środa, 24 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Bony, Horacji, Jerzego| CZ: Jiří
Glos Live
/
Nahoru

Znad Olzy za Pireneje. Zaolziańskie wątki w nowej książce Dariusza Zalegi | 05.03.2020

Z Pietwałdu, Nawsia, czy Karwiny pojechali walczyć z faszyzmem w Hiszpanii. O śląskich ochotnikach na tej dalekiej wojnie Dariusz Zalega przypomina w książce „Śląsk zbuntowany”. Ukazała się nakładem wydawnictwa Czarne. 

Ten tekst przeczytasz za 4 min. 45 s
Fot. mat. pras.

 

„Ojciec pracował na prawie wszystkich kopalniach Zagłębia Ostrawsko-Karwińskiego, był zwalniany i przyjmowany na innej już kopalni, czego przyczyną był twardy charakter, nader uczciwy, i nie doł sobie w kaszę pluć. Tacy ludzie znaleźli szybką drogę związków zawodowych i socjaldemokracji” – tak wspominał swoje dzieciństwo Ludwik Zgraja, późniejszy ochotnik w Hiszpanii, który urodził w 1906 roku w Pietwałdzie. W dolańskim regionie mocno korzenie zapuszczał wówczas ruch socjalistyczny, nie baczący jeszcze na narodowe spory – mówiono wprost o ostrawskiej międzynarodówce. Gdy wybuchła Wielka Wojna, stary Zgraja poszedł walczyć za cesarza, a jego rodzina głodowała. Ludwik wspominał: „W domu panował głód i tak się kształtował mój tok myślenia. Tak się rodziła nienawiść do tych, co jedli chleb posmarowany, co na wojnie się bogacili”. I to te doświadczenia wpłynęły na późniejsze zaangażowanie młodych lewicowców, którzy potem trafili do Hiszpanii. To były jednak czasy, w których nagle wszystko zaczęło się wydawać możliwe. Odrodziła się Polska i narodziła się Czechosłowacja. Na wiecu w Cieszynie 27 października przyjęto rezolucję: „Sejm Konstytucyjny ma przeprowadzić takie reformy społeczne, aby Polska stała się matką szerokich warstw ludowych, aby nie było w niej ciemiężców i ciemiężonych”. Śląsk został jednak podzielony, a odrodzone kraje były dalekie od tych z marzeń. Zgraja tak opisał wyjazd pierwszego transportu górniczych rodzin z Dziedzic do Francji: „Niektórzy płakali, bo o wolną Polskę walczyli, a gdy się jej doczekali, to trzeba ją opuścić, bo nie było dla nich chleba”. Ta gorycz pozostała w wielu z nich.
 


 
W lipcu 1936 roku wybuchł bunt wojska, wsparty przez Hitlera, przeciwko lewicowemu rządowi w Madrycie. Od razu wywołało to oddźwięk w środowiskach robotniczych: datki na „braci proletariuszy” zbierali górnicy tak z Karwiny, jak Katowic. To w Cieszynie poeta Julian Przyboś napisał wiersz „Na granicy”:

W chmurach płonie Czerwona Hiszpania,
Olza płynie przez pożar.
Słucham. Głos stamtąd – ranny, nim odezwie się – krwawi.

Przede wszystkim przez Zaolzie przechodziły setki Polaków chcących zaciągnąć się do Brygad Międzynarodowych, walczących w obronie Republiki. Henryk Jasiczek, znany później poeta, pisał: „Ochotnicy polscy przechodzili najczęściej nielegalnie granicę w Beskidach na Czantorii, gdzie po stronie czeskiej oczekiwali ich towarzysze z Trzyńca. Z Trzyńca zabierali towarzyszy z Polski towarzysze z Karwiny, pomagając im w wyjeździe do Morawskiej Ostrawy, gdzie troszczyli się o nich towarzysze czescy, pomagając im przedostać się do Wiednia”.
 


W sumie za Pirenejami znalazło się kilkudziesięciu Zaolziaków. Byli w polskiej brygadzie im. Jarosława Dąbrowskiego, czeskim batalionie im. Masaryka czy jednostkach niemieckich antyfaszystów. Heczko pisał w korespondencji do „Głosu Robotniczego” na Zaolziu: „W brygadach czasem zdarzy się, że polecą nam pewną wojeńską służbę do wykonania, a my nawzajem się domówić nie możemy. Ale to nam nie przeszkadza, podamy sobie rękę, pozdrowimy się nawzajem »kamarad«, uściśniemy się po bratersku, a porozumiemy się potem na migi”. W praktyce nie okazało się to takie łatwe.

Ochotnicy wiedzieli, po co jadą... „Celem mojego przyjazdu do Hiszpanii jest stanąć po stronie tych, którzy są gnębieni przez burżuazję, stanąć po stronie tych, którzy zrozumieli, że nadszedł czas, by zrzucić jarzmo faszystowskiej niewoli” – tak w ankiecie dla wydziału kadr brygad międzynarodowych pisał Rudolf Olszar z Cieszyna.

Szok pierwszych walk w Madrycie mocno odbił się na niektórych z nich. Florian Dąbrowski został tam ranny i wywieziono go do Francji. Do Hiszpanii nie chciał już wrócić. Wojenne losy rzuciły go potem jednak do Tobruku i korpusu gen. Andersa. Zginął pod Ankoną. Ochotnicy przeszli przez wiele bitew, o dźwięcznych nazwach, choć ociekających krwią: Jarama, Guadalajara, Sierra Nevada, Belchite, Ebro. Zgraja tak opisywał ostatnie chwile przed bitwą: „Mieliśmy leżeć, kawałek chleba, parę kropel wody i spać, odpoczywać. Bo nie wiesz, kiedy będziesz spał, jadł, a może już to był twój ostatni dzień”.

O takich ludziach jest właśnie „Śląsk zbuntowany”. O tym, jak te małe historie „zwykłych ludzi” składają się na tą Wielką Historię.
 

 



Może Cię zainteresować.