Krótko po godz. 13.00 rozpoczęły się dziś 54. „Dożynki Śląskie” w Gutach. Padający od rana deszcze sprawił jednak, że tylko zadaszone ławki były pozajmowane. Pozostałe miejsca, przy pięknej pogodzie oblegane, ziały pustkami.
Miejscowe Koło PZKO w Gutach przygotowało dla publiczności dożynki co prawda bez gospodarzy i obrządku dożynkowego, za to z bogatym programem artystycznym oraz specjałami kuchni domowej.
Zespół Folklorystyczny „Bystrzyca”, który dopiero co powrócił z festiwalu w Bułgarii, zaprezentował na scenie dwa odrębne programy – folklor wałaski oraz folklor wschodniej Słowacji. Oczywiście, oba z towarzyszeniem kapeli „Bez miana”. Prócz tego wystąpiły utalentowane wokalnie uczennice ze szkół w Gnojniku i Nieborach oraz zespół folklorystyczny z Jasienicy prezentujący miejscowy folklor spod Babiej Góry.
– Już w ub. roku nie udało nam się znaleźć gazdów, tradycję organizowania imprezy dożynkowej chcemy jednak kontynuować – powiedział „Głosowi” jeszcze przed imprezą prezes guckiego koła Jan Kaleta. Dlatego też miejscowi działacze od środy dwoili się i troili, żeby wszystko przygotować „jak sie patrzy” i zadowolić gości dożynkowych.
O tym, że guckie dożynki znane są i cenione w bliższej i dalszej okolicy, świadczyła obecność nie tylko konsul generalnej RP w Ostrawie Izabelli Wołłejko-Chwastowicz, prezydent miasta Trzyńca, którego Guty są dzielnicą, Věry Palkovskiej czy prezes PZKO Heleny Legowicz, ale też pozostałych nieoficjalnych gości. Nawet chłód i opady ich nie odradziły. – Trzeba przyjechać do naszych kolegów, coś dobrego zjeść i może też coś dobrego wypić – stwierdził Władek Czudek z Wędryni, który do Gutów wybrał się razem z żoną.
Więcej o guckich „Dożynkach Śląskich” napiszemy we wtorkowym papierowym „Głosie”.