Jest nim czeska komedia „Kulový blesk” (celowo nie silę się na tłumaczenie jej nazwy, bo uważam, że tytułów genialnych filmów nie należy tłumaczyć) w głównej roli z Josefem Abrhámem. To nie przypadek, że piszę o tym akurat dzisiaj, w poniedziałek 6 czerwca, kiedy rzesze fanów tego niezrównanego aktora i komika ustawiają się w kolejce, by oddać mu ostatni hołd w kościele na praskim Sporzilowie. 

O aktorach pisze się różne dziwne rzeczy w różnych dziwnych kontekstach. O żonach, mężach, byłych i teraźniejszych, kochankach, alkoholu, pieniądzach. Zawsze znajdzie się jakiś skandal, który co bardziej „życzliwi” nie omieszkają przypomnieć nawet w sytuacjach, kiedy „o zmarłych mówi się tylko dobrze”. W przypadku Josefa Abrháma, który notabene odegrał wiele ról uwodzicieli i przystojniaków, nic takiego nie miało miejsca. Przeciwnie. To, co przeczytałam w dzisiejszym artykule agencji prasowej ČTK, oprócz jego najważniejszych kreacji filmowych i serialowych dotyczyło jego długiego małżeństwa ze zmarłą w czerwcu ub. roku jedną z najpopularniejszych i na pewno budzącą najwięcej sympatii wśród czeskiej widowni Libušą Šafránkową. – Byli nierozłączni – skomentowali dla ČTK ich przyjaciele.

Kiedy odchodzą do wieczności ludzie spełnieni, o wysokiej moralności i jeszcze większym talencie, nie ma miejsca na smutek. Zwłaszcza, kiedy ma się w zanadrzu „broń” największego kalibru, film z 1979 roku z Josefem Abrhámem w rewelacyjnej roli doktora Knotka.