piątek, 19 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Alfa, Leonii, Tytusa| CZ: Rostislav
Glos Live
/
Nahoru

Pop Art: Magiczna Beata Hlavenkowa | 03.11.2019

Z Zaolzia w świat. Urodzona w Wędryni Beata Hlavenkowa należy do czeskiej czołówki jazzowej. Właśnie pojawił się jej nowy album studyjny „Sně”, który pretenduje do miana muzycznego wydarzenia 2019 roku.

Ten tekst przeczytasz za 4 min. 30 s
Beata Hlavenkowa nagrała świetną płytę. Fot. mat. prasowe

RECENZJE

BEATA HLAVENKOWA – Sně

Przyśnił mi się ostatnio piękny sen. Wpadłem do sklepu o industrialnej nazwie Hornbach. Dla niewtajemniczonych chodzi o niemiecką sieciówkę dla majsterkowiczów, przypadkowych ogrodników i kolekcjonerów niepotrzebnych rupieci. A że była połowa października, zgodnie z instrukcjami z niemieckiej protestanckiej centrali wszędzie aż roiło się od aniołków, ozdób świątecznych i w ogóle świętych pod przeróżnymi postaciami. Z głośników płynęły zaś cudowne dźwięki wigilijnych kolęd z całego świata granych na fortepianie przez Beatę Hlavenkową. Obudziłem się rześki jak moja półtoraroczna córka, której imienniczka jest główną bohaterką najnowszego odcinka Pop Artu.

Muzyczne fascynacje pochodzącej z Wędryni Beaty Hlavenkowej są przeogromne. Artystka zaszufladkowana w jazzie, ale otwierająca się również na muzykę filmową (świetna ścieżka dźwiękowa do filmu „Dukla 61”) i sceniczną (współpraca m.in. z Teatrem Lalek „Bajka” w Cz. Cieszynie) w zeszłym tygodniu otworzyła ukryte dotąd drzwi do swojej muzycznej komnaty. Hlavenkowa nagrała kolekcję autorskich piosenek, którym po raz pierwszy w karierze użyczyła własnego głosu. Po instrumentalnej, orzeźwiającej kąpieli w wigilijnych standardach zawartych na świetnym albumie jazzowym „Bethlehem” (2017) Hlavenkowa zdecydowała się na płytę studyjną, o której marzyła od wielu lat. Podobnie jak w przypadku „Bethlehem” towarzyszem jej muzycznych wędrówek został słowacki trębacz jazzowy, Oskar Török, znany m.in. ze współpracy z kwintetem Wojciecha Mazolewskiego. Współproducentem płyty jest z kolei mąż artystki, gitarzysta Patrick Karpentski. Nazwa płyty powstała z ostatnich liter słów „básně” i „písně”. W krainie łagodności Beata Hlavenkowa czaruje fortepianem i swoim głosem, sięgając m.in. po wrażliwą twórczość swojego ulubieńca – poety Bohuslava Reynka (1892-1971).

„Ke psaní si sedám, když tma se v hloubce shodne s bezvětřím” – śpiewa Hlavenkowa w inwokacji rozpoczynającego krążek utworu „Mehwa”. Fortepian w dialogu z trąbką za rozedrganą w podmuchach wiatru firanką kreśli wstęp do całego, przepięknego albumu. W warstwie kompozytorskiej proste harmonie łączą się z rozbudowanymi formami. Idealnym przykładem jest ukryty pod numerem 2 temat „Prameny”, w którym delikatny wstęp szybko przybiera zmysłową, wręcz post-rockową postać za sprawą gitarowej wkładki Patricka Karpentskiego. W świecie pani Beaty jazz jest odkrywcą, a nie władcą. Piosenki pozostają piosenkami nawet w najbardziej zapętlonych aranżacjach. Hlavenkowa, która do swoich ulubieńców zalicza chociażby brytyjską grupę Radiohead, tak zapisuje nuty, żeby w gęstym lesie można było dojść do celu bez kompasu. Nawet w strugach rzęsistego deszczu. „Déšť, potopa se koupe” – hipnotyzujący refren utworu „Socha” to jeden z najmocniejszych fragmentów płyty i kolejne potwierdzenie moich własnych doświadczeń, że piosenki o deszczu w rękach mistrzów są nieśmiertelne. Grzegorz Turnau („Bracka”), Richard Müller („Milovanie v daždi”), Prince („Purple Rain”) i wielu innych z małej kropli potrafiło stworzyć arcydzieło.

Nie tylko jednak o deszczu jest ten album. Dynamiczna „Radost”, z jazzową kodą Oskara Töröka, jest odą do życia. Finał tego utworu, przeznaczony wyłącznie dla trąbki i perkusji, upaja niczym dobre wino. Album „Sně” nie byłby jednak dziełem kompleksowym bez poetyckich, słownych obrazów. Bohuslav Reynek, a także bliski współpracownik Hlavenkowej, Petr Borkovec, wprowadzili muzykę Hlavenkowej w rytm codziennych ludzkich trosk. Piękną niespodziankę przyszykowała artystka w samym finale płyty. „Zapomniane” – eteryczna piosenka z nietypowym syntezatorowym podkładem zaśpiewana po polsku jest ukłonem w stronę „małej ojczyzny” Beaty Hlavenkowej. „Nie zapomnij w rytmie serca sobą być, bo wiesz, że bije do końca”. Czyż może być piękniejsze zakończenie pięknej płyty?

9 listopada Beata Hlavenkowa zaprezentuje fragmenty nowej płyty na recitalu w Trzynieckiej Bibliotece. Początek kameralnego koncertu dla zaledwie 80 słuchaczy o godz. 20.00. Koncertowa premiera całego albumu zaplanowana została natomiast na 23 stycznia 2020 w praskim Pałacu Akropolis (godz. 19.30).

Janusz Bittmar



Może Cię zainteresować.