Czy edukacja finansowa
jest nam potrzebna? Czy jest potrzebna naszym dzieciom i wnukom? Przecież
wszyscy doskonale wiemy, skąd biorą się pieniądze, potrafimy porównać ceny
różnych produktów, lubimy dyskutować o inflacji, spierać się o drożyźnie,
kredytach, stopach procentowych.
Umiemy korzystać z kart płatniczych. Ze świecą szukać by człowieka, który nie ma dziś konta w banku. Większość posiada też do takiego konta elektroniczny dostęp. Wydaje nam się, że nie jesteśmy szczególnie rozrzutni i że jakoś – pomimo rosnących cen – udaje nam się wiązać koniec z końcem. Więcej wiedzieć i umieć nie musimy... Takie przekonanie można było w pewnym sensie usprawiedliwić jeszcze pod koniec pierwszej dekady XXI wieku.
Przed nami nowe wyzwania
Potem jednak nadszedł globalny kryzys finansowy, który pokazał, że również tzw. zwykłym ludziom przyda się szeroko rozumiana wiedza o pieniądzach. Kryzysy zaś mają to do siebie, że powracają, choć nie zawsze w tej samej formie. Kolejny więc mamy teraz. I znów stajemy przed ogromnymi wyzwaniami i zagrożeniami. Bo przecież istotne decyzje finansowe podejmujemy właściwie codziennie, choć często nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy. Rozważamy, na co wydać zarobione pieniądze. Na jakim rachunku ulokować rezerwy finansowe. Podpisujemy umowy z dostawcami towarów i usług, zaciągamy kredyty i jakoś nie myślimy o tym, jak to wszystko obciąży nasz domowy budżet. Nie jesteśmy pewni, co dokładnie należałoby zrobić, aby nie stracić oszczędności wskutek wysokiej inflacji. W latach minionych praca zdalna, zakupy on-line czy edukacja na odległość stały się naszą codziennością. W parze z tymi nowymi dla nas zjawiskami też powinna iść jednak pogłębiona świadomość i edukacja finansowa.
Wiemy tyle, ile trzeba?
Niestety, z tym akurat bywa u nas różnie. Nie od dziś i nie od wczoraj. Na paradoks może zakrawać fakt, że czas pandemii koronawirusa spowodował m.in. to, że Czesi jak gdyby jeszcze mniej zaczęli zajmować się kwestiami swoich finansów. Jak wynika z badań Czeskiej Asocjacji Banków, co czwarty dorosły przyznał, że w świecie pieniądza orientuje się teraz słabiej, aniżeli chociażby przed pandemią. Co trzeci uważa zajmowanie się sprawami finansowymi i pogłębianie wiedzy w tym zakresie za zbędny wysiłek. Co prawda większość badanych deklarowała, że próbuje oszczędzać na gorsze czasy, ale uciułane pieniądze na ogół wystarczyłyby im na przetrwanie zaledwie 3 miesięcy (co piąty badany ma poduszkę finansową najwyżej na jeden miesiąc). Większość ankietowanych jest jednak przekonana, że o finansach wie dokładnie tyle, ile trzeba. Nowych informacji, podobnie jak odpowiedzi na ważne pytania ludzie zwykli szukać głównie w Internecie. Niestety stosunkowo niski poziom tzw. piśmienności finansowej może znacznie utrudniać życie w obecnych trudnych czasach naznaczonych już nie covidowymi obostrzeniami, ale postępującą inflacją i wszechobecną drożyzną.
Czym skorupka za młodu...
A warto podkreślić, że dorośli, którzy w świecie finansów poruszają się jak przysłowiowy słoń w porcelanie, niewiele mają do przekazania swoim dzieciom. Także dziś zdarza się więc, że młody człowiek ma wprawdzie w ręku swój pierwszy dowód osobisty, nie posiada jednak żadnej lub prawie żadnej praktycznej wiedzy finansowej. Już nastolatek jednak powinien wiedzieć, jak rozumnie zarządzać pieniędzmi, jak założyć własny biznes, jak pieniądze mogą dla nas zarabiać, jakie ryzyka wiążą się z ich inwestowaniem, jak zmienia się wartość pieniędzy, skąd bierze się dzisiejsza drożyzna i jak przeżyć trudne czasy inflacji. Innymi słowy – dzieci od najmłodszych lat trzeba uczyć wszystkiego, co wiąże się z zarabianiem i wydawaniem pieniędzy. Z tego zadania niewiele naszych szkół i tylko część rodzin jest w stanie się wywiązać. Wprawdzie niektóre instytucje finansowe próbują prowadzić działania edukacyjne niejako na własną rękę, ale to wciąż zaledwie kropla w morzu potrzeb. A przecież edukacja finansowa to jedna z ważniejszych kompetencji, w dorosłym życiu po prostu niezbędna. U nas niestety wciąż piśmienność finansowa pozostawia wiele do życzenia. Jeżeli sami dorośli mają na tym polu zaległości, nie będą w stanie przekazywać dzieciom dobrych nawyków finansowych. A wiadomo – czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci.
Najlepiej w Australii
I tu ciekawostka. Podobno tylko 17 krajów na całym świecie wprowadziło do programów nauczania lekcje i kursy mające na celu nauczenie młodych ludzi bezpiecznego i swobodnego poruszania się w świecie finansów. Przoduje pod tym względem od wielu lat Australia. Tam już przedszkolaki dowiadują się, co to pieniądze, skąd się biorą, co można (i czego nie można) za nie kupić. Głębszą wiedzę i praktyczne umiejętności przydatne w codziennym życiu dzieci nabywają potem w szkole.