Słowa z kapelusza: Nie – cała prawda
wt 29.9.2020Joanna Jurgała-Jureczka
Prokurator miał na imię Feliks. I miał czterdzieści lat, choć zdawał się być człowiekiem dużo starszym. Może dlatego, że – choć wysługiwał się systemowi – to jednak stać go było na trzeźwą ocenę sytuacji. Ocenę pełną goryczy i poczucia przegranej, ale przynajmniej niczego nie udawał. Jak się czuł w komunistycznym kraju?
Sam sobie zadał to pytanie. I sam sobie na nie odpowiedział. Tyle że znowu pytaniem. Retorycznym. – Czy można kochać lub nienawidzić tlen? Ja tlenem oddycham. Gdy go zabraknie, uduszę się.
***
Razu pewnego oskarżał akowców. Właśnie wygłaszał mowę, w której udowodnił, że byli winni. Nagle ktoś z publiczności krzyknął: – Nieprawda! Armia Krajowa, to armia polska.
Feliks zapytał: – Kto to krzyknął?
Odpowiedziało mu milczenie.
Zobaczył tylko plecy człowieka, którego milicjanci wyprowadzali z sali. A tak bardzo chciał zobaczyć jego twarz…
***
Feliks jest jednym z bohaterów „Milczenia” – dramatu napisanego w 1951 roku przez Romana Brandstaettera. W czasach, w których trzeba było mieć wielką odwagę, żeby nie milczeć na temat tego, co dzieje się w komunistycznym kraju. „Milczenie” więc wystawiano za granicą, tam święciło tryumfy. W Polsce o nim milczano.
***
Niedawno odkryłam, że to nie jest cała prawda. I tym odkryciem się dzielę, tym bardziej że dotyczy „naszego” Juliana Przybosia. Pisałam już o nim i o jego cieszyńskim epizodzie, a także o powojennym flircie z nową władzą. Zdawać by się mogło, że pochodzący ze wsi chłopak, który ukochał miasto, a potem nowy porządek, pozostał wierny aż do końca temu, co jednych zmuszało do milczenia, a innych do odważnego mówienia, za które często płacili wysoką cenę.
Roman Brandstaetter. Fot. ARC
Sztukę Brandstaettera wystawiono w Gdańsku jeden raz, potem zdjęto z afisza. Krakowski teatr zaczął próby, ale wstrzymano je. I co się okazało? Zebrało się grono literatów i teatrologów. Wśród nich był Julian Przyboś. Powiedział tak: – Jest rzeczą oburzającą usunięcie z prób sztuki bez jej ujawnienia szerszej opinii publicznej.
Ktoś inny podchwycił: – Proponuję, żebyśmy zakończyli dyskusję, wyrażając nadzieję że sztuka będzie wystawiona.
Przyboś spuentował:
– Nie nadzieję – żądanie!
Inna rzecz, że nie zostało spełnione, ale jednak było! Nie milczał, jak inni. Wprawdzie zaczynał się już wtedy okres odwilży, mimo to wielu innych strach nadal trzymał za gardło. On się odważył.
***
Idźmy dalej. Autor „Milczenia”, którego okrzyknięto odważnym głosicielem prawdy o PRL-u napisał, że ta sztuka jest o czymś innym. Że to nie jest cała prawda o niej. Że chciał powiedzieć znacznie więcej.
Zaskoczona tą nie – oczywistością rzeczy, która zdawała mi się oczywista, przeczytałam wszystkie trzy akty jeszcze raz. I już się domyślam. I domysłem się dzielę.
***
– Uciekać od rzeczywistości można w różny sposób. Jeden ucieka przy pomocy alkoholu, drugi lektury, trzeci samotności, czwarty milczenia, inny znów przy pomocy marzeń, bujnej wyobraźni, snów…
To słowa Feliksa. One są kluczem. Otwierają też „Milczenie” na inne czasy. PRL minął. Ale przecież wciąż zdarza nam się, że chcemy uciec. Bo świat nas przeraża. Bo życie biegnie nie taką drogą, jaką sobie wymarzyliśmy. Bo zamiast kwitnących róż – suche badyle. Zamiast szczęścia – rozczarowanie. Obietnice niespełnione. Nadzieje zrujnowane. Co zostaje? Marzenia. Czasem się spełniają.
Joanna Jurgała-Jureczka