piątek, 19 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Alfa, Leonii, Tytusa| CZ: Rostislav
Glos Live
/
Nahoru

Pop Art: MIDI LIDI – Nikdo se ti nebude smát, když budeš mít lidi rád (RECENZJA) | 16.06.2021

Potężna porcja pozytywnej energii, ale też tematów do refleksji. Prościejowska formacja Midi Lidi na dwóch świeżych albumach studyjnych wydanych w przeciągu pierwszych dwóch czerwcowych dni bawi do łez i wzrusza. Przy okazji zdominowała też całe nowe wydanie Pop Artu. 

Ten tekst przeczytasz za 6 min. 30 s
Fot.

 
Jeden z najbardziej rozbrykanych czeskich, a dokładniej morawskich zespołów muzycznych zaserwował swoim fanom z okazji Dnia Dziecka aż dwie nowe, pełnowartościowe płyty studyjne: „Nikdo se ti nebude smát, když budeš mít lidi rád” i „Heal The World, konečně!”. Po raz ostatni z tak szeroko otwartą gębą słuchałem podwójnego albumu nagranego przez amerykańską rockową formację Guns’n’Roses – „Use Your Illusion Part I i II”, ale wtedy był to rok… 1991. Nie pomyślałem, że w czasach globalnego przyspieszenia, słuchania muzyki na wyrywki w serwisach streamingowych ktoś odważy się skomasować tyle dobrej muzy za jednym zamachem na dwóch albumach. Oczywiście jak zawsze można było kroić, kasować, wrzucać na B single dla kolekcjonerów płyt winylowych, ale pochodząca z Prościejowa formacja Midi Lidi postanowiła rozpieścić swoich fanów na całego. 

Pod względem stylistycznym paczka pozytywnie zakręconych muzyków potrafiących zagrać brawurowo zarówno jazz, jak też house, zatrzymała się gdzieś pośrodku szeroko pojmowanej stylistyki electro-undergroundu. Dostrzegam w grupie Midi Lidi kontynuatorów muzycznej poezji spod znaku rockowej legendy – grupy Pražský Výběr i z przymrużeniem prawego lub lewego oka to porównanie można przekazywać nieskromnie dalej, nawet na strony Wikipedii. Zamiast gitarowych krzyków Michala Pavlíčka mamy elektroniczny hejnał z Petřina. Na jego falach płyną zaś w szczęśliwym upojeniu wszyscy, którym zależy na lepszym świecie. Cywilizacji ludzkiej bez uprzedzeń, ksenofobii, narzucanych jedynych słusznych racji. Jeszcze kilka lat temu napisałbym, że to utopia. Po pandemii, która na zawsze zmieniła świat (czy to się komuś podoba czy nie), te tematy wróciły z podwójną mocą. Podwójny album Midi Lidi jest więc swoistym manifestem nowego świata, przynajmniej tego spod szyldu normalności. Trochę zagalopowałem się w tej filozoficznej analizie, a przecież muzyka jest w tej rubryce najważniejsza. Zatem w skrócie: jest rewelacyjnie. A dokładniej?
 


 
Obie płyty różnią się nieco w podejściu do aktu tworzenia. Album „Nikdo se ti nebude smát, když budeš mít lidi rád” ujrzał światło dzienne jako pierwszy, więc otrzymał pierwszeństwo w tej rubryce. Gdybym jednak miał wskazać swojego ulubieńca, to postawiłbym na drugą płytę, zmaterializowaną następnego poranka. O niej jednak w osobnej recenzji.
 
