piątek, 19 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Alfa, Leonii, Tytusa| CZ: Rostislav
Glos Live
/
Nahoru

Operacja bracia | 25.08.2019

Na kłopoty… Mossad. Problemy w pracy, z sąsiadami, a nawet z prezydentem Milošem Zemanem można rozwiązać w łatwy sposób. Wystarczy obejrzeć dobry film przygodowy. 

Ten tekst przeczytasz za 4 min. 45 s
Fot. ARC
 
Lubię Netfliksa. Od tego zdania chciałbym rozpocząć recenzję najnowszego filmowego dzieła tej platformy streamingowej, na której każdy znajdzie coś dla siebie. W zatrzęsieniu seriali lepszej i gorszej jakości od czasu do czasu włodarze Netfliksa zapraszają do współpracy również twórców klasycznych formatów filmowych. Z zaproszenia skorzystał ostatnio izraelski reżyser Gideon Raff, twórca kultowej serii „Więźniowie wojny”, na podstawie której Amerykanie nakręcili równie świetny serial „Homeland”. Raffa pociągało nakręcenie historii na pierwszy rzut oka niesamowitej, ba nawet nieprawdopodobnej. 

Scenariusz „The Red Sea Diving Resort” został oparty na autentycznych wydarzeniach i z tego też powodu wciąga znacznie bardziej, niż zmyślona fabuła. Gdybym wcześniej nie przeczytał o bohaterskiej akcji izraelskiego wywiadu, przeprowadzonej na początku lat 80. ubiegłego wieku na terytorium Sudanu, pomyślałbym, że Gideon Raff (scenarzysta i reżyser w jednej osobie) przesadził z napojami wyskokowymi. Tymczasem wcale nie. I fakty, a nie mity, są głównym atutem filmu nakręconego (niestety) bez hollywoodzkich fajerwerków. Dysponując skromnymi środkami Gideon Raff stworzył film, który może nie przejdzie do historii, ale fajnie się go ogląda. 

 


Przejdę zatem do zwięzłej fabuły, na tyle zwięzłej, żeby nie zdradzać szczegółów. Polecam też nie popełnić błędu, którego sam się nie ustrzegłem, a mianowicie wcześniejszego zapoznania się z całą historią w Internecie. Zapewniam Was, że będziecie bawić się znacznie lepiej, nie znając całej historii bohaterskiej akcji Mossadu. A za górami, za lasami pobili się… agenci izraelskiego wywiadu z siłami zbrojnymi Sudanu. Żeby było jeszcze ciekawiej, grupa wywiadowcza przebrana była za instruktorów nurkowania prowadzących fikcyjny hotel w zapomnianym przez Boga regionie Sudanu. Hotel finansowany był z funduszy Mossadu trzy lata dopóty, dopóki nie udało się wyprowadzić z sąsiedniej Etiopii wystarczającej liczby żydowskich uchodźców. Do roli głównej wybrano amerykańskiego aktora Chrisa Evansa, który dla potrzeb filmu musiał zapuścić pokaźną brodę. Wierne fanki poznają go jednak od razu w pierwszym ujęciu kamery, sudański wywiad z rozszyfrowaniem zagadki będzie miał znacznie cięższą przeprawę. Dyletantyzm sudańskich władz pokazany w filmie nie wszystkim jednak się spodobał. W krajach arabskich film został zmieszany z błotem, a w Izraelu też powiało niedosytem, bo w rzeczywistości agenci nie strzelali tak łatwo z procy, jak sugeruje scenariusz. Gideon Raff wywiązał się niemniej z zadania, jakie otrzymał od amerykańskich producentów. Miało być czarno-białe widzenie świata i było. 
 


To jeden z takich filmów, które zobaczy się raz w życiu. Nie warto już do nich wracać. Stylistyka narracji przypomina western „Siedmiu wspaniałych”. Jest więc łatwo i przyjemnie. Ambicje artystyczne zostały pogrzebane zaraz w pierwszych sekwencjach, utrzymanych w klamrach filmów z Jamesem Bondem. Evansowi brakuje wprawdzie charyzmy Daniela Craiga czy Seana Connery, sytuację ratuje jednak przekonanie, że co najmniej połowa dialogów i scen faktycznie się wydarzyła, jakkolwiek brzmi to absurdalnie. Mossad od zawsze lubił jednak surrealistyczne akcje poza granicami Izreala, a „Operacja Bracia” (bo tak zwała się cała słynna akcja ratownicza) wpisuje się w ten schemat idealnie. Film Gideona Raffa można zestawić z innym obrazem wykorzystującym niekończącą się wyobraźnię szefów służb wywiadowczych – „Operacją Argo” w reżyserii Bena Afflecka. Niestety w tym zestawieniu Raff przegrywa z Affleckiem różnicą klasy. W „Operacji Argo” agenci CIA przebrani za filmowców ratują pracowników amerykańskiej ambasady w Teheranie. W filmie Afflecka mniej jest wartkiej akcji, a więcej psychologii. Na nakręcenie filmu Affleck miał zresztą więcej środków i czasu, a nie od dziś wiadomo, że „co nagle, to po diable”. Warunki postawione twórcom „The Red Sea Diving Resort” wykluczyły zaraz na starcie jakiekolwiek szanse na głębsze refleksje poseansowe. No może poza jednym wyjątkiem. Widzowie wraz z końcowymi napisami otrzymają do poduszki raport dotyczący aktualnego stanu uchodźstwa na świecie. Dowiadujemy się, że obecnie na świecie żyje 65 milionów ludzi na wygnaniu. Te liczby rzeczywiście dają do myślenia. 




Może Cię zainteresować.