czwartek, 25 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Jarosława, Marka, Wiki| CZ: Marek
Glos Live
/
Nahoru

MK PZKO Orłowa-Lutynia: Wytęsknione „Wianki” znów w ogrodzie  | 30.06.2020

Nie odbyły się w zeszłym roku, aktualnie też były zagrożone, ale ostatecznie „Wianki” – impreza z długoletnią historią – zagościły w sobotę w ogrodzie MK PZKO w Orłowej-Lutyni. 

Ten tekst przeczytasz za 3 min. 15 s
- To dla mnie jedna wielka rodzina - mówi o swoim kole MK PZKO Orłowa-Lutynia Justyna Jeżowicz. Fot. Szymon Brandys

Na to spotkanie członkowie koła musieli czekać nie tylko przez ostatnie miesiące, ale w sumie dwa lata. Rok temu termin imprezy pokrywał się z terminem „Dolańskigo Grómu” i organizatorzy nie mieli technicznych możliwości jej zorganizowania. Po pandemicznej przerwie decyzja o tym, czy „Wianki” wrócą w czerwcu do tegorocznego kalendarza wydarzeń, była – jak przyznaje prezes koła Piotr Brzezny – bardzo trudna. – Trzy razy musieliśmy głosować w zarządzie nad tym pomysłem. Trzeba było bowiem z jednej strony zrozumieć głosy ludzi, którzy nadal boją się spotkań w większym gronie, a jednocześnie brać pod uwagę tych, którym takich spotkań bardzo brakowało.

Ogród Domu PZKO zapełnił się w końcu ludźmi w sobotnie popołudnie. Na pniu rozeszły się kołocze, mięso z grilla i wędzoka oraz inne dania z domowej kuchni. W tle rozmów przy stołach słychać było muzykę odtwarzaną przez dj-a Romana Jędrzejczyka. Wieczorem przyszedł czas na występ jabłonkowskiej kapeli „Bukóń”, która do Orłowej-Lutyni przyjechała z repertuarem ludowych piosenek góralskich. – W końcu po przerwie wyszliśmy do ludzi, bardzo nam tego brakowało. To jest nasz pierwszy koncert – cieszył się lider grupy, gajdosz Otmar Kantor. – Gajdy to dla mnie magiczny instrument, a nasza muzyka pachnie sianem i naszymi groniami. 

 


 
Co roku w imprezie brali zawsze udział uczniowie sąsiedzkiej polskiej szkoły. – Tym razem jednak z uwagi na nauczanie zdalne i brak możliwości przygotowań, dzieci nie mogły wystąpić u nas z programem artystyczny – wyjaśniał Brzezny. 

Zabrakło też samych „wianków”, a dokładnie zwyczaju ich puszczania przez dziewczęta w nurt rzeki z zapalonymi świecami związanego z Nocą Kupały. Pozostał jedynie symbol – wianki wiszące na drewnianych domkach-stoiskach z jedzeniem i napojami. – To taka tradycja z dalekiej przeszłości. Kultywowaliśmy ten zwyczaj w lasku członka naszego koła pana Jędrzejczyka. Tam nad stawem  o północy puszczaliśmy wianki. Teraz już od wielu lat mamy je tylko w nazwie – dodał prezes. W tęsknocie za starym obyczajem wtórował mu Bolesław Adamczyk, który w kole pracował od 1960 roku. – Brakuje mi tego. Zawsze podczas tej imprezy nalewałem piwo. Teraz już tylko przychodzę jako gość, ale cieszę się, że ciągle się tutaj spotykamy. 

Choć wśród uczestników przeważali starsi członkowie i sympatycy koła, to w ogrodzie można było znaleźć grupkę młodzieży. – Jestem tutaj, bo to dla mnie jedna wielka rodzina. A zwyczaj rzucania wianków z działalności mojego zespołu „Suszanie”, ale nigdy bezpośrednio nie uczestniczyłam w takim wydarzeniu – mówiła Justyna Jeżowicz. 

Oprócz „Wianków” w kole organizowana jest zazwyczaj pod koniec listopada dwudniowa wystawa, która stanowi podsumowanie działalności całego roku i towarzyszy jej świniobicie. W wakacje pezetkaowcy z Orłowej-Lutyni znów będą mieli przerwę. Teraz jednak zapełnią ją wspomnieniami z czerwcowego spotkania. 
 
 
Fot. Szymon Brandys. Kliknij, aby obejrzeć wszystko.




Może Cię zainteresować.