Zdaniem Beaty Schönwald: „Wsiąść do pociągu byle jakiego…” | 14.07.2021
„Wsiąść do pociągu byle jakiego…” tą piosenkę Maryli Rodowicz znam od dziecka. Zawsze fascynowała mnie emanująca z niej beztroska. „Nie dbać o bagaż, nie dbać o bilet…” Po prostu, ot, tak, wsiadam i jadę. Dokądś. Bez planów, zamawiania biletów, w nieznane. Ten tekst przeczytasz za 1 min. 30 s
Fot. Norbert Dąbkowski
Odkąd sięgam pamięcią, nasze rodzinne podróże wakacyjne zawsze były dobrze zaplanowane. Tato miał zamówiony dla nas hotel oraz posprawdzane wszystkie połączenia pociągowe i autobusowe tak, że nawet ewentualne opóźnienia nie mogły nas zaskoczyć. Nie było miejsca na improwizację, pozostawał jednak pociąg (nie mieliśmy auta), w którym w tych czasach można było jeszcze stanąć przy otwartym oknie i kontemplować wakacyjną swobodę. Jeszcze dziś na każdym większym dworcu kolejowym czuję dreszcz emocji świadoma możliwości, jakie dają pociągi ruszające w niekoniecznie siną dal.
Kiedy założyłam własną rodzinę, ów nawyk dobrze zaplanowanych wczasów mi pozostał. Pojechać z dwójką dzieci dokądś na chybił trafił nie wchodziło w grę. Chcieliśmy mieć pewność, że miejsce będzie dobre, a cena niewygórowana. Wsiadaliśmy w samochód i po dokładnie ustalonej trasie realizowaliśmy nasz wakacyjny plan.
Chociaż należę do osób, które, wracając z jednego wyjazdu, myślą już o kolejnym, w tym roku spełni się moje marzenie z piosenki Maryli Rodowicz. Ponieważ na wakacje pojedziemy dopiero na przełomie sierpnia i września, planowanie czegokolwiek z uwagi na pandemię mija się z celem. Ja się z tego cieszę. Przede mną czas oczekiwania na niewiadome, nieznane, niezaplanowane, a zatem fantastyczne.
Byle tylko było wsiąść do jakiegoś pociągu.