Polsko-czeska królowa jest tylko jedna! Urodziny Ewy Farnej w 15-tysięcznej pełnej Arenie O2 w Pradze | 15.10.2023
W wyprzedanej do ostatniego miejsca praskiej O2 Arenie
fantastyczny koncert dała w sobotni wieczór Ewa Farna. Pochodząca z Wędryni
wokalistka sprawiła sobie oraz swoim fanom idealny prezent na trzydzieste urodziny.
W roli supportu Farnej wystąpiły gwiazdy zaolziańskiej sceny folklorystycznej –
kapela „Lipka” oraz Zespół Pieśni i Tańca „Olza” i Zespół Folklorystyczny
„Bystrzyca”.
Trzydziestka zobowiązuje. Ewa Farna nie należy do kobiet
skrupulatnie ukrywających swój wiek. Wręcz przeciwnie, jest dumna z tego, że w
wieku trzydziestu lat osiągnęła pułap muzyczny, o którym wielu artystów może
tylko pomarzyć.
– Jestem piosenkarką prawie od dwudziestu lat. Przede
wszystkim jednak też szczęśliwą matką, żoną, otoczoną serdecznymi, życzliwymi ludźmi
– taki przekaz płynął ze sceny w trakcie ponad dwugodzinnego występu w O2
Arenie w Pradze.
Fot. Tomáš Moudrý
Dla piosenkarki, która w wieku dziesięciu lat wygrała z piosenką
„Chcę do Bodzia” konkurs na najlepszą interpretacją twórczości Maryli Rodowicz
i w nagrodę mogła zaśpiewać z kultową polską wokalistką na jednej scenie,
sobotni koncert był, bez dwóch zdań, artystycznym szczytem kariery.
Dopieszczonym w dodatku do najmniejszego szczegółu, od dramaturgii muzycznej uwydatniającej świetną formę wokalną i taneczną Ewy, po
dowcipne wideo-przerywniki i… powietrzne akrobacje. Tak, Farna podobnie jak chociażby
w przeszłości amerykańska piosenkarka Pink, odważyła się dosłownie zejść ze
sceny w przestworza, fruwając w kilku utworach nad głowami widzów na specjalnie
skonstruowanym cyrkowym wysięgniku. Po raz pierwszy zamieniła się w akrobatkę
podczas utworu „Všechno nebo nic”, który zabrzmiał m.in. w polsko-czesko-słowackim
filmie o tym samym tytule.
Fot. Barča Chlebová
Po obejrzeniu sobotniej gali muzycznej chyba nikt nie ma też
wątpliwości, kto na chwilę obecną jest modową ikoną w polsko-czeskim
show-biznesie. W trakcie koncertu Farna zdążyła się aż pięciokrotnie przebrać, za
każdym razem do wymyślnych, efektownych kreacji. Swój występ rozpoczęła w
futurystycznym srebrno-białym stroju, by po piątym utworze przebrać się do niebieskiej,
dżinsowo-podobnej kreacji. Trzecią część koncertu zaliczyła cała na fioletowo, podczas dużego przeboju „Tělo” z ostatniej płyty „Umami” w seksownej czerwonej kreacji, a finał koncertu niczym królowa rzeszy Inków, cała na złoto. – Prosiłam o przyjście na biało, ale widzę, że jest
tu też sporo beżowych kolorów. Beżowa O2 Arena może być, dziękuję wam za to –
krzyczała ze sceny Farna. Zresztą piosenkarka przy każdej okazji, wzruszona po
prawie wszystkich zaśpiewanych utworach, dziękowała fanom za to, że są i
wspierają ją od początku kariery.
Te podziękowania popłynęły ze sceny również na początku
koncertu, kiedy Ewa skomplementowała muzyków z Zaolzia szykujących się do
krótkiego, trzydziestominutowego występu w roli supportu głównej gwiazdy. –
Zobaczycie i usłyszycie świetnych artystów z mojego regionu. To moje klimaty,
które kształtowały mnie w dzieciństwie i napawają dumą do dziś – mówiła Farna zapraszając
na scenę „Lipkę”, „Bystrzycę” i „Olzę”. Chrystian Heczko, szef kapeli „Lipka”
przyznał w rozmowie z „Głosem”, że takiej tremy przed koncertem dawno nie
odczuwał.
– Dla nas O2 Arena to kosmos. Przeprowadziliśmy próby, ale myślę, że
wszystko zweryfikuje dopiero nasz występ. Trzymajcie kciuki – mówił Heczko na
pół godziny przed koncertem. Oczywiście wszystko wypaliło, a występy „Lipki” i
pozostałych ambasadorów Zaolzia w O2 Arenie wypadły rewelacyjnie. Nasze zespoły
towarzyszyły artystce również podczas koncertowych bisów. Piosenka „Boky jako
skříň” po dołączeniu góralskiej kapeli „Lipka” zamieniła się w jam
session.
W zbiorowym muzykowaniu wzięła udział 15-tysięczna publiczność,
zachwycona połączeniem R'n'B i folkloru góralskiego zagranego przez „Lipkę” w
niepowtarzalny sposób. Do rytmu tej piosenki stukał swoją tenisówką również siedzący
na widowni, trzy krzesełka od nas, słynny hokeista Jaromír Jágr, któremu
Farna sprawiła genialnego psikusa. Jakiego? O tym i nie tylko w poszerzonej
wersji we wtorkowym, drukowanym wydaniu gazety.