czwartek, 25 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Jarosława, Marka, Wiki| CZ: Marek
Glos Live
/
Nahoru

Ocalić od zapomnienia | 28.08.2021

W Polsce mamy problemy z pamięcią. Wyrżnęliśmy kilkaset lat obecności żydowskiej z historii. Za łatwo nam to przychodzi – mówi Radosław Kietliński, dziennikarz Grupy Polsat, który od kilkunastu miesięcy pracuje nad książką o Karaimach.

Ten tekst przeczytasz za 7 min. 45 s
Charakterystyczna zabudowa w Trokach. Fot. TOMASZ WOLFF

Chce zachować pamięć o jednej z najciekawszych grup etnicznych i religijnych nie tylko w naszym kręgu kulturowym. Żeby nikt nie powiedział za kilkadziesiąt lat, że Karaimi zostali wycięci z historii.

Pierwsza myśl o Trokach, które mam odwiedzić w czasie Polonijnej Szkoły Dziennikarzy na Litwie? Znane powiedzenie: wziąć d... w Troki oraz malowniczy zamek. W kwestii Karaimów jestem – pewnie trochę wstyd przyznać – „tabula rasa”. A było to tak...

– Historia jest prosta. Przyjaciel ojca, nieżyjący profesor Politechniki Warszawskiej, był Karaimem pochodzącym z Trok. Tak się jakoś złożyło, że pod koniec lat 80. sporo podróżowaliśmy po Polsce i w samochodzie pojawiał się wątek karaimski. Po pierwsze jako grupy etnicznej i wspólnoty funkcjonującej w Polsce od kilkuset od lat, ale także grupy wyznaniowej – mówi Radosław Kietliński, dziennikarz Grupy Polsat, jeden z prowadzących zajęcia z adeptami dziennikarstwa.

Wakacyjna nauka

W sierpniowe deszczowe przedpołudnie przestępujemy progi dawnej szkoły karaimskiej w Trokach. Dziś edukacja w tym budynku ogranicza się do wakacji.

– Cieszę się, że państwo znalazło kilka chwil, żeby dojść do naszego domu – mówi łamaną polszczyzną Roman Paprocki, jeden z miejscowych Karaimów i oprowadza po obiekcie. To tak naprawdę przedsionek i dwa pomieszczenia – jedno służy do gier i zabaw, w drugim dzieci się stołują. – W wakacje odbywa się tutaj coś na kształt kolonii. Mamy kilkanaście dzieci. Na co dzień chodzą do polskich i litewskich szkół, dlatego porozumiewają się w tych językach albo po rosyjsku. Nasi podopieczni uczą się tutaj języka karaimskiego, choć już nasze pokolenie ma z nim problemy, tańczą, śpiewają. Byliśmy też na wycieczkach – opowiada Bijana, jeden z opiekunek, oczywiście Karaimka.

Wizyta na miejscu na trwa długo. Opiekunowie nie zgadzają się na żadne zdjęcia w środku. Wizyta nie może trwać zbyt długo. Inna sprawa, że wpadamy niezapowiedziani, więc już samo dostanie się do środka można uznać za sukces. Gdzieś jednak w powietrzy unosi się hermetyczność. Kto dobrze zna Karaimów, wie, że są bardzo zamknięci. Szczególnie jeżeli chodzi o religię.

Tylko oryginalna Tora

Czego dowiedział się o Karaimach mały Radek, podróżując po Polsce? Możemy tylko przypuszczać. Być może rozmawiano o religii karaimskiej, która dziś budzi wiele skojarzeń z judaizmem albo islamem, choćby z uwagi na stroje liturgiczne. Albo tego, że tak na dobrą sprawę jest to religia pierwotna. Czyli judaizm niereformowany, sprowadzający się do inspiracji Torą – i bezpośredniego związku osoby wierzącej z Pismem. Dogmatyka zakłada, że jedyną literaturą związaną z religią jest Tora, ale wyłącznie w jeżyku hebrajskim. – Nie może być tłumaczona na inne języki narodowe, dlatego że ręka tłumacza może wypaczyć słowa boskie – wyjaśnia Kietliński.

Karaimi nie mają swoich kościołów. Spotykają się w kienesach, salach modlitwy. Podczas nabożeństw osoby innych wyznań nie mają prawa przebywać w środku. Inna sprawa, że jeszcze do niedawna w ogóle nie uznawali konwertytów. Słowem, jeżeli ktoś nie urodził się z matki i ojca Karaima, nie mógł być Karaimem. Przełom nastąpił dopiero na początku XXI wieku na Florydzie. Tam, z powodów praktycznych – Karaimi kurczą się w dość szybkim tempie – doszło do serii konwersji.

