czwartek, 25 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Jarosława, Marka, Wiki| CZ: Marek
Glos Live
/
Nahoru

Zdaniem Beaty Schönwald: Co by było, gdyby...? | 22.04.2022

Nie należę do miłośników historii alternatywnych, ale są sytuacje, które same aż proszą się o to, żeby pomyśleć o tym, „co by było, gdyby”. Tym razem – co w związku z wojną na Ukrainie pewnie nikogo nie zdziwi – chodzi o pieniądze na zbrojenia, członkostwo w NATO i… komunistów. 

Ten tekst przeczytasz za 2 min. 15 s
Fot. Norbert Dąbkowski/canva.com/szb
 
Tak się bowiem złożyło, że właśnie w tych dniach zostały opublikowane wyniki badań opinii publicznej STEM z przełomu marca i kwietnia br. Groźba wojny, która w Europie Środkowej może być tylko kwestią czasu (tak sądzi 58 proc. respondentów), sprawiła, że wśród mieszkańców RC  wzrosło o 10 proc. w porównaniu z wrześniem ub. roku przekonanie, że warto być krajem członkowskim Paktu Północnoatlantyckiego. Obecnie uważa tak aż 78 proc. mieszkańców. To całkiem logiczna konsekwencja tego, czego jesteśmy obecnie świadkami u naszych prawie że sąsiadów i tak naprawdę niewiele ma wspólnego z wyrachowaniem.

Znamy to przecież z naszego Wieszcza Narodowego: „(…) ile cię cenić trzeba, ten tylko się dowie, kto cię straci”. Tracimy poczucie bezpieczeństwa, zaczynamy myśleć o obronie. Normalne. Jak natomiast ma się to do historii alternatywnej? Otóż tak, że w związku z wynikami badań STEM przypomniała mi się sytuacja sprzed ponad roku. Będąca wtenczas jeszcze partią parlamentarną Komunistyczna Partia Czech i Moraw warunkowała podniesienie ręki za budżetem państwa przeniesieniem 10 mld koron z resortu obrony do rezerwy budżetowej. W sytuacji, kiedy RC była w tym czasie (i jest nim zresztą nadal) krajem notorycznie niewywiązującym się ze zobowiązania przeznaczania 2 proc. PKB na cele obronne, był to wyjątkowy tupet. Ten zaś starała się przykryć populistycznym argumentem, jako że „bronią nasi obywatele się nie nasycą”.
 
Kiedy minionej jesieni po raz pierwszy od przeszło trzydziestu lat komuniści nie zdobyli potrzebnych 5 proc. w demokratycznych wyborach, szczerze się ucieszyłam. Teraz czasami żałuję, bo nie wiem, jak ta historia potoczyłaby się dalej. Czy utrzymując jako partia parlamentarna, że NATO jest „fe!”, dobrze uzbrojona armia niepotrzebna, a Rosja ziemią obiecaną, straciliby poparcie czy, przeciwnie, pozyskaliby nowych zwolenników? A może zmieniliby retorykę na bardziej strawną dla „wyśrodkowanego” wyborcy? Tego już się nie dowiem. Świat jest bowiem tak skonstruowany, że kiedy wybieramy jedną drogę, nigdy się nie dowiemy, dokąd doszlibyśmy, obierając drugą. Dlatego alternatywne historie zawsze pozostaną tylko w sferze abstrakcji.
 
Pewnie to i dobrze. 



Może Cię zainteresować.