piątek, 19 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Alfa, Leonii, Tytusa| CZ: Rostislav
Glos Live
/
Nahoru

Pop Art 200: Nick Cave rządzi melancholią | 01.10.2016

Nie tylko Jan Kochanowski potrafił pisać wzruszające utwory lamentacyjne. W najnowszej odsłonie Pop Artu recenzja nowego albumu australijskiego wokalisty Nicka Cave´a, nagranego po tragicznej śmierci jego syna Arthura. A ponadto nowe informacje dotyczące zbliżającej się premiery albumu grupy Metallica oraz garść wieści z polskiego podwórka. Tym razem dryfujemy wyłącznie na muzycznej fali.

Ten tekst przeczytasz za 8 min. 30 s
Nick Cave. Fot. ARC
 

MUZYCZNA RECENZJA

NICK CAVE AND THE BAD SEEDS – Skeleton Tree

Ubiegłoroczna tragiczna śmierć 15-letniego syna Nicka Cave´a, Arthura, który pod wpływem środków odurzających spadł z klifu w pobliżu Brighton, obiegła cały muzyczny świat. Dla australijskiego barda, który pracował właśnie nad koncepcją najnowszego albumu studyjnego z grupą The Bad Seeds, był to szok. Nick Cave przez całe życie tworzył piosenki przesiąknięte melancholią, wariactwem i  przeróżnymi formami ludzkiego dziwactwa. A teraz posępne, smutne klimaty z jego utworów dopadły go w jego własnym domu. Nagiego, nieprzygotowanego na takie starcie z losem.

Kontynuacja świetnie przyjętego albumu „Push The Sky Away” z 2013 roku miała być pierwotnie płytą utrzymaną w klasycznej konwencji twórczości Nicka Cave´a i grupy The Bad Seeds. Pod wpływem tragicznych zdarzeń z lipca 2015 roku powstała jednak płyta, która jest swoistym katharsis, próbą pojednania z bólem po stracie ukochanej osoby. Metafizyka emanująca ze wszystkich ośmiu kompozycji na płycie pozwala spojrzeć na świat z innej perspektywy. Bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej, znaczenia nabierają teksty płynące po tafli spokojnej, minimalistycznej muzyki. To najbardziej wyciszony album w karierze artysty. I ośmielam się twierdzić, że najlepszy w karierze.

Nick Cave stworzył coś na sposób muzycznych trenów. Genialnych w swoim smutnym przekazie, pięknych za sprawą stonowanej, ale zarazem wielopłaszczczyznowej oprawy. Otwierający płytę „Jesus Alone” należy do najbardziej frapujących fragmentów albumu. Towarzyszymy artyście w jego melodeklamacji przerywanej raz po raz subtelnymi dźwiękami fortepianu i delikatnymi smyczkami w tle. Zamiast rozkrzyczanego gospelu, Nick Cave rozmawia z Bogiem siedziąc za fortepianem. Tak, jak gdyby usiadł z Nim na ławce w parku, z dala od zgiełku świata. W podobnym nastroju snują się też dwie kolejne piosenki na albumie. Zwłaszcza „Girl In Amber” chodzi za mną od kilku dni, bo nie mogę się po prostu uwolnić od tej kompozycji. Tyle w niej smętnego uroku, że aż chce się być jej zakładnikiem. Słuchając prywatnej spowiedzi artysty ubolewającego nad stratą swojego syna zamieniamy się niechcący w paparazzi polującego na cudze nieszczęścia. Pocieszam się, że Nick Cave pewnie tak chciał, bo w przeciwnym razie nie nagrałby tego albumu. I nie powstałyby takie perełki, jak „Magneto”, czy utrzymany w konwencji Radiohead i odbiegający od całości albumu utwór „Anthrocene”.

Nick Cave po raz kolejny potwierdził też, że jest prawdziwym mistrzem duetów. Tym razem PJ Harvey zamienił na duńską sopranistkę Elsę Torp, która gościnnie pojawia się w utworze „Distant Sky”. I nikogo pewnie nie zdziwi, że oboje śpiewają o miłości do grobowej deski. Wbrew oczekiwaniom, zamykający album tytułowy „Skeleton Tree”, jest najbardziej optymistycznym utworem w tym zestawieniu. Na myśl od razu wpadły mi skojarzenia ze zmarłym w zeszłym roku Davidem Bowie. Podobny takt, podobna linia wokalna, Nick Cave śpiewający w niezwykle wysokich, jak na jego przyzwyczajenia, rejestrach. Z bólu rodzą się najpiękniejsze dzieła sztuki.

PRZEZ LORNETKĘ

Metallica wraca do korzeni thrash metalu

Amerykańska legenda thrash metalu, Metallica, w listopadzie powinna wywiązać się z obietnic danych swoim fanom i wrzucić na półki sklepowe najnowszą płytę studyjną. Data premiery krążka zatytułowanego „Hardwired... To Self-Destruct” zaplanowana została na 18 listopada. W Internecie krąży już oficjalny teledysk do promującego płytę utworu „Hardwired”. Ten zaskakująco ostry, utrzymany w tradycyjnej formule thrash metalu kawałek podzielił fanów Metalliki na dwa obozy. Jedni cieszą się z powrotu do korzeni, inni słyszą w nim wyłącznie powielanie starych schematów. Na dwupłytowy album „Hardwired... To Self-Destruct” złoży się dwanaście kompozycji. Perkusista grupy, Lars Ulrich, zdradził w jednym z ostatnich wywiadów, że na pewno na albumie nie znajdziemy żadnych ballad w rodzaju „Nothing Else Matters”.

