witold Kożdoń

Kawiarenka jak zwykle towarzyszyła Gorolskimu Świętu. Poetyckie spotkanie w jabłonkowskim Domu PZKO tym razem poświęcono upamiętnieniu 100 rocznicy urodzin prof. Stanisława Hadyny z Karpętnej, twórcy Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk” oraz setnej rocznicy urodzin najwybitniejszego twórcy Zaolzia, poety i pisarza, Henryka Jasiczka. Fragmenty ich twórczości zaprezentował gościom mistrz słowa, Karol Suszka. Próbkę swych niezwykłych umiejętności dała też jabłonkowska śpiewaczka Beata Kantor przy akompaniamencie Joanny Lipowczan-Stawarz. Wśród licznych gości wydarzenia była ponadto córka Henryka Jasiczka, Danuta Palowska i jego wnuk Marian Palowski.

– Cieszę się, że tak wiele osób przyszło dziś posłuchać pięknego słowa, pięknych pieśni i obejrzeć piękną wystawę – cieszył się gospodarz kawiarenki, Stanisław Gawlik.

– Spoglądając na losy obu dzisiejszych bohaterów, odnajdziemy dwie odrębne historie, ale też dramat ludzkiego życia – mówił z kolei Janusz Wójcik. Przypomniał, że obaj pochodzili z Zaolzia. – Obaj to rocznik 1919. Henryk Jasiczek przeżył swe życie w aurze księżycowej, natomiast Stanisław Hadyna – w słonecznej. Profesor był człowiekiem szczęścia. Sprzyjała mu fortuna. Właściwie całe życie płynął pod jej żaglami, nawet gdy spadały na niego ciosy – mówił Janusz Wójcik.

W 1952 r. Hadyna stworzył trwający do dziś fenomen – „Śląsk”, który na równi z „Mazowszem” rozsławia na świecie dziedzictwo polskiej kultury ludowej. Przyszedł jednak tragiczny rok 1968. – Henryk Jasiczek jest załamany i złamany wydarzeniami politycznymi tamtego czasu i jego odważnym protestem przeciwko agresji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację. Z kolei Stanisław Hadyna musi się pożegnać z Koszęcinem i zespołem, który stworzył. Ze swego śląskiego mikrokosmosu przenosi się do Krakowa. Po dziewięciu latach zostaje kierownikiem muzycznym w Teatrze im. Juliusza Słowackiego. Mieszka w najbardziej artystycznym mieście Europy Środkowo-Wschodniej. Natomiast Henryk Jasiczek w tym samym czasie pozostaje tu na Zaolziu. Znajduje się przy tym w bardzo trudnej sytuacji. Ówczesne władze starają się wymazać go z kart jako autora, poetę, dziennikarza. Chcą go „wyciąć” z jakiegokolwiek obiegu. A dla poety nie ma straszniejszego wyroku niż milczenie, zakaz druku, cenzura – mówił Janusz Wójcik.

Stanisław Hadyna w tym czasie intensywnie pracował. Profesor Dorota Simonides, europejskiej sławy badaczka kultury ludowej, folklorystka, będąca jednym z największych autorytetów naukowych na Śląsku, zapytana o Stanisława Hadynę, postawiła jego twórczość obok twórczości Fryderyka Chopina. – Tak jak Chopin sięgnął do polskich tańców ludowych, tak Stanisław Hadyna mikrokosmos Karpętnej, Nawsia czy Wisły zamienił w największe artystyczne dzieła. Zapominamy jednak, że Hadyna był także świetnym literatem, laureatem wielu nagród polskich i zagranicznych. Muzy po prostu go kochały, dając mu wiele talentów. Ale podobnie było z Henrykiem Jasiczkiem – podkreślał Janusz Wójcik, przybliżając życiorys poety.

– Warto przypomnieć, że Henryk Jasiczek miał niełatwe dzieciństwo. Nigdy nie poznał ojca. Jako młody człowiek zaznał bezrobocia, pracował fizycznie w Hucie Trzynieckiej. Tam pewnie zetknął się z lewicowymi ideami. W konspiracji był redaktorem podziemnego wydawnictwa. Po zakończeniu II wojny światowej jak wielu kolegów po piórze zauroczył się nowymi ideami. Zaangażował się społecznie, był również działaczem Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego, redaktorem polskiej prasy na Zaolziu. A gdy przyszedł rok 1968, zdecydowanie opowiedział się po stronie reformatorów w komunistycznej partii Czechosłowacji. I to okazało się feralne w skutkach. Został pozbawiany możliwości godnej pracy, trafił do drukarni jako zecer. Objęto go zakazem druku, jak pisano stał się „poetą trędowatym”. Nawet najbliżsi znajomi i przyjaciele odsunęli się od niego, by nie narażać się władzom i tajnej policji. To był bardzo trudny czas dla Henryka Jasiczka. Złamano go jako człowieka, ale nigdy jako poety. Z tego najtrudniejszego czasu pochodzą bowiem najpiękniejsze wiersze Jasiczka, który już wcześniej wielokrotnie dawał dowody, że jest poetą nieprzeciętnym. Tworzył wówczas wiersze czyste, piękne, dojrzałe, bez jednego niepotrzebnego słowa, bez jednego banalnego porównania – mówił Janusz Wójcik. Przekonywał również, że wiersze Henryka Jasiczka są precyzyjne, niemal matematyczne, a jednocześnie dają świadectwo bólu i tęsknoty za utraconym światem idei, ideałów, przyjaciół. – Bolesne jest to, że także po drugiej stronie granicy, w Polsce zdecydowano, że nazwisko Henryka Jasiczka musi zniknąć z obiegu literackiego, dziennikarskiego, naukowego. Cenzura skrupulatnie tego pilnowała, ale myślę, że klątwa rzucona na poetę przyniosła w dalekosiężnym wymiarze odwrotny skutek od zamierzonego. Prywatność Jasiczka, jego osamotnienie. zaowocowały bowiem perłami polskiej poezji na Zaolziu. Wspaniały tom ze słowem wstępnym Kazimierza Kaszpera jest po latach próbą zadośćuczynienia temu poecie – mówił Janusz Wójcik.



Może Cię zainteresować.