środa, 24 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Bony, Horacji, Jerzego| CZ: Jiří
Glos Live
/
Nahoru

Pop Art 210: Milczenie, czyli głośny Scorsese | 26.02.2017

25 lat przymierzał się Martin Scorsese do nakręcenia filmu na podstawie powieści „Milczenie” japońskiego pisarza Shûsaku Endô. Efekt jego przemyślanej, koncepcyjnej pracy jest piorunujący. Zapraszam do lektury najnowszego Pop Artu. 

Ten tekst przeczytasz za 3 min. 15 s
Liam Neeson w roli ojca Ferreiry. Fot. ARC

FILMOWA RECENZJA

MILCZENIE

Po głośną książkę japońskiego prozaika Shûsaku Endô sięgnął jeden z najwybitniejszych reżyserów filmowych. Martin Scorsese przymierzał się do ekranizacji „Milczenia” od wielu lat lat. Jako człowiek wierzący, ale daleki od fanatyzmu, nie chciał bowiem stworzyć pierwszoplanowego kiczu w rodzaju „Pasji” Mela Gibsona.

Książka Shûsaku Endô posiada kilka płaszczyzn i można ją interpretować na kilka sposobów. Scorsese wyłuskał z niej ponadczasowy paradoks, który jest wspólnym mianownikiem dla wszystkich religii świata: pokusę wyzwolenia się z kodeksu wiary. W podobny sposób Scorsese kusił już Chrystusa w swoim słynnym obrazie z 1988 roku, w „Milczeniu” sztukę tę opanował jednak do perfekcji. Andrew Garfield w roli chrześcijańskiego misjonarza, młodego jezuity Sebastiana Rodriguesa, cierpi tak okazale, że bije na głowę Willema Dafoe w „Ostatnim Kuszeniu Chrystusa”.

Akcja dzieje się w siedemnastowiecznej Japonii, w której wszelkie przejawy chrześcijaństwa były zwalczane mieczem, ogniem, wodą i innymi „wyrafinowanymi” torturami. Dwóch młodych jezuitów, Sebastian Rodrigues (Andrew Garfield) i Francisco Garupe (Adam Driver) postanawia odnaleźć w Japonii swojego dawnego mistrza, ojca Ferreirę (Liam Neeson), który według niepokojących wieści wyparł się katolickiej wiary i został buddyjskim mnichem. Prawie trzy godziny mistycznej drogi w poszukiwaniu jedynej prawdy, która w każdej religii objawia się w postaci innej mantry, są sporym wyzwaniem nawet dla wytrawnego widza. Warto jednak zanurzyć się w tej historii, pozwolić, żeby otaczający nas chaotyczny świat zamarł na chwilę. Warsztatowo „Milczenie” od razu skojarzyło mi się z wybitnym czeskim filmem „Marketa Lazarová” z 1967 roku w reżyserii Františka Vláčila. Podobne hipnotyzujące ujęcia kamery, w podobny sposób naszkicowana przemoc drzemiąca w człowieku. Scorsese zinterpretował książkę Shûsaku Endô jako praktykujący katolik, ustrzegł się jednak błędów, które zdyskredytowały chociażby wspomnianego na wstępie Mela Gibsona w filmie „Pasja”. „Milczenie” nie jest bowiem karykaturą cierpienia dla wiary, ale wzruszającym pokazem wewnętrznej walki z własnymi słabościami.

Dla niektórych sporym zaskoczeniem będzie okrucieństwo, z jakim podchodzili do chrześcijańskich więźniów japońscy buddyści. W herbaciarniach na Zaolziu przywykło się bowiem mówić o buddyźmie jako o filozofii miłości i pokoju, zapominając, że kamikadze nad Pearl Harbour też byli praktykującymi buddystami, a generał Custer świartujący Siuksów w Montanie był z kolei zagorzałym czytelnikiem Biblii. Na pytanie, dlaczego Bóg milczał, kiedy Janusz Korczak zmierzał z dziećmi do komory gazowej w Treblince, „Milczenie” Shûsaku Endô nie przynosi odpowiedzi. Tak samo postąpił reżyser Martin Scorsese. Niech odbiorcy jego filmu sami poszukają odpowiedzi.    

Cały Pop Art w ostatnim, sobotnim wydaniu gazety.



Może Cię zainteresować.