sobota, 20 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Agnieszki, Amalii, Czecha| CZ: Marcela
Glos Live
/
Nahoru

Pop Art: Malowany ptak | 27.10.2019

Tym razem w całości o filmie – sztuce, która potrafi uskrzydlić odbiorcę jednym efektownym obrazem. Szkoda tylko, że w filmie Václava Marhoula „Malowany ptak” takich wzlotów jest jak na lekarstwo. 

Ten tekst przeczytasz za 4 min.
Fot. ARC

 

 

Odmieniany ostatnio przez wszystkie przypadki film Václava Marhoula „Malowany ptak” („Nabarvené ptáče”), nakręcony na podstawie książki Jerzego Kosińskiego pod tym samym tytułem, pretenduje do miana największego bubla roku. Sięgając po piłkarską terminologię, forma w starciu z treścią z nadmiaru chęci strzeliła sobie samobója.

W założeniu Marhoul chciał nakręcić swój najlepszy film w skromnej karierze reżyserskiej, ale nie nakręcił, bo słaby „Tobruk” (2008) jest znacznie lepszy. Międzynarodowa obsada „Malowanego ptaka” w połączeniu z międzynarodowym przypływem pieniędzy na potrzeby marketingu sprawiły, że od września czarno-biały plakat z krukiem i zakopanym po szyję w ziemi żydowskim chłopcem był prawie wszędzie – od przystanków autobusowych po kolorowe magazyny dla kobiet. „Światło można dostrzec tylko w ciemności” – motyw przewodni filmu i książki Kosińskiego potraktowany został przez widzów dosłownie. Po godzinie seansu w kinie niektórzy moi sąsiedzi zaczęli nieśmiało rozświetlać ekrany swoich smartfonów, żeby sprawdzić, ile czasu jeszcze pozostało do końca. A zostało jeszcze ponad półtorej godziny…

 


Film traktujący o holokauście za sprawą eskalacji obezwładniającej i wszechobecnej brutalności skierowany jest do widzów o mocnych nerwach i odpornym układzie trawiennym. W dodatku dłuży się niemiłosiernie. Podczas uroczystej premierowej projekcji na festiwalu w Wenecji nie skończyło się na świecących smartfonach. Spora grupa widzów po prostu nie wytrzymała katowania pasmem przemocy i uciekła z sali. W książce i filmie, nakręconym przez dużego fana Kosińskiego, płomyk nadziei pojawia się bowiem dopiero na samym końcu. Obraz holokaustu widziany oczyma dziecka ma skłaniać do refleksji, problem polega jednak na tym, że nasze przemyślenia szybko zostają zbombardowane przez zmanierowaną wizualną formę filmu. Pamiętam, że kiedy w gimnazjum czytałem książkę Kosińskiego, sceny przemocy przeszywały mniej znacznie mniej, niż w filmie Marhoula. Fakt, że filozoficzne dywagacje Kosińskiego o dojrzewaniu do świadomego okrucieństwa na kartkach książki powodują mniejszą traumę, przemawia na korzyść pisarza i na niekorzyść Marhoula. Czeski reżyser chciałby zostać środkowoeuropejskim Larsem von Trierem, ale bardzo daleko mu do stylu i poziomu duńskiego mistrza filmowego dziwactwa. 
 


 
Jestem jednakże pełen podziwu dla odtwórcy głównej roli, Petr Kotlár wcielił się bowiem w rolę poniewieranego żydowskiego chłopca wręcz genialnie. Mając do dyspozycji minimum dialogów, a jeśli już to toczonych w zmyślonym dialekcie, Kotlár daje z siebie wszystko. Od razu narzuciły mi się skojarzenia z aktorskim majstersztykiem młodziutkiej wówczas Magdy Vašáryowej w genialnym obrazie „Marketa Lazarová” Františka Vláčila (1967). Harvey Keitel i Stellan Skarskärd, dwaj najbardziej medialni aktorzy zakontraktowani w filmie Marhoula, tylko dotrzymują Kotlárowi kroku w jego demonicznej wędrówce.

Kosiński, pisząc „Malowanego ptaka”, zakładał, że sprzeda go czytelnikom w formie autobiografii, żeby spotęgować wrażenia. Szybko okazało się jednak, że opisywane zdarzenia to fikcja literacka, a nie przeżycia samego pisarza. Szybko też zlokalizowano miejsce, w którym toczy się akcja książki. Miały być i były nim wschodnie krańce Polski, za co Kosiński zebrał nad Wisłą wiele niepochlebnych komentarzy. Na polskich półkach księgarskich „Malowany ptak” zadebiutował wydawniczo skądinąd dopiero w 1989 roku, czyli 24 lata po premierze światowej. A trzydzieści lat po tamtym debiucie wciąż budzi skrajne reakcje. Kosiński zresztą nie zgodził się, żeby jego książkę sfilmował polski twórca, co mówi samo za siebie. Zafascynowany II wojną światową Václav Marhoul wrzucił do wody zbyt grubą przynętę, wyławiając dziurawy but. 

 



Może Cię zainteresować.