czwartek, 25 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Jarosława, Marka, Wiki| CZ: Marek
Glos Live
/
Nahoru

Pop Art 187: Peszek i Spotlight | 20.03.2016

Maria Peszek na swoim najnowszym albumie „Karabin" znów prowokuje. W Pop Arcie przyjrzymy się też triumfatorowi Oscarów 2016, obrazowi „Spotlight" reżysera Toma McCarthy´ego.

Ten tekst przeczytasz za 6 min. 30 s
"Spotlight" czyli najbardziej prestiżowa sekcja "The Boston Globe".Fot. ARC

MUZYCZNA RECENZJA

MARIA PESZEK – KARABIN (Polska 2016)

Jeśli muzykę traktujemy w kategoriach terapii duszy, jako środek łagodzący lęki i niepokoje współczesnego świata, najnowsza płyta Marii Peszek będzie miała wręcz odwrotny skutek. Przysporzy nam dodatkowych lęków i frustracji. Miłośnicy krainy łagodności niech zaprzestaną więc czytania poniższej recenzji, resztę czytelników zapraszam do niepokojącego świata Marii Peszek.

Album „Karabin” można poćwiartować na kilka części, wspólnym mianownikiem większości utworów zawartych na krążku jest jednak dyskomfort wywodzący się z faktu, że okalająca artystkę polska rzeczywistość powoduje u niej najczęściej odruchy wymiotne. Pytanie, czy nie lepiej pójść z tym do psychiatry, pozostawiam najbliższemu otoczeniu wokalistki. Wspomniany dyskomfort wymusił na Marii Peszek misję prowokacji, która objawia się – poza paroma wyjątkami – tradycyjnie w warstwie tekstowej albumu. Pod względem muzycznym artystka prowokuje minimalnie, można nawet pokusić się o stwierdzenie, że „Karabin” to najsłabsza aranżacyjnie płyta w dorobku Peszek. Z głośników leje się lawa miejscami strasznego popu, na którego ratunek spieszy z lepszym i gorszym skutkiem nieokiełznana liryka. Na albumie znajduje się kilka tematów, o których już jest głośno i będzie głośno. Piosenka „Modern Holocaust” broni się w warstwie tekstowej chyba najmocniej. „Zło to nie tylko Hitler i Stalin, zło jest w każdym z nas” śpiewa Maria Peszek i trudno się nie zgodzić z tą tezą, jakkolwiek brzmi ona banalnie. Sam w dzieciństwie lubiłem mordować mrówki za pomocą futbolówki, ale na szczęście szybko mi przeszło. Peszek tymczasem posiada wewnętrzną potrzebę dzielenia się swoimi lękami z otoczeniem. Na albumie „Karabin” śpiewa m.in. o różnych wcieleniach żółci, według pisarza Zygmunta Miłoszewskiego podobno najbardziej polskiego słowa. Wybrany na singla utwór „Polska A B C i D” mógłby być kontynuacją kultowego „Nie pytaj o Polskę” Grzegorza Ciechowskiego, ale brakuje mu tak aranżacyjnej i wokalnej finezji, jak również poetyckiej estetyki, którą zasłynął Ciechowski na swoich płytach studyjnych, a także wspólnie z formacją Republika. Maria Peszek może jest i niezłym obserwatorem świata (świetny jak dla mnie „Samotny tata”), miejscami nawet wizjonerem („Elektryk”), wokalistką jest jednak przeciętną. Niestety w przypadku albumu „Karabin” poszła też na łatwiznę za konsoletą dźwięku. Czasami miałem bowiem wrażenie, że muzyka Taylor Swift to w porównaniu z Marią Peszek istna Mahavishnu Orchestra.

