Ostrawa: przy polskim stoliku w czeskim mieście | 18.10.2024
Stolik
Polski w Ostrawie, będący inicjatywą społeczną dwu kobiet – wykładowczyni
języka polskiego na Uniwersytecie Ostrawskim Jany Raclavskiej oraz dziennikarki
mediów polskich w RC Martyny Radłowskiej-Obrusník, obchodził w środę 20.
urodziny. Spotkanie podsumowujące setki rozmów na polskie, czeskie i
zaolziańskie tematy odbyło się w sali multimedialnej Muzeum Ostrawskiego.
Ten tekst przeczytasz za 3 min. 60 s
Martyna Radłowska-Obrusnik przyjmuje podziękowania od Jiřego Muryca z UO. Fot. Beata Schönwald
– W
styczniu 2004 roku, kiedy rozpoczęłyśmy inicjatywę Stolika Polskiego, w
Ostrawie nie istniał żaden nieformalny punkt spotkań Polaków. Dopiero co
zamknięto Dom Polski, nie działało koło PZKO, a polskość cichła w mieście –
przybliżyła obecnym okoliczności powstania stolika Martyna Radłowska-Obrusník. W
tej sytuacji założycielki zainspirowały się XIX-wieczną praktyką krakowską. – W
restauracjach przy rynku człowiek interesu z prowincji mógł sobie zamówić
miejsce przy stoliku i np. w środę i czwartek w godz. 13.00-16.00 otwierał tam
swoją „kancelarię”, przyjmując interesantów z miasta. Nie posiadając w 2004
roku żadnej siedziby w mieście, wpadłyśmy na pomysł powtórzenia tego sposobu. W
sukurs przyszedł nam właściciel Domu Książki „Librex” Jan Becher – dodała.
15
stycznia 2004 roku w Kawiarni Becher odbyło się pierwsze spotkanie Stolika
Polskiego, a po nim co tydzień kolejne, najpierw w czwartki, a potem w środy.
Tak było przez rok, po czym już comiesięczne spotkania przeniesiono do galerii
na 2. piętrze, a następnie do pomieszczenia, w którym odbywały się spotkania
autorskie „Librexu”.
Środa
jako dzień spotkań Stolika Polskiego utrzymała się zarówno po przeprowadzce
inicjatywy w 2014 roku do Klubu „Atlantic”, jak i w 2023 roku do sali
multimedialnej Muzeum Ostrawskiego. – Ponieważ obie byłyśmy mocno zaangażowane
w życiu zawodowym, nie chciałyśmy instytucjonalizować tego przedsięwzięcia. Stwierdziłyśmy
zatem, że stolik będzie nierejestrowany, nieformalny, niedochodowy, opierający
się na ochotniczej pracy stolikowiczów i fanów stolika – zaznaczyła
dziennikarka.
Stolik Polski świętował 20-lecie działalności szampanem. Fot. Beata Schönwald
– Od
początku zakładałyśmy, że kultura polska, czeska, zaolziańska jest
wieloaspektowa. Były więc wykłady z języka polskiego, zwłaszcza z frazeologii,
literatury, dowiedzieliśmy się czegoś o historii takich miast, jak Łódź i
Wrocław czy np. o architekturze krakowskiej Nowej Huty. Była mowa o Bibliotece
Śląskiej w Katowicach, poznaliśmy wiele intersujących szczegółów dotyczących
Muzeum Auschwitz-Birkenau. Zapraszaliśmy ludzi zajmujących się Śląskiem
Cieszyńskim, występowały u nas teatralne grupy amatorskie, jak SZKAPA
działająca przy Polskim Gimnazjum w Czeskim Cieszynie i zespół Klubu Polskiego w
Pradze. Były też spotkania mniej poważne, np. na tematy kulinarne – wyliczała
polonistka, dodając, że bohaterami stolika byli również Polacy z Litwy
goszczący na Uniwersytecie Ostrawskim.
Potwierdzeniem
owej różnorodności tematycznej była seria 200 slajdów, które obejrzeli w środę
uczestnicy jubileuszowego Stolika Polskiego w Ostrawie. Spotkań było jednak
znacznie więcej. – Nigdy nie brakowało nam pomysłu. Ludzie zgłaszają nam się
sami i to my musimy przeprowadzać selekcję – stwierdziła Jana Raclavská. Przyznała
jednak, że zdarzały się okresy trudne, jak ten związany z covidem, kiedy
organizatorki stolika nie miały pewności, czy bez darmowego lokum uda im się reaktywować
tę inicjatywę. Przy wsparciu Centrum Polskiego Kongresu Polaków w RC pokonano
również tę przeszkodę i obecnie spotkania odbywają się trzy razy w semestrze w
Muzeum Ostrawskim.
Spotkanie
urodzinowe Stolik Polski obchodził w gronie swoich wiernych słuchaczy – Polaków
z Ostrawy i Zaolzia oraz Czechów zainteresowanych tym, co polskie. – Żyjemy w
Ostrawie i okolicy i, chociaż jesteśmy Czechami, to z przyjemnością
doświadczamy tutaj polskiego punktu widzenia i polskiej narracji. Mój dziadek
był Polakiem, w Błędowicach spędzałem u niego dzieciństwo. Czuję się tutaj jak
w domu – zwierzył się „Głosowi” pan Erich w imieniu własnym i swoich czeskich
kolegów.