piątek, 19 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Alfa, Leonii, Tytusa| CZ: Rostislav
Glos Live
/
Nahoru

Pop Art: Nuda w Moście? Skądże! | 17.02.2019

Z naszego comiesięcznego obowiązkowego abonamentu część pieniędzy trafia do działu dramaturgii Telewizji Czeskiej. Tam sztab ludzi głowi się nad możliwościami, jak zagospodarować te środki ku ogólnemu zadowoleniu. Najnowsze efekty? Do poczytania w Pop Arcie.

Ten tekst przeczytasz za 4 min. 60 s
Protagoniści serialu "Most!". Fot. mat. prasowe

RECENZJE

MOST!

To tegoroczny topowy projekt Czeskiej Telewizji. Z abonamentu pieniądze popłynęły do kieszeni sprawdzonego duetu Petr Kolečko-Jan Prušinovský, twórców kultowego serialu „Okresní přebor”. Piłkarskie boisko panowie zamienili na małomiasteczkowy Most, w którym pierwsze skrzypce grają bezrobocie, frustracje i ksenofobia. Trzeba przyznać, że satyra w tym serialu bardzo często wykracza poza bezpieczne barierki poprawności politycznej, a ja przyłapałem się na tym, że oklaskuję z zachwytem każdy dialog, każdą ciętą ripostę. Fakt, że tego rodzaju humor sprzedano publicznej telewizji, tylko dodaje splendoru całej sprawie. W serialu aż roi się od wulgaryzmów, które jednak nie rażą ani nie oburzają. Są jak najbardziej celowe, bo nastawiają nam zwierciadło. Jeden z głównych bohaterów w pierwszym odcinku traci pracę i zza biurka przenosi się w teren – dosłownie, bo zostaje pracownikiem służb komunalnych. Częste wyjazdy na osiedle, gdzie nawet policjanci boją się w południe chodzić w trójkę, dają Luďkowi (rewelacyjna kreacja Martina Hofmanna) do myślenia. W serialu zostało genialnie naszkicowane romskie środowisko. Bez różowych okularów, z dosadną retoryką, która w centrali Unii Europejskiej w Brukseli spowodowałaby apokalipsę. W „Moście” bryluje romski aktor Zdeněk Godla, aczkolwiek aktor to za mocno powiedziane. Godla jest aktorem-samoukiem, wylansowanym kiedyś przez reżysera Petra Václava. I właśnie fakt, że serialowy Franta nie nasiąknął teorią wałkowaną na DAMU, a w prywatnym, poza-serialowym życiu pięć lat spędził w więzieniu, pozwala twórcom „Mostu” na wiele oryginalnych chwytów i dialogów. Godla nie musi się na siłę utożsamiać z graną postacią, przez co bawi do łez, a na dodatek w serialu jest osobą najbardziej rozgarniętą. Tematy poruszane w knajpie „Severka”, gdzie Franta jest jedynym tolerowanym Romem, tylko na pozór są niedorzeczne i knajackie. Autorzy, co widać i słychać od pierwszego odcinka, mocno inspirowali się Bohumilem Hrabalem. Niby jest przyziemnie, ale w rzeczywistości myśli hulają w obłokach, próbując zmienić zdeformowane społeczeństwo.

RAPL (2. sezon)

Serial „Rapl”, którego druga seria od nowego roku gości w ramówce pierwszego programu, jest kwintesencją telewizyjnego pragmatyzmu w czeskim wydaniu. W świecie powstają serialowe dzieła sztuki, jak „Detektyw”, „Gomorra”, „Narcos” czy polska „Wataha”, a w naszym kraju najczęściej niezamierzone parodie na gatunek zwany kryminałem. Pierwsza seria „Rapla” osadzona w realiach północnych Czech, gdzie „diabel mówi dobranoc”, próbowała przypominać skandynawskie seriale kryminalne. Reżyser Jan Pachl rozkręcał się powoli, ale w końcu udało mu się dojechać z wózkiem do celu bez wysypania całej zawartości. Za drugim razem nie podołał już wyzwaniu.

Nierówny poziom drugiego sezonu „Rapla” robi z widzów króliki doświadczalne. Główny bohater, major Kuneš, wraz z całym teamem przeniósł się z Jachymowa do Ujścia nad Łabą. Pachl podczas przeprowadzki zgubił niestety koncepcję na dobry serial kryminalny. Braki w logice zdarzeń próbują twórcy zamaskować humorem. O ile jednak w pierwszej serii humor dozowany był z umiarem i nie przykrywał posępnej atmosfery, o tyle w drugim sezonie błazenada bierze górę. Hynek Čermák w roli Rapla dorobił się w serialu własnej karykatury, rezygnując ze świateł reflektorów na rzecz odgrywania mniej lub bardziej śmiesznych dialogów. Warunek, jaki postawił scenarzysta i reżyser w jednej osobie, jest jasny: musi być śmiesznie za wszelką cenę. A więc policyjny patolog (urodzony w Kromierzyżu aktor Cyril Drozda) z definicji jest dziwakiem, podobnie jak Tomáš Jeřábek w roli policyjnego informatyka. Zresztą cała ekipa wydziału zabójstw doszczętnie zdziwaczała w Ujściu nad Łabą. Dla śmiesznego efektu wszyscy mieszkają w policyjnej ruderze, z pleśnią na ścianach i zimną wodą płynącą z kranu. Główny wątek śledztwa, przewijający się w całym serialu, dotyczy bałkańskiej mafii operującej w północnych Czechach. Szkoda, że Pachl nie skupił się wyłącznie na tej linii dramaturgicznej. Wątki ze skinheadami, piłkarskimi kibolami, nie wspominając o głupim jak but pierwszym odcinku, rozbijają serial na ułamki szkła, o które łatwo się skaleczyć. Przytaczany na wstępie recenzji Hynek Čermák skarżył się podczas kręcenia pierwszej serii w Rudawach na nieznośną zimę i ogólnie trudne warunki na planie. I może właśnie z powodu tego dyskomfortu udało się wycisnąć w miarę dobry, trzymający się całości serial. W mało zjawiskowym Ujściu nad Łabą zrobiło się po prostu infantylnie.

Janusz Bittmar



Może Cię zainteresować.