„Nikdo se ti nebude smát, když budeš mít lidi rád” jest wydawnictwem trudniejszym w odbiorze, wymagającym większego skupienia, mocniejszego zaangażowania słuchacza. Znakiem rozpoznawczym Midi Lidi był i pozostał humor. Rozbrajający, ale też zmuszający do refleksji. Tematy przemijania potraktowane są inaczej, aniżeli lubili to robić Jean-Paul Sartre czy Thomas Mann. Skądinąd mamy przecież do czynienia z czeskim zespołem muzycznym, a wiadomo – czeskie poczucie humoru jest unikatowe, o czym przekonaliśmy się nie raz w czasach pandemii. Lider formacji, Petr Marek, w wywiadzie poprzedzającym wydanie obu albumów podkreślił, że zespół nie chciał moralizować, ale wręcz przeciwnie. „Zastanawiamy się nad ogólnym trendem ostatnich czasów, czyli powodami, dla których uprzykrzamy sobie niepotrzebnie życie” – stwierdził wokalista i klawiszowiec Midi Lidi.

 
 

Na tym albumie najbardziej frapujące jest podejście pod samą górę, końcowe metry przed szczytem. Ukryty pod numerem ósmym „Chopok” to przepiękna, 18-minutowa post-rockowa muzyczna podróż po dzieciństwie i młodości nas 40-latków. Myśli nieuczesane zostały spięte klamrą dwóch pierwszych minut, potem muzycy zabierają słuchaczy w instrumentalną wycieczkę na Chopok i nie tylko. „Zapadá slunce nad horama, a my jdeme s lyžákama a s batohama" – śpiewa Petr Marek, by po chwili dodać jednym tchem: „Už jsme dávno za láskama, s jinýma lyžařkama, pryč je drama”. W temacie „Chopok” syntezatory nabierają wręcz apokaliptycznej mocy, wdając się w dialog z jazzem, post-rockiem, a w zasadzie z wszystkim, co dusza raczy. Od „Chopoka” można się zaś swobodnie odbić w rejony drugiej płyty. A zatem…

MIDI LIDI – Heal The World, konečně!

Jak pisałem wyżej, koncepcja tego albumu jest nieco inna. Jest bardziej formalna, piosenkowa, przypominająca trochę dokonania moich innych ulubieńców – praskiej grupy Tata Bojs. W warstwie tekstowej zabawa słowem jest mniej finezyjna, wszystko zrozumiałe jest od razu za pierwszym razem, na liście złożonej z dziesięciu utworów znajdziemy zaś nawet idealnego kandydata na singiel radiowy – „Prvotřídní láska”. 

 


Petr Marek na pomysł nazwy albumu wpadł jeszcze przed pandemią, w związku z czym w wywiadach podkreślał, żeby nie interpretować błędnie nazwy „Heal The World” (w tłumaczeniu „uzdrowić świat”). Zresztą chyba nikt też nie pomyśli, że Michael Jackson śpiewając w 1991 roku „Heal The World” na albumie „Dangerous” wywróżył przy okazji globalną zarazę. Powiązanie Midi Lidi ze zmarłym królem popu Michaelem Jacksonem nasuwa się jednak automatycznie, wystarczy posłuchać pierwszego na płycie utworu „Beran” czy piątego, bardzo przebojowego tematu „Táborák”. „Tak jak to vidíš? Nic víc nepořídíš, nevymýšlej, všechno je to, tak se neboj, my už všechno máme, všechno máme” – śpiewa Petr Marek. Dla mnie genialny tekst o współczesnej konsumpcji, w którym każdy odnajdzie cząstkę własnego „ja”. Po pierwszym przesłuchaniu tej piosenki pomyślałem o swojej całkiem sporej kolekcji tenisówek. „Po co, Janusz? Nie wystarczy ci jedna para?” – zaczepił mnie wewnętrzny głos, podobnie chyba jak Petra Marka. Takich mrożących często krew w żyłach ostrych wejść w obszary codziennego życia jest na tej płycie bez liku. „Bonbony a klid” to dialog dziecka z rodzicami, w którym wyliczanka wspólnie spędzanych chwil zamienia się w osobistą listę przebojów z numerem 1 – cukierkami, o które każdemu brzdącowi chodzi w pierwszym rzędzie, a którymi rodzice często rozwiązują problemy. 

Na tym albumie grupę Midi Lidi można traktować jak sąsiadów zza ściany, którzy z uchem przyklejonym do garnka słuchają, o czym wieczorami rozmawiamy. 
 



Może Cię zainteresować.