piątek, 19 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Alfa, Leonii, Tytusa| CZ: Rostislav
Glos Live
/
Nahoru

Pop Art: Ziemia niczyja (recenzja) | 02.12.2020

Po serii muzycznych odsłon Pop Artu pora na filmowe spojrzenie. „Ziemia niczyja” (No Man’s land) to propozycja Janusza Bittmara na jesienne wieczory. 

Ten tekst przeczytasz za 4 min. 60 s
Fot. ARC
 
 

Wieczory pandemiczne wcale nie muszą być stereotypowe, a dobrą książkę warto od czasu do czasu zamienić na dobrą ucztę wizualną. Z ekranu wprawdzie najczęściej płyną briefingi sztabów kryzysowych, ale z zapłaconym abonamentem za platformy streamingowe świat od razu staje się ciekawszy. Do serwisu HBO Go, który jest jednym z klonów stacji HBO, ale klonem najbardziej dynamicznym, trafił ostatnio ciekawy, ośmioodcinkowy serial wyprodukowany dla francuskiej stacji Arte – „Ziemia niczyja” („No Man’s Land”). 

To obraz wojny domowej w Syrii oglądany nie z perspektywy rządzącego krajem prezydenta Baszara al-Asada (ten punkt widzenia zarezerwowany jest dla którejś z rosyjskich telewizji państwowych), lecz skupiony na pustynnej walce pomiędzy Kurdyjskimi Jednostkami Ochrony (YPJ) złożonymi przeważnie z kobiet a Państwem Islamskim. Nie chodzi jednak o dokument, a thriller wojenno-szpiegowski napisany przy biurku przez izraelskich scenarzystów – Amita Cohena i Rona Leshema, wyprodukowany przez Marię Feldman odpowiedzialną m.in. za świetną przygodową serię dla Netfliksa – „Fauda”. 

 



Punktem odniesienia, głównym wątkiem cementującym ośmioodcinkowy serial, jest historia młodego francuskiego inżyniera budowlanego poszukującego w Syrii swojej siostry. Antoine (Félix Moati), który jest święcie przekonany o tym, że zobaczył swoją siostrę Annę (Mélanie Thierry) na jednym z filmów wideo z frontu wojny domowej w Syrii, postanawia rzucić pracę w Paryżu, by znaleźć Annę za wszelką cenę. Właśnie, za jaką cenę? 

Twórcy serialu umiejętnie budują psychologiczne pajęczyny motywacji głównego bohatera, przeplatając je wątkami innych bohaterów, również tkwiących w sidłach pustynnego terroru. Rozgałęzione na pozór linie narracyjne spotykają się w finale ósmego odcinka, na odpowiedzi będzie nam jednak dane nieco poczekać – definitywne rozstrzygnięcie losów bohaterów nastąpi bowiem dopiero w drugiej, przygotowywanej już serii (premiera w 2021 roku). 
 


Znalazłem przy okazji też parę „ale”. Poniekąd pretensjonalnie naszkicowano w serialu wątek Państwa Islamskiego. Wojownicy ISIS wojnę domową w Syrii wykorzystali do wprowadzania kalifatu, mordowania niewiernych, w serialu scenarzyści skupili się zaś na konflikcie ISIS z YPJ, wspomnianymi na wstępie Kurdyjskimi Jednostkami Ochrony, w skład których wchodziło też wielu obcokrajowców (głównie o orientacji lewicowej). Ten zabieg mi nie przeszkadza, bo jakoś trzeba było ujednolicić wartką akcję. Pretensjonalność dotycząca obrazu ISIS w serialu była raczej zamiarem samych twórców, którzy na potrzeby filmowej produkcji zrezygnowali z trudniejszych definicji. W epicentrum islamskiego wypłukiwania mózgów znaleźli się trzej przyjaciele z paryskiego osiedla, rozczarowani życiem we Francji, którzy w grupie wojowników ISIS odnaleźli sens swej egzystencji. Wątek szpiegowski, oczywiście obowiązkowo z Mossadem w roli głównej, trąci niestety lekko myszką, nie trzyma się też po prostu kupy. Izraelski Mossad, według powszechnej opinii (i słusznej zresztą) najlepsza służba wywiadowcza świata, znacznie lepiej został potraktowany w serialu „Fauda”, który gorąco polecam na konkurencyjnej platformie streamingowej dla HBO GO – Netfliksie. W „Ziemi niczyjej” szefujący agentom w terenie cyniczny do bólu Stanley (James Purefoy) w realnym, nie serialowym świecie, już dawno leżałby na cmentarzu wojskowym Kirjat Sza’ul w Tel Awiwie. Jego ruchy na szachownicy są bowiem tak absurdalne, że czasami aż trudno powstrzymać się od śmiechu. 

Jak już pisałem wcześniej, wkrótce doczekamy się drugiego sezonu, w którym, jak podejrzewam, główna akcja zostanie przeniesiona do Francji. Walory pierwszej serii – świetnie oddany klimat pustynnych walk z kałasznikowem w ręku – mogą przez to zniknąć. Na pewno nie zniknie nadal gorący temat konfliktów bliskowschodnich, które w coraz większym stopniu dotyczą też naszej części Europy. Jak wiadomo, samozwańczy kalifat Państwa Islamskiego w Iraku i Syrii rozpadł się pod naporem sił rządowych i międzynarodowych, ale bojownicy tej radykalnej organizacji w dalszym ciągu działają w pustynnych regionach przygranicznych, dokonując przy okazji ataków w Europie i na świecie. I jeszcze jedna, smutna ciekawostka z wojny domowej w Syrii, konfliktu między siłami wiernymi prezydentowi Baszarowi al-Asadowi a zbrojną opozycją: wskutek zniszczeń tamtejszej infrastruktury i znacznego ograniczenia produkcji energii i wydobycia ropy naftowej syryjska gospodarka cofnęła się w rozwoju o trzy dekady…



Może Cię zainteresować.