FILMOWA RECENZJA

SPOTLIGHT (USA 2015)

Niespodziewany triumfator gali rozdania Oscarów 2016. „Spotlight” na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie, że został nakręcony na zlecenie amerykańskich kręgów antyklerykalnych. Ostatnio modne stało się bowiem kopanie do Kościoła katolickiego, a zwłaszcza wyciąganie z szuflad coraz to nowych dowodów na seksualne molestowanie nieletnich z udziałem księży. Wpływowy i poczytny dziennik „The Boston Globe” to jednak nie łódzkie „Fakty i Mity”, a wydarzenia opisane w najlepszym, zdaniem oscarowej kapituły, filmie ubiegłego sezonu oparte są na faktach, za opublikowanie których w 2002 roku dziennikarze otrzymali nagrodę Pulitzera.

„Spotlight” w reżyserii Toma McCarthy´ego to przede wszystkim jednak dobrze nakręcony film z dziennikarskiego środowiska, w którym twórcy ustrzegli się charakterystycznego dla wielu amerykańskich produkcji moralizowania. Inwestygatywny zespół „Spotlight” w nosie ma poprawność polityczną. Podlega wyłącznie nowemu naczelnemu Marty´emu Baronowi (w tej roli Liev Schreiber znany chociażby z serialu Ray Donovan), który przyjeżdża do Bostonu aż z Florydy na stanowisko zwolnione po poprzedniku. Dziennikarskim śledztwem kieruje doświadczony Walter Robinson (kolejna świetna kreacja Michaela Keatona), który w zespole „Spotlight” czuje się jak trener drużyny baseballu. W jego elitarnej ekipie znajdują się ponadto Sacha Pfeiffer (Rachel McAdams) i Mike Rezendes (Mark Ruffalo). Aczkolwiek na światło dzienne stopniowo wypływają coraz to bardziej wstrząsające świadectwa ofiar molestowania seksualnego, film od początku płynie w równym, szybkim tempie. Zrezygnowano z typowej dla tego rodzaju filmów inwokacji, czyli prośby reżysera, by widzowie uzbroili się w cierpliwość, wytrzymali głuche, długie wstępy mające na celu stopniowe zaznajamianie z głównymi postaciami, a w nagrodę szczęka opadnie im w finale. Pomimo oszczędnych, ale zarazem precyzyjnych zabiegów stylistycznych (Rachel McAdams o niebo lepiej wyglądałaby w obcisłych spodniach, ale w 2001 roku niestety królowały luźne kreacje) i bardzo normalnej, jak na ostatnie trendy, kamery, film wciąga od pierwszych sekwencji. Reżyser Tom McCarthy ogranicza się bowiem do narzędzi pracy głównych bohaterów – dyktafonów, notesów i komputerów, a nie koloru poduszek w ich sypialniach. I proszę mi wierzyć, zawód dziennikarza może być frapujący.

Po dłuższym czasie powstał obraz, który nie ośmiesza pracy dziennikarzy, nie karykaturuje żurnalistyki, tak jak wiele głupkowatych sitkomów w rodzaju Murphy Brown itp. Nie atakuje też bezpośrednio posłannictwa kapłańskiego, celuje w instytucję przymykającą oczy nad grzechami swoich pracowników. „Jeśli dla Kościoła jedną z elementarnych misji jest ochrona rodziny, to powinien chronić też ofiary, czyli dzieci zgwałcone przez księży” – takimi oto słowami zwróciła się do dziennikarzy jedna z ofiar bostońskiego skandalu, który nie ominął najwyższych hierarchów Kościoła katolickiego w Stanach Zjednoczonych. Jeszcze piętnaście lat temu rozwikłanie nitek afery pedofilskiej w bostońskiej arcydiecezji uchodziło w kręgach dziennikarskich za czyn iście bohaterski, bo przecież „50 procent czytelników The Boston Globe to katolicy”. Według sondażu przeprowadzonego na kanwie sukcesu filmu „Spotlight” wśród katolickiej społeczności w Stanach Zjednoczonych, coraz więcej wierzących zdaje sobie sprawę z tego, że tylko wyleczony ze wszystkich chorób Kościół jest w stanie zmierzyć się z wyzwaniami XXI wieku.



Może Cię zainteresować.