To ma być kurs dla wszystkich | 02.02.2024
Kursy
narciarskie to luksus, na który nie stać każdą rodzinę. Bierze w nich udział coraz
mniej dzieci. Czasem tylko jedna trzecia klasy – ta informacja obiegła w ub.
tygodniu niemal wszystkie czeskie media. W polskich szkołach na Zaolziu cieszą
się jednak niegasnącym zainteresowaniem. Jak długo jeszcze tak będzie?
Ten tekst przeczytasz za 2 min. 45 s
Czeskocieszyńskiej podstawówce sprzyjały warunki narciarskie. Fot. Facebook PSP w Cz. Cieszynie
– Uważam,
że albo to czeskie media robią sensację, albo w szkołach na Zaolziu panuje
specyficzna sytuacja. Zainteresowanie kursem narciarskim w naszej szkole jest
duże. To prawda, że ceny nie są niskie, ale narciarstwo nigdy nie było tanią
dyscypliną sportową – mówi dyrektor polskiej szkoły podstawowej w Czeskim Cieszynie
Marek Grycz.
Placówka od lat nie organizuje kursów narciarskich w konkretnej
klasie, ale proponuje udział w nich szerszemu gronu osób. Dawniej na taki kurs
mogli się zgłaszać uczniowie z klas 6-9, obecnie – z uwagi na duże
zainteresowanie – z klas 7-9. W tym roku na kurs do Istebnej pojechało 110
uczniów, czyli ok. 70 proc. tegorocznych siódmo-, ósmo- i dziewiątoklasistów.
Jak podkreśla Grycz, bynajmniej nie chodzi tylko o osoby mające już pewne
umiejętności w szusowaniu po stoku. – W tym roku mieliśmy 17 początkujących
narciarzy i 12 snowboardzistów – precyzuje.
Fot. ARC
W Karwinie
tegoroczna cena kursu narciarskiego wynosi przy aktualnym kursie korony do
złotego niespełna 5600 koron. Podobnie jak w pozostałych zaolziańskich szkołach
w kosztach partycypuje miejscowe koło Macierzy Szkolnej, które zwykle opłaca
transport. W efekcie rodzice płacą o kilkaset koron mniej.
–
Kursy narciarskie są drogie, ale co dzisiaj jest tanie? Zwłaszcza że uczniowie
oczekują pewien standard wyżywienia i zakwaterowania. Niektóre szkoły
przesadzają, organizując kursy 200-300 kilometrów od miejsca zamieszkania. Wtedy
cena automatycznie idzie w górę. My jeździmy do Istebnej. Mamy blisko, dzięki
czemu mogliśmy zrezygnować z jednego noclegu. Pierwszego dnia już od rana jesteśmy
na stoku. Po pięciu dniach intensywnego treningu wieczorem wracamy do domów –
wyjaśnia dyrektor karwińskiej podstawówki Tomasz Śmiłowski. Jak wynika z jego
obserwacji, rzadko się zdarza, że ktoś nie jedzie ze względów finansowych. Powody
są inne – młodzież jest wygodna albo z kolei uprawia inny sport i nie chce w
tym czasie rezygnować z treningów.
Fot. ARC
– Największym
atutem takich szkolnych wyjazdów jest integracja. Kiedy nie jedzie jedna trzecia
klasy, podpisuje się to na atmosferze, jaka w niej panuje. Udział w kursie narciarskim
to również szansa, żeby zaistnieć wśród rówieśników. Taki uczeń, któremu w
nauce zbytnio nie wychodzi, a na nartach jeździ jak zawodnik, nagle zyskuje w
oczach kolegów – przekonuje Śmiłowski. W tym roku z karwińskiej szkoły wyjedzie
na kurs 23 uczniów. Tylko 2 zrezygnowało.
Do tematu wracamy w najnowszym, drukowanym wydaniu gazety.