– Karaimi są bardzo rozbicie po świecie, co ma związek z ich historią. Organicznie, pierwotnie byli to prawdopodobnie Semici z okolic Jerozolimy, którzy uciekli na tereny Babilonu przed prześladowaniami rzymskimi. Kiedy poczuli się niepewnie także na tej ziemi, wyemigrowali na tereny Imperium Chazarskiego. Tak doszło do poważnego mieszania się krwi, dlatego trudno dziś wyznaczyć dziś jeden typ etniczny obecnego Karaima. Po upadku Imperium Chazarskiego osiadali oni przede wszystkim na Krymie i stamtąd emigrowali w różnych kierunkach – wyjaśnia warszawski dziennikarz.

Karaimi mają oczywiście swoich zwierzchników. Najważniejszą osobą jest hachan, duchowy i świecki przywódca, sprawujący pieczę na gminami karaimskimi. W poszczególnych społecznościach naczelne miejsce należy do hazzanów.

Nie do końca wiarygodne liczby

Trudno o dokładne oszacowanie liczby Karaimów mieszkających na całym świecie. Mówi się o kilkudziesięciu tysiącach. Największa jest wspólnota krymska, są także w Izraelu, Syrii, Turcji czy Stanach Zjednoczonych. W Polsce Karaimi mieszkają w Trójmieście, Opolu, Warszawie oraz Wrocławiu, gdzie do 1989 roku funkcjonowała ostatnia nad Wisłą kienesa, prowadzona przez prof. Michała Abkowicza. – Na Litwie jest nas około 250, z czego 100 mieszka w Trokach. Większość żyje w rejonie wileńskim – wyjaśnia Roman Paprocki. Za oficjalną datę osiedlenia się Karaimów w Trokach przyjmuje się lata 1397-1398.

Według danych ze spisu powszechnego przeprowadzonego w 2011 roku w Polsce, narodowość karaimską zadeklarowało 346 osób. Co ciekawe, już w 1936 przedstawiciele tej mniejszości otrzymali gwarancję swoich praw, podtrzymaną po roku 1989. Dlatego w arkuszu spisowym, przy pytaniu: „Jak jest Pana(i) narodowość?”, karaimska występowała obok polskiej, białoruskiej, czeskiej, litewskiej, łemkowskiej, niemieckiej, ormiańskiej, romskiej, rosyjskiej, słowackiej, tatarskiej, ukraińskiej oraz żydowskiej. Pod podpunktem 15. ukryta była odpowiedź „inna”.

– Kolejny spis powszechny pokazał, że w Polsce społeczność karaimska kurczy się w sposób nieodwracalny. W ciągu kilkudziesięciu lat prawdopodobnie znikną. Nikną w oczach, a mają ciekawą wiarę, historię i obrzędowość. Warto, a nawet trzeba oddać im pamięć – nie ma wątpliwości Radosław Kietliński, który dodaje jednocześnie, że prace nad książką spowolniła pandemia. W czasie zamknięcia osoby starsze obawiały się bezpośrednich spotkań, nagrywanie rozmów on-line także nie wchodziło w rachubę. Dlatego dziś trudno powiedzieć, kiedy pozycja ukaże się drukiem. Prace wciąż trwają.

Za kilkadziesiąt lat z materialnych pamiątek po Karaimach w Polsce pozostanie na przykład stary cmentarz przy ulicy Redutowej w Warszawie. Kiedy powstawał, u schyłku XIX wieku, był prawdopodobnie najmniejszym religijno-etnicznym cmentarzem na świecie. Był rozłożony na powierzchni 550 metrów kwadratowych (standardowo domy jednorodzinne buduje się na działkach o powierzchni dwa razy większej). Wtedy gmina karaimska w Warszawie liczyła 100 osób, a w całej Polsce żyło kilkuset Karaimów. Budowa nekropolii wiązała się w koniecznością wypełnienia surowych rygorów w przypadku śmierci. W religii karaimskiej wyraźnie stoi, że zmarłego trzeba pochować jak najszybciej. Nie można go jednak przetrzymać przez sobotę. Kiedy więc śmierć nastąpiła na przykład w poniedziałek, nie było problemu z przetransportowaniem ciała do Trok, gdzie przed powstaniem cmentarza na Redutowej chowano zmarłych. Gorzej, kiedy śmierć następowała bliżej weekendu, wtedy czasami w grę wchodził pochówek na cmentarzu żydowskim czy nawet protestanckim oraz katolickim.

Karaimi mają swoją rozbudowaną stronę internetową. Pod adresem www.karaimi.org, znajdziemy nie tylko mnóstwo informacji na temat historii, religii, języka, ale także organizowanych prze nich imprez czy realizowanych projektów.

Tomasz Wolff

 

 

 

 

 

 

 

 



Może Cię zainteresować.