- Uważam, że momentami krążek jest trochę punkowy i nieco mniej progresywny. Na albumie chodzi bardziej o riffy i więcej groove. To, czego tutaj nie ma to wielka ballada Metalliki. Nagranie jest bardzo aroganckie – stwierdził Ulrich. W odróżnieniu do poprzedniego albumu „Death Magnetic”, który przepełniony był długimi (momentami zbyt długimi utworami – przyp. autora), nowe piosenki mają być zdecydowanie krótsze. Większość utworów jest prostszych niż na poprzedniej płycie. Przedstawiamy nastrój i się tego trzymamy. To nie są utwory, gdzie pojawia się jeden riff i wędrujesz dookoła tego, a w konsekwencji wychodzi podróż przez te różne dźwięki. Nowe utwory są bardziej linearne – zaznaczył Ulrich. Jedyną niewiadomą jest fizyczcny element, bo – co tu ukrywać – członkowie grupy nie należą do trampkarzy thrash metalu. – Jeśli ręce, nogi, kolana, ramiona, gardła, plecy, szyja, jeśli to wszystko pozostanie nienaruszone, to nie ma powodu, dla którego mielibyśmy nie robić tego znacząco dłużej. Takie utwory, jak „Battery”, „Master of Puppets” czy „One” mają w sobie zwariowaną fizyczną energię. Jeśli nie możesz tego zagrać z tym fizycznym zaangażowaniem jakie to wymaga, to lepiej w ogóle tego nie grać. To jest jedyna niewiadoma. Sądzę, że mentalnie możemy to robić przez 100 lat – podkreślił perkusista.

POLSKIE GRZYBOBRANIE

MOCNY ACID DRINKERS. W zeszłą sobotę odbyła się premiera nowego albumu polskiej grupy Acid Drinkers. Pionierzy polskiego crossovera meldują się z krążkiem zatytułowanym „Peep Show”. Album jest następcą świetnie przyjętego „25 Cents for a Riff”, aranżacyjnie nieco różni się jednak od swojego poprzednika. Jeśli wierzyć zapowiedziom muzyków, nowe utwory należą do najbardziej brutalnych w karierze grupy. To już nie thrash metal, ani crossover, to pomieszanie wszystkiego z naciskiem na riffy, które mają wywoływać skurcze żołądka i zesłabnięcia na koncertach.

W KRAKOWIE WYSTĄPI ENRIQUE IGLESIAS. To może być idealny prezent świąteczny dla małżonek, kochanek i teściowych. 6 grudnia w Tauron Arenie w Krakowie wystąpi Enrique Iglesias. Bilety na koncert piosenkarza trafiły już do sprzedaży i rozchodzą się jak ciepłe bułeczki. W oficjalnej notatce prasowej czytamy, iż „Enrique Iglesias ma już 41 lat, ale wciąż uchodzi za jednego z najprzystojniejszych wokalistów na świecie”. Łatwo odgadnąć, że znakiem rozpoznawczym jego koncertów jest przewaga kobiet i gejów pod sceną.

POLSKA WEDŁUG KAZIKA STASZEWSKIEGO. „Madryt” to pierwszy singiel promujący nowy album grupy Kult. Kazik Staszewski i spółka zameldują się z nowym wydawnictwem już 14 października i jeśli wierzyć doniesieniom z obozu zespołu, będzie to jedna z najbardziej niepoprawnych politycznie płyt w karierze Kultu. Krążek zatytułowany „Wstyd” będzie się odnosił do aktualnych problemów społecznych nurtujących muzyków. – To obraz polskiej rzeczywistości widziany naszymi oczyma – stwierdził wokalista i autor tekstów Kazik Staszewski.

15 STYCZNIA FINAŁ WOŚP. Znamy już termin 25. Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Jerzy Owsiak na swoim Twitterze poinformował, że przyszłoroczna edycja odbędzie się 15 stycznia. – Chodziło o uzyskanie dla ostatniego etapu prac przygotowawczych jeszcze jednego, roboczego tygodnia, który nie będzie przerywany dniami świątecznymi. A ten ostatni etap przygotowań zwłaszcza w tym roku będzie miał kluczowe znaczenie, bo będzie to na pewno wyjątkowy Finał WOŚP – stwierdził szef Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Jak dodaje Jerzy Owsiak, medyczny temat finałowej zbiórki podany będzie najwcześniej w październiku. Każdego roku finałowa zbiórka ma jasno określony cel, którego realizacja w oparciu o zebrane w Finale środki to najważniejsze zadanie Fundacji w kolejnych miesiącach po przeprowadzeniu akcji. Środki zebrane w Finale pozwalają także na prowadzenie przez WOŚP ogólnopolskich programów medycznych skierowanych do najmłodszych pacjentów polskich szpitali.


 



Może Cię zainteresować.